poniedziałek, 30 kwietnia 2012

"Jutro 5. Gorączka." John Marsden




A może jednak przeżyjemy





Tytuł: Jutro 5. Gorączka
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak Literanova



Seria Jutro wśród młodzieży, znana jest na całym świecie. I nie bez powodu - jest to niewątpliwie bestseller, który zasługuje na taki tytuł. Jednym zdaniem - Jutro wymiata.


Czasem zastanawiam się, co przesądza o tym, że książka jest niewątpliwie fenomenem. Co składa się na taką powieść, jakie elementy musi zawierać, żeby przyciągać czytelników. Myślę, że podstawowym czynnikiem jest ciekawa fabuła - bez niej nie było by nic. Następnie... łatwy, prosty w odbiorze język, bo lekkość czytania jest ważna. Poza tym, to chyba również zwroty akcji, i tego typu sprawy. Ale czy tylko tyle? No nie wiem, bo Jutro wydaje się być czymś o wiele większym.


 Jutro 5. Gorączka  to kolejna część świetnej serii o nastolatkach próbujących przetrwać w kraju zaatakowanym przez najeźdzców. Nie jest to bynajmniej łatwe zadanie, gdyż nasi bohaterowie znani są już w okolicy ze swoich czynów, które wroga przysparzają o białą gorączkę. Są to zarówno małe, sabotażowe akcje, jak i ogromne, które pamiętamy z poprzednich części, czyli np. wysadzenie mostu w Wirrawee. W tej części również nie brakuje takich zdarzeń - począwszy od małych, skończywszy na dużych akcjach. Myślę też jednak, że Gorączka różni się od swoich poprzedniczek. Jej układ był dla mnie zaskakujący. Poprzednie tomy były nafaszerowane wartką akcją, było trochę wątków miłosnych, i wszystko to dawało nam dobrze znany schemat. Ta, zaskakuje swoją oryginalnością. Muszę przyznać, że tutaj miłości nie ma aż tak wiele. Gdybym nie czytała serii od początku, mogłabym stwierdzić, że na takie coś w ogóle nie ma tu miejsca. Jednak jest, a wątku nie ma. Mimo to, mi w ogóle to nie przeszkadzało. Było tco pewnego rodzaju odskocznią, trochę odsapnięciem, chwilą na oddech. Nie wiem czy wiecie o czym mówię, możliwe że nie - ale ja to zauważyłam, i jest to dla mnie najważniejsze. Poza tym, ten tom, to na pewno więcej przemyśleń, wyciągania wniosków. Daje to nam taki efekt - czyżby bohaterowie dorastali? Myślę że właśnie o to chodziło autorowi. Abyśmy zauważyli, jak bardzo zmieniają się nasi bohaterowie, jakie zmiany w nich zachodzą.  W związku z tym, że wiele jest tu "wewnętrzności", czyli analizy swoich zachowań, mniej miejsca mamy na nagłe zwroty akcji. Wcale jednak nie mówię, że ich tu brakuje, skądże. Są, widoczne jak na dłoni, i czekają tylko na nasze odkrycie.



" O mało nie zaproponowałam, żebyśmy poszli znowu zaatakować wroga, byleby tylko jakoś ich zmotywować. "

Nie wiem czy zrozumieliście to, co próbowałam wam przekazać w tym długim akapicie. Chodziło mi o to, że jeśli Jutro 4 was znudziło - a wiem, że w wielu przypadkach tak było, o tej części zdecydowanie powinniście dać szansę. Jest tak różna od poprzednich, że po prostu musi się wam spodobać :)


" O mało nie zaproponowałam, żebyśmy poszli znowu zaatakować wroga, byleby tylko jakoś zmotywować."

