poniedziałek, 30 grudnia 2013

'Błękit szafiru', Kerstin Gier



Tajemnice


Tytuł: Błękit szafiru
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Ilość stron: 364


Gwendolyn jest zmęczona ciągłymi podróżami w czasie. Ma też dość użerania się z Charlottą, która znów się puszy. Ta zaś, dostała zadanie, z którego jest nadzwyczaj dumna: musi pomóc Gwendolyn w odnalezieniu się w świecie podróży w czasie. Skoro jedna z nich się cieszy, nie muszę chyba mówić, jaki ta druga, Gwendolyn ma do tego stosunek.
A zadanie jest na wagę złota. Spotkania z hrabią de Saint Germain nie należą do najmilszych, ale mimo to Strażnicy się na nie decydują. Działając z jego polecenia, dwoje aktywnych podróżników w czasie - Gideon i Gwendolyn - mają za zadanie zdobyć krew wszystkich podróżników, tak aby zamknąć krąg. Ale Gwendolyn wie, że pozostało jeszcze dwoje innych podróżników, Lucy i Paul, którzy uciekli w przeszłość znając tajemnicę, i nie chcąc wypełnić misji. Dlaczego? To pytanie nurtuje także główną bohaterkę...

Błękit szafiru to druga część genialnej, bestsellerowej Trylogii Czasu. Napisana przez Kerstin Gier, niemiecką powieściopisarkę, od razu, razem ze swoją poprzedniczką, trafiła na listę bestsellerów, i tam, w całości z częścią następną, utrzymuje się do dziś.

Czytelnika, który Trylogię ma już za sobą, zapewne wcale to nie dziwi. Ale dla tych, którzy mają ją wciąż przed sobą, postaram się ją nieco przybliżyć.
Nasza główna bohaterka, Gwendolyn, wraz ze swoją przyjaciółką, próbują odkryć tajemnicę Strażników, ponieważ ani oni, ani zabójczo przystojny Gideon, partner Gwen w podróżach w czasie, nie ufają jej na tyle, aby ujawnić swój sekret. Dziewczyny ciężko pracują, w czym czasem przeszkadza im kuzynka Gwendolyn, Charlotta. Na szczęście ich trudy nie idą na marne, a one odkrywają coraz więcej tajemnic. Leslie dostaje jeszcze jeden powód do szczęścia: w mieście pojawia się młodszy brat Gideona, Raphael, który lubi dreszczyk emocji, świetnie włada francuskim, i uwielbia ładne dziewczyny. Chyba nie muszę mówić że dziewczyna jest wniebowzięta?

Gdybym miała jednym słowem opisać naszą bohaterkę, z pewnością użyłabym przymiotnika "zakręcona". Tak samo można odnieść się do powieści. Błękit szafiru nie zawiera długich opisów i jest przepełniony dialogami. Nowe pomysły, tajemnice i tajne przejścia, wyrastają przed czytelnikiem jakby z podziemi. Całą trylogię czyta się znakomicie, i przede wszystkim szybko. Myślę że trzy godzinki, na tą średnio-grubą powieść to wystarczający czas. Niespostrzeżenie przeczytacie całą książkę, a wasza wyobraźnia będzie domagała się kolejnej części.

Bardzo mocno wszystkich zachęcam do tej trylogii! :) Cytując, potwierdzam: Trylogia Czasu wsysa! :)

wtorek, 26 listopada 2013

'Czerwień rubinu', Kerstin Gier


Cześć, za czterdzieści lat będziesz moim dziadkiem




Tytuł: Czerwień rubinu(t.1)
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Ilość stron: 343


Gwendolyn i Charlotta to kuzynki mieszkające w jednym domu oraz chodzące do tej samej klasy. Oprócz tych dwóch faktów, wszystko inne je różni. Gwendolyn to dziewczyna zwariowana, wygłupiająca się często ze swoją najlepszą przyjaciółką Leslie, lubiąca obgadywać chłopaków. Charlotta natomiast jest spokojna i opanowana, od dzieciństwa uczęszcza na lekcje fechtunku, tańca, i inne zajęcia przygotowujące do podróży w czasie. W swoim domu Charlotta jest traktowana niemal jak bóstwo, a wszystko dzięki genowi podróży który posiada. Ale życie tych dziewczyn przewraca się do góry nogami, gdy okazuje się że to Gwendolyn ma gen podróży w czasie, a Charlotta z dnia na dzień staje się mało ważną osobą.