Nad sprawami takimi jak to, co napiszę w recenzji, zastanawiam się w różnych momentach. Czasem jest to podczas czytania danej pozycji, kiedy zauważam ciekawy moment, to wiem, że będę musiała o tym wydarzeniu wspomnieć. Są też inne książki, takie jak ta. Nie zastanawiałam sie nad tym co napiszę gdy czytałam, gdyż po prostu wciągnęłam się tak niesamowicie, że nie byłam w stanie o niczym innym myśleć (i z tego wszystkiego aż zostałam na polance, zamiast iść z resztą zdobywać górskie szczyty). Do ostatniego momentu, nie wiedziałam co napisać. Nagle wzięłam laptopa w rękę, otworzyłam nowy post, i do głowy przyszło mi milion pomysłów. Tylko weź tu człowieku nie zdradź co działo się w tej części -  trudno się powstrzymać :)

Myślę że nie wychwaliłam tej książki tak jak powinnam, jednak mam nadzieję że sami się przekonacie czy warto ją czytać. Dlatego też zachęcam was do przeczytania, nie będziecie żałować. Wszystkim którzy przeczytali poprzednie części, pragnę przekazać że i ta jest warta uwagi. Tym którzy jeszcze jej nie zaczęli - wstydźcie się! :P


" Ciekawe, kto odkrył, że przypalanie to najlepszy sposób na pozbycie się pijawek. To musiał być naprawdę czarujący człowiek."
9.5/10


A tak w ogóle, to jak spędzacie majówkę? Mam nadzieję że w miłym gronie ;) Ja idę się właśnie opalać, bo tu, w bieszczadach jest naprawdę słonecznie. Ahhh, te 32 stopnie w cieniu ;)
Pozdrowienia z gór!

wtorek, 24 kwietnia 2012

"Luna", J.R. Rain




Wampir - podkategoria, czy stworzenie nadludzkie?



Tytuł: Luna
Autor: J.R. Rain
Wydawnictwo: G+J
Ilość stron: 310


Samantha, lat 37. Żona, matka, kobieta pracująca. Wampir. Jakiś czas temu, ktoś zamienił ją, a teraz to ona zbiera plony po tym wydarzeniu. I nie są to bynajmniej plony owocne, przeciwnie. Jej życie się nie układa - absolutnie. Mąż najprawdopodobniej ma kochankę, a na nią ktoś poluje. Ktoś - łowca wampirów. Czy Luna pokona nienawiść do samej siebie, i czy wreszcie zazna zrozumienia? No cóż - żeby się dowiedzieć, wystarczy przeczytać :)

"- Radzę sobie, bo muszę - odparłam. - Nie mam innego wyjścia."

Tak naprawdę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. No dobra, wiedziałam że o wampiry chodzi - ale nie o takie! To znaczy, nie to żeby była jakaś wielka odskocznia od "przyjętych" i znanych nam z literatury wampirów, nie, nie. Po prostu zawsze spotykamy się z paranormalnym romansem, miłością nastolatków, walką o miłość, przetrwanie. Tutaj natomiast, poznajemy całkiem normalną kobietę - bo dużej ilości kobiet, problemy w małżeństwie czy w pracy się zdarzają. Tak więc wyobraźcie sobie kobietę borykającą się właśnie z takimi problemami - i jej wampirzą naturą. To jakby dodatkowy ciężar, brzemię które musi nosić każdego dnia - tylko w nocy czuje że żyje. 
Zastanawiający jest cały sposób przedstawienia bohaterki, jako zwykłej matki i żony. Dość niezwykły, dlatego też to chyba jedyne zaskoczenie tej powieści. :)


Nawiązując do powyższego, jeśli myślicie że to książka o wampirach, w tak popularnym stylu, to się mylicie. Powiedziałabym wręcz, że więcej tu borykania się z problemami i zagadką kryminalną, niż wampiryzmu. Dlatego też, już teraz chciałabym zachęcić wszystkich tych, którzy wampiry omijają szerokim łukiem - nie zrażajcie się, kurczę, bo to ciekawa pozycja. 

"Jak to dobrze, że przyszłości nie da się przewidzieć."

Jeśli mówimy o wątku kryminalnym, to muszę przyznać, że osobiście nie skupiałam się na nim zbyt mocno. Oczywiście, jest on dość poważnie wyszczególniony, a zresztą to główne zajęcie bohaterki, jednak mnie, jako niezbyt wielkiej miłośniczki kryminałów i powieści detektywistycznych,  wcale nie pociągał. Traktowałam go raczej jako tło, choć oczywiście śledziłam, cóż tam nasza pani detektyw odkryje. Uważam jednak, że osoby które lubią te klimaty, powinny się skusić.