Czytanie Czerwieni rubinu rozpoczęłam na niezwykle nudnej lekcji chemii. Od razu stała się ciekawsza, gdy wyciagnęłam książkę i zanurzyłam się w lekturze.
Na początku, tuż za epilogiem, zostajemy wprowadzeni przez autorkę w życie Gwendolyn. To taka zwykła licealistka, zakręcona i pozytywnie nastawiona do świata. Natomiast Charlotta to jej zupełne przeciwieństwo, aczkolwiek i jej postać jest niezwykle barwna. Jest zdyscyplinowana, pilna i systematyczna. Wydaje się być 'ponad' innymi znajomymi. Opisany został również tajemniczy, ogromny, i jak dla mnie totalnie fascynujący, rodzinny dom Gwendolyn i Charlotty. Sala balowa i antresola, niezliczona ilość pokoi rozmieszczona na trzech piętrach, kuchnie, jadalnia, łazienki, tajemne przejście, skrzypiące schody, z klasą urządzone gabinety, biblioteka. Mieszka tam ich babka - lady Arista, cioteczna babka Maddy(siostra nieżyjącego już dziadka - lorda Montrose), mama Charlotty i ona sama, mama Gwendolyn, ona sama, a także jej rodzeństwo - siostra i brat. Nie należy również zapominać o panu Bernhardzie, który według mnie jest lokajem państwa Montrose. W rzeczywistości, niegdyś przysiągł lordowi że po jego śmierci zaopiekuje się jego rodziną, i tak dotrzymuje słowa. Jest on niezwykle ciekawą postacią, i chyba jedną z moich ulubionych. To całe wprowadzenie, miało na celu skuszenie i zaciekawienie czytelnika, i moim zdaniem, ten zabieg można zaliczyć do udanych.

Ale czymże byłyby książki, gdyby nie spotykane w nich ciągle utarte już schematy? W tej kwestii ta powieść nie różni się niczym od innych. Była Gwendolyn, była Charotta, więc brakuje nam tylko... Gideona! Tak, to on jest trzecim i ostatnim ogniwem trójkątu miłosnego. Gideon to bezczelny, arogancki, choć bosko przystojny młodzian, jak mówi okładka. Ponadto jest on podróżnikiem i partnerem Gwendolyn do podróży w czasie. Tyle tylko, że to z Charlottą zna się od kilku(nastu) lat, z nią pobierał najróżniejsze lekcje, z nią spędził większość popołudni w swoim życiu. Tym, co działa na niekorzyść Gwendolyn, jest również inteligencja i wiedza Charlotty, którą Gideon bardzo ceni - zapewne przyzwyczaił się do rozmów na poziomie. A Gwendolyn w porównaniu z nią to tylko głupia dziewczyna, która nie uważała na lekcjach historii, i teraz niestety nie wie czy coś się jej stanie jeśli wyląduje w 1664 roku, ani kto rządził Francją w XVIII wieku. Wrzucona na głęboką wodę, boryka się z wieloma problemami, a ludzie wokół niej wcale jej tego nie ułatwiają.

Czerwień rubinu według opinii miała być wspaniałą, fascynującą i porywającą powieścią. Ku mojej uldze naprawdę tak jest. Czytanie jej sprawiło mi wiele przyjemności, a to zasługa samej autorki. Niezwykle przystępny jest jej styl pisania. Czytając, oczy 'prześlizgują' się po tekście, nie sprawiając żadnych trudności. Atutem było również rozmieszczenie, jak i samo istnienie zwrotów akcji. SPOILER [W jednej chwili Gwendolyn przeklina w myślach Gideona, po to tylko by w następnej pozwolić mu rzucić się na sofę, cały czas się obściskując.] Tak, więc jak już nadmieniłam, zwrotów akcji nie brakowało.
Powieść Kerstin Gier zawładnęła sercami milionów czytelników na całym świecie, nie wykluczając mojego. Mały minus za pójście po linii najmniejszego oporu w kwestii wątku miłosnego; ale to nadal nie zmienia moich uczuć :-) Po kolejną część sięgnęłam od razu, dlatego spodziewajcie się niebawem kolejnych recenzji.

9/10

niedziela, 17 listopada 2013

"Zbuntowany książę", Celine Kiernan



Totalne zaskoczenie!