A jak ogólnie oceniam powieść? Cóż, na pewno jest lekka. Nie jest też przejmująca - zdecydowanie nie wyciska łez, ani nie ściska w gardle. Nie ma też w niej za dużo wampiryzmu, lecz więcej obyczajowości. Wątek detektywistyczno-kryminalny jest obecny, ale zbyt wciągający nie jest. Nie musimy poświęcać jej całej uwagi, choć niewątpliwie nieco mnie wciągnęła, i w związku z tym dostaje plusa. Ale przede wszystkim, łatwo i szybko się czyta.

Nadmieniając - każdy znajdzie coś dla siebie! :)


Za możliwość zapoznania się z ludzką stroną wampira, serdecznie dziękuję wydawnictwu G+J!


Stosikowo :) #3

Heloł moi mili! :)

Dzisiaj recenzji nie będzie, raczej krótka notka. A mianowicie, mam wam do zaprezentowania to co ostatnio czytam, czyli stosik. Oto i on:


A co my tu mamy? Hm...
od dołu:
1)Wielka gramatyka języka angielskiego - od wydawnictwa Edgard, jako owoc mej nowej współpracy :) 
2) Pieśń Łuków. Azincourt - od Espritu, byłam niezmiernie ciekawa, a teraz przekroczyłam połowę już, pewnie niedługo recenzja :) 
3) Luna - od G+J, a recenzja może nawet jutro, nie wiem, ale będzie raczej dobrze :) 
4) Gone. Faza trzecia: kłamstwa - z biblioteki, ale na prawdę nie wiem kiedy się zabiorę :|
5) Naznaczona - również z biblioteki, recenzja tutaj :)

Poza tym, dorzuciłabym tu ebooka drugiej księgi Wampirów z Morganville, recenzja już się pojawiła, tu :)
Jeszcze przede mną Jak z bankruta stać się milionerem, które pojawiło się już w poprzednim stosiku.

Jak widać nie nudzę się... :) A wy? Jak tam egzaminy? Jak dla mnie niezbyt trudne, a i temat rozprawki mi pasował. Dla niezaznajomionych : "Literatura pozwala poznać i lepiej zrozumieć minione wieki", więc dla czytelników temat jak najbardziej! :)

A tak w ogóle: te zmiany na bloggerze troszkę mnie irytują, no i to tworzenie postów. Ale jakoś się da przeżyć. A wam się podobają? :)

Pozdrawiam, a wszystkim gimnazjalistą przesyłam wirtualnego kopniaczka  na szczęście! :D


piątek, 20 kwietnia 2012

"Jak odczytać przyszłość z kart klasycznych", M.K. Olszewska, A. Lenartowicz





Przyszłość stoi otworem...





Tytuł: Jak odczytać przyszłość z kart klasycznych
Autor: M.K. Olszewska; A. Lenartowicz
Wydawnictwo: Studio astropsychologii
Ilość stron: 125



Jak odczytać przyszłość z kart klasycznych to ni mniej, ni więcej tylko poradnik dla zainteresowanych magią i kartami. Jest on przeznaczony zarówno dla początkujących, jak i dla zaawansowanych wróżbitów. Posiada status samouczka - bo do tego nie będzie Ci potrzebna żadna wróżka-mentor. Z kart tych, jak i podręcznika nauczysz się korzystać już po przeanalizowaniu zaledwie kilku kart. O nie również nie musisz się martwić: dołączone do książki, do wycięcia:



Karty mają ciekawą oprawę graficzną (choć zdarzały się lepsze), a ich jedynym minusem jest fakt, że trzeba je samemu wyciąć - co skutkuje tym, że nie są już tak dobrze wykonane, równe i sztywne jak te zakupione.









"Wróżbiarstwo określa to, co nieznane, nieuchwytne."




Wrzucając zdjęcia, zastanawiałam się, co podobało mi się w tej książce, a co nie. Jestem pewna, że plusów uzbierałoby się więcej niż minusów. Tak więc, niewątpliwie zaletą tej książki jest to, że wszystko co najważniejsze, wygląda na najważniejsze. A mianowicie: to, na co powinniście zwrócić uwagę, uwagę przyciąga. Jak? Albo zdjęciami, albo schematami. Bowiem trudniejsze rzeczy, są pokazane i wytłumaczone tak, aby każdy na pewno dał sobie radę... Tak więc, chyba przekonujące dla tych którzy w swoje umiejętności zwątpili, prawda? :)

Poza tym, książka oprócz wstępu i wytłumaczenia, zawiera cztery najważniejsze działy. Są to:
* Kiery. Emanują ciepłem
* Kara. Korzyści
* Trefle. Emocje
* Piki. Zwiastuny pracy
W każdym z tych działów, znajdziecie szczegółową charakterystykę poszczególnych kart, jak i wskazówki. Tak więc... Nie bójcie się, że sobie nie poradzicie.

Z czystym sumieniem, książkę chciałabym polecić wszystkim zainteresowanym, tym którzy chcą spróbować czegoś nowego, no i oczywiście żądnym wiedzy o przyszłości...

Za możliwość odkrycia swojej przyszłości, serdecznie dziękuję wydawnictwu Studio Astropsychologii!!!







wtorek, 17 kwietnia 2012

"Wampiry z Morganville. Księga druga: Nocna aleja. Maskarada szaleńców", Rachel Caine






Trudne decyzje, (nie)trafne wybory


Tytuł: Wampiry z Morganville. Księga druga: Nocna aleja. Maskarada szaleńców
Autor: Rachel Caine
Wydawnictwo: Amber

Pierwsza część, jak wszystkie inne książki pani Caine, zdecydowanie przypadła mi do gustu. Dlatego też nie zwlekając, zabrałam się za drugi tom, i jak można się spodziewać - nie zawiodłam się. :)

Claire już wie, że aby przeżyć w mieście w którym studiuje, trzeba mieć ochronę, albo być wyjątkowo odważnym. Choć tego drugiego jej wcale nie brakuje, i tak decyduje się podpisać kontrakt z Amelie - władczynią wampirów. Jednak sprawy zaczynają się komplikować. Claire ze względu na swoją ponadprzeciętną inteligencję, zostaje wtajemniczana w coraz więcej spraw. A niektóre z nich stanowią poważne ryzyko. Ale czy Claire się zawaha? Oczywiście że nie! To przecież główna bohaterka!


„Z pierwszego piętra doszedł ich jakiś łomot, a potem wyraźny, chociaż stłumiony chichot. Mniej więcej stamtąd, gdzie był pokój Eve. - Hej! - wrzasnął Shane. - Przyciszcie ścieżkę dźwiękową tego pornosa! My się tu próbujemy skoncentrować!”


Przyznaję, że ta księga podobała mi się odrobinkę mniej niż poprzednia. Nie wiem czym jest to spowodowane: może to przez to, że w tamtej wszystko było "nowe", że właśnie tam rozkwitały miłości. Nie mam pojęcia, ale co do stylu autorki, i całej książki przyznaję: zaskakująco dobry! 

Ci, których pani Caine zdążyła już rozpieścić wartką akcją i nagłymi zwrotami akcji, zdecydowanie się nie zawiodą. Nadal właśnie te elementy górują nad całą pozycją, dodając im pewnej wyjątkowości. I wcale nie żartuję - nigdy nie mogę się nadziwić, że można stworzyć takie zwroty akcji, serio! W dwóch momentach aż musiałam się cofnąć o stronę, bo myślałam że już mi się coś pomyliło, albo źle zrozumiałam. A tu nie, to tylko kolejny zwrot... :)

Co do tematyki, i pomysłowości autorki w tym tomie: troszkę gorzej niż w tamtym, ale nadal ok. Pojawiają się nowe postacie, a Claire dowiaduje się nowych rzeczy ze świata wampirów, które również dla czytelnika będą niezłą gratką. Natomiast jeśli chodzi o wątek miłosny, to od razu powiem kibicom Claire i Shane'a: będzie co czytać! :) Poza tym, doświadczycie w tym tomie małego dreszczyku emocji.

Oczywiście szczerze zachęcam, do zapoznania się zarówno z tym tomem, jak i całą serią - nie wątpię że po takich dwóch, następne będą równie dobre :)



„Wytrzymała jego spojrzenie przez kilka sekund, a potem spuściła oczy. Prawie czuła jego uśmiech. - Śniadanie jada się rano - wycedził. - Dla wampirów „rano" nie znaczy wtedy, gdy wschodzi słońce. A poza tym lubię jajka.”
9.5/10




Swoją drogą - dzięki za ponad 2000 wejść! :)

sobota, 14 kwietnia 2012

"Merlin. Księga pierwsza. Nieznane Lata", T.A. Barron

 


Dravia, dravia Fincayra




Tytuł: Merlin. Księga pierwsza. Nieznane Lata
Autor: T.A. Barron
Wydawnictwo: G+J
Ilość stron: 455