Tytuł: Zbuntowany książę (t.3)
Autor: Celine Kiernan
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie(Grupa Wydawnicza Publicat)
Ilość stron: 421

Wojna wisi w powietrzu. Król, który zwrócił przeciwko sobie swoich potomków, a za równo dziedziców tronu, nie znajduje się w najlepszym położeniu. Podczas gdy Alberon, prawowity dziedzic tronu, gromadzi swoją armię, Razi, drugi syn królewski pokłada wiarę we własnej osobie oraz sile dyplomacji - zmierza ku obozowi brata aby pogodzić go z ojcem. Jednak nie wszystko jest takie łatwe. Podczas poszukiwań Alberona, Wynter napotyka Raziego oraz Christophera, którzy powinni być w zupełnie innej części kraju! W dodatku usłaną niedogodnościami podróż tych młodych ludzi, umilają wilkołaki, czyli odwieczni wrogowie spokoju...

Kto lubi zakończenia? Mało rąk w górze. Ale i tak czytamy ostatnie części, i tak oglądamy zakończenia. Dzieje się tak dlatego, że w poprzednich częściach autorzy budują napięcie, tworzą fabułę, czytelnicy są ciekawi, ale niestety, nic nie trwa wiecznie. W końcu przychodzi ten moment, kiedy musimy się pożegnać, zapamiętać lepiej lub gorzej daną historię, i czasem odświeżać, w zależności od upodobań. No właśnie, a jak to będzie z trylogią pani Celine Kiernan? No cóż, zobaczmy...

Trylogię Moorehawkę będę wspominać niezwykle ciepło. Pokazała mi ona kolejne oblicze, kolejny sposób przedstawienia książki, fabuły i bohaterów. Przedstawiła mi nowe schematy, które na pewno będę dostrzegać w innych książkach, a także pokazała już mi znane. Ale przede wszystkim, dała mi wiele radości z jej czytania! Tak, czas spędzony na czytaniu tej trylogii upłynął mi naprawdę miło. Kojarzy mi się ona z brzydką pogodą za oknem, oraz ciepłą herbatą, kocem, i historią, dzięki której mogę oderwać się od codzienności...

Moja codzienność to jedno, a życie bohaterów to zupełnie osobna sprawa. Jak ono wygląda? No cóż, mimo że nasi bohaterowie są naprawdę młodzi, to nie brakuje im trosk. Kolejne sprawy które się piętrzą, które nie wiadomo kiedy znajdą rozwiązanie stają się coraz większym problemem. Ale będąc szczerym, jest jeden główny problem naszych bohaterów: niewiedza. No bo wyobraźmy sobie sytuację, w której to od nas zależy przyszłość całego królestwa, lecz jednocześnie niewiele możemy zrobić. Wynter, Razi i Christopher nie wiedzą gdzie znajduje się Alberon, a on może być wszędzie. Jednak muszą znaleźć go za wszelką cenę. Ale to nie jest takie proste, gdy jedno z nich to syn królewski który powszechnie uznawany jest za zmarłego. Ponadto, kolejne z nich to znana dama dworska, Lady Protektor Obrończyni Tronu, a całą zgraję zamyka podejrzany człowiek w merrońskich bransoletach z bliznami na dłoniach... Jednak owa zgraja się nie poddaje, a my mamy z tego całkiem ciekawą fabułę i wiele perypetii. ;)

Przyznaję że trzecia, a zarazem ostatnia część jest ogromnym zaskoczeniem. Styl autorki uległ lekkiej zmianie, dzięki czemu powstał troszkę tajemniczy, troszkę nieznany i niezbadany klimat. W związku z tym, Zbuntowany książę jest pełen nowości. Między innymi, poznajemy masę nowych ludzi, którzy odegrają ważną rolę w życiu bohaterów. Jest to chociażby Lady Maria, czy Oliver, a nawet sam Alberon, który wreszcie został przedstawiony i poddany opinii czytelników! Ponadto nadal po książce przemieszczamy się razem ze wspaniałą grupą Merronów, dzielnych wojowników i ich żon, którzy mają wyłączną licencję na hodowlę wilczarzy, ogromnych psów. Oczywiście nasi  główni bohaterowie jak zwykle zaskakują, co jest bardzo urokliwe!
Jednym z ulubionych aspektów jest wielowątkowość tej powieści. Uczucia przeplatają się z ciągłą walką o przetrwanie, która zaś przeplata się z motywem podróży, który z kolei miesza się z walką o władzę, której przeszkadza różnica pokoleń... To taki strasznie miły zabieg, dzięki któremu każdy może się odnaleźć w tej książce, jak i w całej serii. Który sprawia że chce mi się ją czytać kolejny i kolejny raz, bo spotkało mnie w niej tyle ciekawych i pouczających rzeczy...