Pewnego dnia, młody chłopiec zostaje wyrzucony na brzeg. Nie wie kim jest, jak się nazywa, ani skąd pochodzi. Niedługo potem, odkrywa swoje magiczne moce - niestety zaprzestaje ich użytku w chwili, gdy go okaleczają. Wciąż poszukuje informacji na temat swojej osoby, i w ten właśnie sposób trafia do pięknej, kolorowej, budzącej zachwyt, mitycznej krainy. Znajduje tam przyjaciółkę, i to właśnie z nią wkroczy do niebezpiecznego świata, w poszukiwaniu nie tylko swego imienia i domu; ruszy na ratunek wyspie wstępując w progi Spowitego Zamku...

„-A czy twój dom nie jest tam gdzie jesteś ty? - Nie mówisz chyba serio - prychnąłem. - Dom to miejsce, z którego pochodzisz. To miejsce gdzie mieszkają twoi rodzice, gdzie kryje się twoja przeszłość”


Merlin większości z nas, kojarzy się z wielkim czarodziejem, o którym mówią legendy. I słusznie, bo taka jest prawda. Jednak w tej książce, nie o tym Merlinie mowa. Jeśli ktoś liczył na książkę właśnie o nim to się mylił, choć i tu, nasz główny bohater, młody chłopiec jest niewątpliwie wielki. I nie mówię tu bynajmniej o jego posturze, wręcz przeciwnie. Chłopiec, wielki duchem. 


Gdy tylko dostałam tę książkę, byłam bardzo ciekawa jej treści. Choć widziałam wiele fascynujących okładek, którym ta nawet nie dorównuje, przyznaję że i ta przyciąga mój wzrok. Przede wszystkim, zauważam w niej mrok, niewiadomą, no i oczywiście magię. Tak, tej niewątpliwie tu nie brakuje. W tej książce, magia jest z nami na każdym etapie - w pierwszych rozdziałach, jak i ostatnich. Tak więc jest to pozycja przede wszystkim dla miłośników fantastyki.

Na szczęście, książka jest też pełna humoru. Nie jest to żadna z tych ponurych ksiąg i ciężkiego fantasty, wręcz przeciwnie. Natomiast wiele chwil,umilały mi momenty, w których występował Shim, mały olbrzym. Jego wypowiedzi były niekiedy na prawdę śmieszne, a wszystko przez to że niezupełnie poprawnie się wyraża. :)


„Shim spojrzał na mnie z podziwem. - Ty nas ratuje. Pokręciłem głową. - Przypadek nas uratował. To... i czujność pewnego małego olbrzyma."


Jedynym minusem tej pozycji, są zbyt długie opisy, głównie znajdujące się w pierwszym rozdziale. Potem zaś, były dla mnie zbawieniem. Gdy autor opisywał magiczną krainę, czytając jego opisy wprost nie mogłam powstrzymać zachwytu nad jego piórem. W ogóle, cała mityczna wyspa, jest jedną z moich ulubionych wymyślonych krain, a to już duże wyróżnienie. Podczas czytania, obrazy przesuwały mi się przed oczami, tak jakbym była tam na prawdę. Szkoda tylko, że i to nie trwało długo. Jednak lepsze coś, niż nic, prawda? :)

Z nienaganną szczerością, tę pozycję polecam wszystkim żądnym przygód, niebanalnej akcji, oraz lubującym się w powieściach z przesłaniem. (

Hy gododin catann hue
Hud a lledrith mal wyddan
Gaunce ae bellawn wen cabri
Varigal don Fincayra,
Dravia, dravia, Fincayra!*

7.5/10

Za możliwość uczestniczenia w tak wspaniałej przygodzie, serdecznie dziękuję wydawnictwu G+J!




* Mowa drzew i kroki kamieni, 
Olbrzymi będą solą tej ziemi.
Dopóki o tańcu się nie zapomni,
Varigal będzie stolicą Fincayry.
Niech żyje, niech żyje Fincayra!

środa, 11 kwietnia 2012

"Karty Archanioła Michała", Dr Doreen Virtue





Odkryj siebie!