Ale jak już nadmieniłam, Zbuntowany książę jest niestety zakończeniem. Chociaż po przeczytaniu wcale nie żałuję że tak to się skończyło, bo było to przynajmniej zakończenie w dobrym stylu i guście. Na koniec spotyka nas "5 lat później", czyli historia tych samych bohaterów po paru latach. Przedstawiona w skrócie i jakby po macoszemu, ale w końcu to nie ich historia po pięciu latach jest ważna. Jednak cieszę się że autorka nie zostawiła naszych domysłów samym sobie, a postarała się, abyśmy byli w pełni usatysfakcjonowani :)

Ostatnią część, a także całą trylogię polecam wszystkim lubiącym uciec od rzeczywistości, i spędzić miło czas :)

Za możliwość ponownego spotkania z bohaterami trylogii Moorehawke, serdecznie dziękuję wydawnictwu GRUPIE WYDAWNICZEJ PUBLICAT


niedziela, 20 października 2013

"Królestwo cieni", Celine Kiernan



W podróż




Tytuł: Królestwo cieni (t.2)
Autor: Celine Kiernan
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie(Grupa Wydawnicza Publicat)
Ilość stron: 512



Świat się zmienia. I ludzie się zmieniają. Wynter Moorehawke, która w poprzedniej części była zaskoczona zmianami jakie zaszły podczas jej nieobecności na dworze, tym razem również jest zaskoczona, ale powody są już inne. W Królestwie cieni Wynter decyduje się na niebezpieczną podróż do miejsc których nie zna, bez obecności najbliższych, a za to z potrzebą ukrywania się. Jakich i czyich wrogów spotka Lady Obrończyni? Czy na jej drodze staną również przyjaciele? Kto nadciąga wraz z coraz zimniejszymi wiatrami i złymi zamiarami? Tego wszystkiego dowiecie się łatwo. Warunek? Pozwólcie na spotkanie z tajemniczą Izoldą 'Wynter' Moorehawke, Lady Protektor, Obrończynią Tronu...


Z twórczością pani Celine Kiernan spotkałam się po raz drugi w swoim życiu, i już wiem że nie ostatni. Pierwszy raz, to pierwsza część tej fantastycznej powieści, drugi to częśc druga, więc chyba nietrudno się domyślić jak będzie wyglądało nasze trzecie spotkanie. Tak ja za pierwszym razem, tak i teraz będę utrzymywać, że to, co dzieje się w książce jest nie tylko fantastyczne pod względem gatunku, ale także ale też oceniając twórczość pani Kiernan.

Jak wspomniałam przy recenzji tamtej książki, ciągle jest obecne uczucie niewiedzy. W tamtej części dotyczyło to tego, iż ni z tego ni z owego wrzucono nas na głęboką wodę i weź człowieku sam się domyśl. Teraz mamy lekki niedobór wiedzy, jeśli chodzi o pewne rytuały odbywające się w książce czy obrzędy. Nie pozostaje mi nic innego niż poczekać na wyjaśnienie się tych wszystkich tajemnic w trzeciej części. 

Królestwo cieni to druga część trylogii, a więc i kolejne spotkanie z bohaterami. Nasza główna bohaterka, o której od początku autorka mówiła jako o silnej dziewczynie, wreszcie pokazała czy naprawdę taka jest. Ze swojej strony dodam że egzamin zdała.
Razi, syn królewski, nadal jest przystępnym, ale trochę denerwującym swą nadopiekuńczością, zwykłym chłopcem. Ale trzeba pamiętać, że w sytuacjach wykwintnych i dworskich, zawsze zachowa się odpowiednio.Nie możemy jednak zapominać o Christopherze! To prawdziwy skarb tej powieści. Najbardziej tajemniczy z nich wszystkich a zarazem otwarty. Gorący ale zimny. To tak jakbym opisywała dziwną mieszankę ognia i lodu, które po prostu ze sobą współistnieją. Czasem tylko się zdarzy, że któreś z nich wygra pojedynczą bitwę - ale trzeba pamiętać że jedna bitwa wojny nie wygrywa.

Oczywiście recenzując tą powieść, nie mogłabym nie wspomnieć o tym że autorka postanowiła w tej części trochę nas rozruszać. Co mam na myśli? Na przykład: ilość zwrotów akcji x2, przyspieszone bicie serca x4, momenty z wątków miłosnych x2... Jednym zdaniem? Pani Kiernan się postarała!

Nie przedłużając: polecam tak gorąco, że aż mnie parzy! :-)
Za możliwość kolejnego spotkania z Lady Obrończynią Tronu, serdecznie dziękuję GRUPIE WYDAWNICZEJ PUBLICAT!
8/10

Przepraszam was za długą nieobecność, ale najwyraźniej blogger nie chciał ze mną współpracoeać. :(

poniedziałek, 23 września 2013

Stosikowo

Hej!

Dziś szybko i krótko: to co przeczytałam, czytam i zamierzam czytać w najbliższych dniach i tygodniach:
1. Zatruty tron,Celine Kiernan - od wyd. Dolnośląskiego (gr. Publicat)
2. Kapłanka w bieli, Trudi Canavan - z biblioteki, ciekawe czy będzie tak świetna jak trylogia Czarnego Maga :-)
3. Wielki mistrz, jw - z biblioteki, przeczytane, ukochane! :-)
4. Pan Tadeusz, Adam Mickiewicz - lektura...
A wy co czytacie? I jak z czasem? Ja nie mam go prawie wgl na czytanie, wykorzystuję każdą wolną chwilę :-) Całusy!

piątek, 20 września 2013

"Zatruty tron", Celine Kiernan



Trudne położenie



Tytuł: Zatruty tron (t.1)
Autor: Celine Kiernan
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie (Grupa Wydawnicza Publicat)
Ilość stron: 417

Powroty zawsze są dziwne, i nikt nigdy nie wie, czego ma od nich oczekiwać. Ale piętnastoletnia Wynter była raczej pewna, co zastanie za bramą królestwa gdy... wreszcie ją otworzą.
Obrońca Tronu, Lord Moorehawke wraca wraz ze swoją córką po pięciu latach nieobecności, i zastaje królestwo zupełnie innym, niż je zostawił. Nic nie wygląda już tak jak dawniej...

Pierwsze wrażenie? CHAOS. Drugie też. I trzecie. Potem mogło być już tylko lepiej. :)
Nawiązując do powyższego, faktycznie: autorka wrzuca nas na głęboką wodę. Kto się odnajdzie w nowej sytuacji szybko - temu szybko spodoba się książka. Kto jest wolniejszy - dłużej będzie musiał poczekać. Otóż wcale nie rzadko spotykam się z książkami, których autorzy przyjmują taki oto wzór: ja tworzę nową sytuację, wrzucam ją już na pierwsze strony, a czytelnik musi się dostosować. Przyznam, że taki zabieg był trochę irytujący, ale oczywiście do czasu gdy pewne rzeczy stały się oczywiste. Z drugiej strony, nawet mi się podobało - coś innego niż powolne wdrażanie nas w temat. Więc kto co lubi: albo już na wstępie nam się nie spodoba, albo też przetrwamy irytujący początek i potem będzie całkiem dobrze.

Gdy pokonałam problem przystosowania się do nowych dziwnych rzeczy dziejących się w książce, od razu zaczęłam zauważać pozytywne rzeczy. Po pierwsze: barwne opisy. Autorka ma bogaty zasób słownictwa, i na szczęście w ogóle go nam nie szczędziła. W związku z tym, znaleźliśmy się w krainie porównań, epitetów, i innych środków stylistycznych.
Co miłe i zaskakujące - autorka w ogóle nie daje nam odetchnąć. Ciągle coś się dzieje, więc nie ma czasu na nudę. :)

Wynter to dziewczyna rozważna, skrupulatna i przede wszystkim pracowita. Przede wszystkim jest też córką cieśli i sama również siedzi w tym zawodzie 'po uszy'. Połączenie silnej, ojcowskiej ręki, i jego wielkiego, kochającego serca, to tak zwane dzisiejsze mądre wychowywanie. A Wynter na taką właśnie dziewczynę wyrosła: mądrą.
Oprócz Wynter pojawiają się oczywiście także inne postacie. A więc przemykając się raz przestronnymi, szerokimi korytarzami, a raz ciasnymi klitkami dla służby, spotykamy różnych ludzi. Na przykład króla, ze swoją nieodłączną świtą, który ma różne sposoby na dostanie tego co pragnie, lecz niestety czasem zapominającego że inni ludzie też znają różne sztuczki... Raziego, jednego z głównych bohaterów, nieprawowitego syna króla Jonathana, najlepszego przyjaciela Wynter, człowieka o wielkim sercu i ogromnym rozumie. Jest też Christopher - przystojny chłopak, nie do końca rozumiejący co dzieje się na królewskich włościach... I Marnie - poczciwa, stara Marnie, gotująca dla całego zamku, kochana i surowa. Te wszystkie postacie tworzą niewyobrażalny mix, który idealnie wpasowuje się w fabułę książki.
A fabuła - niezwykle wciągająca i misternie skomponowana. :)