Tytuł: Karty Archanioła Michała 
Autor: Dr Doreen Virtue
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii



Zanim zacznę opisywać wam moje uczucia z tą pozycją związane, odpowiedzmy sobie na pytanie, co właściwie chcę zrecenzować. Karty, czy podręcznik mini? Może i to i to, będzie nam łatwiej? Skoro tak, zabierajmy się do pracy...

Karty Archanioła Michała to talia składająca się z 44, ślicznie oprawionych kart. Nie są to jednak zwykłe karty, albowiem każda mówi nam o czym innym. Po jednej stronie, wszystkie wyglądają tak samo. Natomiast po drugiej... Są opatrzone ładnymi, niekiedy baśniowymi obrazami. Są niezwykle kolorowe, i przyciągają wzrok. Moją ulubioną kartą stała się ta o tytule "Bierz pod uwagę swoje sny". Poza tym, pod każdym obrazkiem napisana jest modlitwa, jaką można zmówić. Dodatkowo, w naszym mini podręczniku, znajdziemy szczegółową charakterystykę karty, tak więc spragnieni wiedzy zostaną zaspokojeni.




A jaką rolę w tym wszystkim odgrywa sam podręcznik? Hm... Otóż jest on na pewno poradnikiem. Niedoświadczeni (patrz, ja), w szybki i łatwy sposób dowiedzą się, jak używać kart. Poznają sposób, w jaki rozdania kart powinny wyglądać, a nawet jak oczyścić swoje karty. Nie, moi mili, żadna szmatka tu nie pomoże. Rytuał to rytuał, proszę nie zapominać!


Najciekawszym, co w tym wszystkim jest, to sposób w jaki ja sama odnoszę się do tych kart. Zastanawiałam się nad pewną sprawą, przecież wam też zdarza się być rozdartym. Niewiele myśląc, zdecydowałam, że tym razem użyję kart. Tak więc całkiem serio, zabrałam się za rozdanie. I teraz, czy to pomaga, czy też nie, czasem zabieram je z półki i siadam, pogrążając się w rozdaniu. Przecież nie zaszkodzi, a jeśli... pomoże? Jeśli na prawdę odkryjemy to, co Archanioł chce nam przekazać?

Podsumowując: myślę, że nie zajmie wam dużo czasu zapoznanie się z kartami, jak również ich codzienny użytek. Polecam szczególnie tym, którzy są ciekawi swojej przyszłości, oraz otwarci na nowe wyzwania :)


Za możliwość odebrania wskazówek od samego Archanioła Michała, serdecznie dziękuję wydawnictwu Studio Astropsychologii!!

piątek, 6 kwietnia 2012

"Naznaczona", P.C Cast, Kristin Cast





Moje życie do góry nogami!



Tytuł: Naznaczona
Autor: P.C Cast, Kristin Cast
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 325



Zoey Redbird, to nastolatka mieszkająca z mamą i siostrą, a także swoim ojciachem (bohaterka tak nazywa męża matki). Absolutnie nie podoba jej się to, jak jest traktowana. Wybawieniem z tej rodzinnej anty-sielanki jest naznaczenie. Teraz, aby nie umrzeć musi przenieść się do szkoły, zwanej Domem Nocy. Tam będzie musiała przejść Przemianę, dzięki której zamieni się w dorosłego wampira. Jednak życie w nowym miejscu stale utrudnia jej Afrodyta - szkolna piękność, przywódczyni Cór Nocy. Ale nie zabraknie jej tam też znajomych; przystojny Erik wykaże się, nie raz uszczęśliwiając Zoey.

"Zobaczyłam odbicie kogoś znajomego, a jednocześnie nieznajomego. To tak jak czasem zobaczy się w tłumie na ulicy kogoś, kogo na pewno się zna, można by przysiąc, że tak jest, ale nie sposób sobie przypomnieć, kto to jest. Teraz ja stałam się tym kimś - wyglądającą znajomo nieznajomą.”