Zatruty tron był świetną lekturą na coraz chłodniejsze dni. Mam nadzieję na przeczytanie kolejnych tomów, a wam polecam zabranie się za ten! :)
8/10

Za możliwość wizyty na królewskim dworze, serdecznie dziękuję GRUPIE WYDAWNICZEJ PUBLICAT!




niedziela, 15 września 2013

"Kroniki Ellie. Przyciągając burzę.", John Marsden





Nadal walka




Tytuł: Kroniki Ellie 3. Przyciągając burzę
Autor: John Marsden
Ilość stron: 344
Wydawnictwo: Znak Literanova


Wojna już dawno się skończyła, ale walka nadal trwa. Ellie Linton i inni mieszkańcy zajmujący tereny blisko granicy nadal nie mogą czuć się bezpiecznie. Dlatego powstało <i>Wyzwolenie</i>, czyli tajna, nielegalna organizacja która działa na rzecz ludzi takich jak Ellie.
Mimo że Ellie stara trzymać się równie daleko od problemów, jak i walki -  raczej jej się to nie udaje. W jakie kłopoty tym razem wpadła Ellie? Przekonajcie się.

Zakończenia są trudne. Wcale nie są oczekiwane, a wręcz przeciwnie - nikt ich nie chce. Ale niestety spotykamy się z nimi po każdej książce, po każdej trylogii czy serii. A ja znowu spotykam się z zakończeniem, tyle że tym razem wiedziałam że ono musi nastąpić, bo siedem części i dodatkowa trylogia to naprawdę dużo. Zawsze mam problem z takimi seriami, bo naprawdę można się do nich przywiązać. A ocena też nie zawsze jest obiektywna. No bo to w końcu dziesięć książek! :)

Mając świadomość że to już naprawdę koniec, z dramatycznym więc brakiem pośpiechu, oszczędzałam każdą kartkę, każdą stronę, każde zdanie i słowo. Ale na nic mi to było. Po chwili, gdy dotarłam do momentu w którym rozwinęła się akcja... Trzy godziny później: jak to, już koniec?
Tak to już bywa, gdy spodoba nam się jakaś historia, gdy przypadnie nam do gustu styl autora, gdy odnajdziemy w książce samego siebie.  Zastanawiałam się, co mnie tak przyciąga do całej tej serii, i chyba już wiem. To wrażenie, że to wszystko dzieje się tak na prawdę, że to co zostało opowiedziane, kiedyś faktycznie się wydarzyło. I niech sobie będzie ukochana Rowling z wyobraźnią tak wielką że wymyśliła tak magiczny świat, ale niech trwa też Marsden, którego wyobraźnia była tak mocno rozwinięta, że utworzył świat tak realny.

Głupio pisać mi kolejny raz o tym samym: o dużej ilości przemyśleń, które wcale nie są nudne. O tych wszystkich akcjach, kiedy serce tak strasznie mocno mi było, bo zastanawiałam się kto umrze tym razem, i o tych wszystkich miłych i śmiesznych momentach. Ale muszę, i będę, bo wszystkich którzy jeszcze nie przeczytali serii gorąco chcę do tego zachęcić :)
Przymierzając się do czytania zastanawiałam się czy autorowi nie skończyły się już pomysły, ale jak się okazało, nie :> Nadal było bardzo ciekawie, i przyjemnie, czyli zupełnie tak jak sobie to wyobrażałam. A zakończenie? No cóż, pozostawiło nieco pytań, chociaż nie za wiele, i to w dodatku przyjemnych. Nie było niedomówień, i innych ekstra zakończeń których autorzy nie wiadomo czemu lubią czasem użyć :)

Nie będę przedłużać: polecam, polecam, polecam! :)

10/10

czwartek, 29 sierpnia 2013

"Tydzień w zimie", Marcia Willett




Dom jak marzenie



Tytuł: Tydzień w zimie
Autor: Marcia Willett
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 464

Gdy Hector umiera, Maudie w końcu uprzytamnia sobie, że nie ma innego wyjścia jak tylko sprzedać Moorgate. Selina, która za wszelką cenę stara się odwieść swoją macochę od tego pomysłu, z zaciekłością przekonuje wszystkich w rodzinie że to zła decyzja. Tymczasem śmiertelnie chora Melissa trafia na ofertę domu. Zaintrygowana tą wiejską posiadłością postanawia udać się na wrzosowiska i przekonać się jak pięknie może być zimą w Kornwalii.
Tydzień w zimie to książka której nigdy nie miałam zamiaru przeczytać. Powieść z poza granicy moich zainteresowań, całkowicie mi obca. Jednak zdarzają mi się takie wizyty w bibliotece, podczas których wypożyczam książki przypadkowe. Zwykle dzieje się to gdy trafi się jakaś niekompetentna pracownica która nie ma zielonego pojęcia gdziemogę znaleźć to, czego szukam. Tydzień w zimie stał się więc w mych oczach książką przypadku, po której nie spodziewam się zbyt wiele gdyż po prostu nie wiem nic na jej temat.