No dobra, przyznam się od razu, że tej książki ani nie miałam zamiaru czytać(dowodem mój ostatnio dodany stosik), ani ochoty też nie. Wybrałam się natomiast całkiem spontanicznie do biblioteki, bo wpadł mi pomysł do głowy -> * wypożyczę drugą część Wampirów z Morganville !* No ale jak się można spodziewać, nie było. Więc wzięłam sobie dwie części(3,4) Gone. Jednak maszerując do biurka, zobaczyłam Naznaczoną. Chwila przemyśleń, i 4 Gone wylądował znowu w bibliotece, a Naznaczona u mnie :)

Po tej książce, przede wszystkim spodziewałam się czegoś innego. Na LC jak i na blogach czytałam różne opinie, również niepochlebne, dlatego nie miałam ochoty. Bałam się też powtórki ze Zmierzchu. Co prawda są elementy podobne (schemat), ale nie jest to aż tak widoczne. Prawdą jest, że tytuł głosi Naznaczona, więc mogłam się tego spodziewać, ale sposób naznaczenia też zupełnie inny niż myślałam.  Mi się podobało! :)

„- Cicho! - włączyła się Stevie Rae. Spojrzała mi prosto w oczy. - Dlaczego mu odmówiłaś? Co może być ważniejszego niż randka z nim? - Pozbycie się Afrodyty - odpowiedziałam po prostu.”


Ogólnie, tę pozycję oceniam jako na prawdę ciekawą. Dopiero zaczynam swoją przygodę z paranormal, ale jak na razie z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam. Porównuję to więc tylko do Zmierzchu, i Wampirów z Morganville. Muszę powiedzieć, że o ile z pierwszą pozycją, są na tym samym miejscu, tak od drugiej jest ciupkę gorsza. Niemniej jednak, zamierzam przeczytać następną część! :)


Jedynym minusem, są niektóre dialogi. Piszę niektóre, bo tylko sporadycznie rzucały mi się "błędy" w oczy. A mianowicie, chodzi mi o to, że w niektórych momentach język rozmówców był taki... zbyt wyszukany, aby był prawdziwy (nastolatkowie wyrażający się jak pani z dobrego domu, o niebiosa!). Nie czepiam się tutaj Erika, co do którego główna bohaterka zauważyła jego wyszukane słownictwo(wspomina gdzieś o tym), to akurat tolerowałam. A może to wina tłumaczki? :>

Naznaczoną polecam wszystkim nie znudzonym jeszcze wampirzą tematyką, a także tych, którzy chcą przeczytać coś lekkiego, niezbyt grubego, poprawiającego samopoczucie.
8,5/10


Chciałabym też wam wszystkim, życzyć wesołych Świąt, spędzonych w miłej, rodzinnej atmosferze, no i oczywiście, żebyście wykorzystali wolny czas na naszą wspólną pasję, książki! (:

wtorek, 3 kwietnia 2012

"Africanus. Syn konsula", Santiago Posteguillo




Africanus, dzielny syn



Tytuł: Africanus. Syn konsula

Autor: Santiago Posteguillo
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 427


Co by było gdyby... No właśnie, co? Wyobraźmy sobie, że Hannibal jednak nie daje za wygraną. Przezwycięża Rzym, z którego zostaje marna kupka. Wielka potęga Rzymu! Nie, tak nie mówilibyśmy. Jak potoczyłyby się dzieje ludzkości, gdyby Rzym w potyczce z Kartaginą uległ? Długo można by się zastanawiać, ale jedno jest pewne: nic nie wyglądałoby tak jak teraz.

A o czym jest Afrikanus? No właśnie. Choć jak głoszą wszelakie opisy, jest to książka o Publiuszu Korneliuszu Scypionie Afrykańskim, to tak na prawdę rozwiniętych jest tu wiele wątków. A ten o Africanusie wcale nie jest dominujący. Wiele stron poświęconych jest opisom bitew, obmyślania strategii (wnikamy zarówno w głowę Hannibala, jak i konsulów Rzymu), a także jednemu z żołnierzy rzymskich (Tytus). Jesteśmy też świadkami obrzędów ku czci bogów.

Wybierając książkę do recenzji, zastanawiałam się nad różnymi pozycjami. Sama nie wiedziałam, czy Africanus jest w moim typie. Oczywiście nie gardzę pozycjami historycznymi, wręcz przeciwnie, bardzo je lubię ( ku zdziwieniu moich rówieśników, bo to przecież historia!). Nie odtrącają mnie opisy bitew za czasów potęgi rzymskiej, ani też wojny toczonej przez Hitlera. Cenię książki, które oprócz tego że są powieściami, zawierają cząstkę historii. W sumie, zastanawiałam się między tą książką, a Hyperwersum. A wybrałam tą, bo o ile o tamtej słyszałam sprzeczne opinie, tak o tej - same dobre.