Jednak po przeczytaniu książki dowiedziałam się, iż Marcia Willett jest znaną i cenioną pisarką, a na wyżej wymienioną książkę czekały setki polskich czytelników. Dla zainteresowanych dodam tylko, iż jest już w Polsce jej kolejna książka.
Marcia Willett zyskała w moich oczach bardzo wiele. A to za sprawą jej prostego, ale barwnego języka, którym raczy nas przez całą książkę. Wdzięczna jestem jej również za fabułę jaką usnuła, a następnie przelała ją na papier. Czytając Tydzień w zimie spotykamy się ze sporą liczbą bohaterów a Willett wykreowała tyle charakterów, ile tylko zdołała. Mamy tutaj Maudie, która lubi postawić na swoim, oraz Selinę która bez względu na to co mówi lub robi Maudie, i tak jest przekonana że robi to źle, a w dodatku tak, żeby jej dopiec. Mamy więc też córkę Seliny czyli przybraną wnuczkę Maudie, która zdecydowanie woli tą drugą. W tą całą historię wplata się druga - o śmiertelnie chorej Melissie, i jej krótkiej, ale intensywnej miłości.

Do momentu przeczytania tej książki nie myślałam że tego typu książki mogą być tak fascynujące oraz tak ciekawe. Tak pełne życia, nadziei i uczuć. O tej książce mam ochotę rozprawiać w samych superlatywach, bo jest tego warta. Jednak niektórych muszę ostrzec. Nie jest to powieść typu szybkiej akcji i nagłych jej zwrotów. Czytając książkę, każda decyzja w niej dojrzewa, a my mamy możliwość oglądania tego spektaklu.

Mam nadzieję że zachęciłam was do tej powieści, i mimo zimy w tytule nie zawachacie się po nią sięgnąć. Zachęcam wszystkich do jej lektury. :-)

wtorek, 13 sierpnia 2013

"Ptaszydło", Max Bentow





Ptaszydło



Tytuł: Ptaszydło
Autor: Max Bentow
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 280


Berlin. Niemiecki komisarz Nils Trojan prowadzi sprawę która dotyczy makabrycznych mordów. Gdy zostaje wezwany do Kreuzberga - dzielnicy w której doszło do mordu, zastaje straszny widok. Ofiara ma wydłubane oczy, jej głowa jest ogolona, a obok jej ciała pozostawiono martwego ptaka. Komisarz bliski załamania nerwowego coraz słabiej wierzy w swoje umiejętności śledcze gdy pojawiają się kolejne ofiary. Czy Trojanowi uda się złapać zabójcę? Jakie straty poniesie?

Max Bentow urodził się w 1966 roku w Berlinie i tam został. Skończywszy studia aktorskie występował na deskach teatru. Pisał scenariusze, a za pracę dramaturga został nagrodzony wiele razy. Ptaszydło to jego debiut, a zarazem pierwsza powieść z cyklu o berlińskim komisarzu Nilsie Trojanie.

Kryminałów nie czytałam praktycznie w ogóle. Nie był to mój ulubiony gatunek, a ponadto nie znałam żadnych ciekawych tytułów. Ale natknęłam się na powieść która wydawała się być całkiem ciekawa. A jaka to powieść? To Ptaszydło oczywiście.
Już na samym wstępie muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki stałam się jej fanką. Powieść niezwykle mi się spodobała, i z niecierpliwością oczekuję kolejnych części serii. Wiadomym jest, że czytelnik który ma za sobą wiele kryminałów inaczej spojrzy na tę powieść, bo będzie miał porównanie. Ja natomiast takiego porównania nie mam, ale mam za to 'świeżość' spojrzenia, z zupełnie innej perspektywy. Wierzę również że i starym wyjadaczom Ptaszydło by się spodobało, i wielu w tej książce by się odnalazło.