Książka, jak wspomniałam wyżej, obfituje w różnego rodzaju tematykę. I historyk, i zapalczywy miłośnik militariów, jak również czytelnik lubujący się w wątkach miłosnych znajdą coś dla siebie. Mi zaś, do gustu przypadł wątek o zwykłym rzymskim obywatelu, który z człowieka średniej klasy, stał się bogaczem. Potem cierpiał biedę i ubóstwo. Następnie wstąpił do legionu, gdzie znalazł przyjaciela. W książce tej, opisane są jego losy, jego wielka sprzeczność uczuć, nastrojów i prywatnego majątku. Z zawziętością dążyłam do rozdziałów poświęconych jego osobie - na moich oczach, ten człowiek się zmieniał!


"Na Kastora i Polluksa! Oto godzina, w której stryj i bratanek opróżnili razem piękny dzban wina! Dzisiaj się upijemy!"

Ale nie można oczywiście zapominać o Africanusie. Poznajemy go jeszcze jako małego chłopca, widzimy jak dorasta, oraz spełnia się jako mężczyzna. A wreszcie, poznaje swoją miłość. Jest to bohater, który ratuje własnego ojca z opresji, choć i ten nie wyszedł z tego bez szwanku. Godną uwagi postacią jest także jego wuj, pełen werwy, rzymski żołnierz. 

Muszę też przyznać, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Również zakończenie było takie... słabe. Właściwie, to go nie było. Trwa akcja, ja zniecierpliwiona nie mogę doczekać się zakończenia, przekręcam kartkę, a tu... wyjaśnienie trudniejszych terminów. Skończyło się. Wyobraźcie sobie moją minę! Aż sprawdziłam, czy na pewno są wszystkie kartki. Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że następny tom będzie obfitował w lepsze zakończenie. Mimo że książka ogólnie mi się podobała, straciła nieco w moich oczach, właśnie przez to zakończenie. Niemniej jednak polecam ją wszystkim! 

"- Świetnie, widzę że przybywam w odpowiednim momencie - rzekł na widok jedzenia, które niewolnik rozstawiał pośrodku, pomiędzy trzema sofami. - Cieszę się, że przyszedłem, zanim mój brat zdążył wszystko zjeść."
7/10

Za możliwość przeczytania, serdecznie dziękuję wydawnictwu Esprit!

Wydawnictwo Esprit

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Stosikowo :) #2

Siemka moi drodzy ! :D 

Mimo że czasu mi nieco brakuje, to wcale się tym nie przejmuję :D 

No a i książek do czytania też przybywa - również ebooków. A że ja, nigdy stosików nie dodaję (zwykle dopiero gdy przeczytam jedną książkę pojawia się druga), to dziś chciałam zrobić coś odmiennego. Nie wiem jak wy dodajecie zdjęcia stosików - czy już tych przeczytanych (czyli np. teraz dodacie z marca), czy też już macie stosiki na kwiecień. Nie mam pojęcia. Więc ja, nie stosując się do waszych metod, dodam sobie na początku miesiąca, a co mi tam. 

No więc już nie przeciągając:


Od dołu:
 Africanus. Syn konsula Satntiago Posteguillo - od wydawnictwa Esprit, właśnie czytam, niedługo recenzja;
Merlin. Księga pierwsza. Nieznane Lata T. A. Barron od wydawnictwa G+J, z którym niedawno nawiązałam współpracę, a książki jestem bardzo ciekawa;
Jak z bankruta stać się milionerem Dr. Wojciech Chmielewski - od wydawnictwa Studio astropsychologii, sama nie jestem aż tak ciekawa, ale moja mama(nie nie jest bankrutem :D zajmuje się handlem) już się cieszy widząc tą książkę :) 
Jak odczytać przyszłość z kart klasycznych Manuela Olszewska, Angelika Lenartowicz (karty do wycięcia)- j.w
Karty Archanioła Michała Dr Doreen Virtue - j.w, jestem bardzo ciekawa, same karty ślicznie się prezentują, a mini podręcznik dołączony ;)

No więc już znacie zajęcie na najbliższe wolne chwile. Mam nadzieję że się podobało :)  

A tak w ogóle to mi się coś przypomniało: 

Czy tą piosenkę ktoś jeszcze pamięta? :D (hit jakiejś tam wycieczki w podstawówce - co jak co, ale gust to mieliśmy xD)