Ptaszydło ma wszystko, czego potrzeba aby czytanie było miłe i sprawiało frajdę: wartką akcję, barwne postaci i bogatą fabułę. Autor się postarał, i muszę przyznać że jego język był przystępny, a co więcej - łatwy w odbiorze. Ale przede wszystkim ta książka szokuje, tak jak kryminał szokować powinien. I chyba taki był zamysł autora, bo wyszło mu to świetnie. Podczas czytania spotykamy się z wykończonym komisarzem a także z psychopatycznym zabójcą, poznając jego myśli i motywy.
Jeśli zagłębicie się w książce, możecie spotkać się ze scenami dość mocnymi - według mnie to takie w których już nie mogę z obrzydzenia i odkładam książkę. Na szczęście takich momentów nie było wiele, a w dodatku jestem pewna że starzy wyjadacze, którzy mają mocniejsze nerwy nawet się nie wzruszą.

Podsumowując: nigdy nie nazwę czasu spędzonego nad Ptaszydłem czasem straconym. Było to miłe spotkanie, i tak jak napisałam wyżej - niecierpliwie oczekuję kolejnych spotkań z berlińskim komisarzem Nilsem Trojanem. Wam również serdecznie polecam tą książkę! :)

PS. Jakie kryminały polecacie? :>

Za możliwość przeniesienia się do Berlina i prowadzenia śledztwa razem z Wydziałem Zabójstw, serdecznie dziękuję GRUPIE WYDAWNICZEJ PUBLICAT :)


poniedziałek, 29 lipca 2013

"Wybór", Nicholas Sparks



Obiecaj mi




Tytuł: Wybór
Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 336


Travis Parker to młody mężczyzna który posiada szczęście i spokój ducha. Ma pracę którą bardzo lubi, wielu przyjaciół z którymi chętnie spędza czas, mieszka we własnym domu, dobrze dogaduje się ze swoimi rodzicami i siostrą. A jednak - żony jego najlepszych kumpli pytają wciąż co zaszło pomiędzy nim a jego od niedawna byłą dziewczyną, a on nadal nie umie odpowiedzieć na te kłopotliwe pytania. Jednocześnie w domu obok, Gabby, młoda i piękna kobieta usilnie próbuje zrozumieć, czemu u licha jej chłopak Kevin po tylu latach bycia ze sobą na pytania o to jak wyobraża sobie ich rodzinne życie udaje głuchego oraz milczy jak zaklęty. Sfrustrowana kobieta wpada do swego sąsiada Travisa aby uprzytomnić mu że posiadanie psa to nie tylko przyjemność ale również obowiązek - psa trzeba pilnować aby nie zbliżył się do suczki i nie był sprawcą narodzin młodych szczeniąt. Mimo że Travis gotowy na nową znajomość z pokręconą sąsiadką, to ona nie ma na to w ogóle ochoty. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się! :)

Bez bicia przyznaję że jest to moje pierwsze spotkanie z panem Sparksem. Wiem, wszyscy go chwalicie, ale to może właśnie dlatego do tej pory nie miałam z nim styczności. Oczywiście jednak zostałam tak bardzo zauroczona jego stylem pisania oraz typem historii jakie opowiada, że inne jego książki są już u mnie na półce. Jak wspomniałam wyżej, Sparks świetnie pisze. Czytając Wybór czułam się jakbym siedziała z przyjacielem który opowiada mi tą historię, a nie czytała książkę. Nie wiem jak jest z innymi jego książkami, ale tą wywarła na mnie spore wrażenie, gdyż w ogóle nie czułam że było coś w niej naciągane.

Historia o sąsiadach których połączyła miłość, jest bardzo prostym schematem, ale zarazem wcale nie takim oklepanym. Choć mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z jedną kobietą i dwoma mężczyznami, to mogę przysiąc iż nie jest to tak dobrze nam znany schemat, dziewczyny borykającej się z problemem, którego faceta wybrać.
Co ważne, mimo iż jak już wspomniałam historia jest banalna, to tylko na początku. Niektóre momenty - te początkowe - poznajemy jakbyśmy byli ich świadkami. Natomiast środek powieści, który jest swoistym wprowadzeniem do części drugiej, poznajemy w skrócie, aczkolwiek nie pomijając ważnych momentów. I wreszcie dochodzimy do tytułowego 'wyboru'. I nie jest to oczywiście wybór pomiędzy mężczyznami, bo Gabby już dawno go dokonała, na samym początku.

Czytając książkę, sama zastanawiałam się, co bym zrobiła. Czy spełniłabym wolę mojej drugiej połówki, jej ostatnie życzenie, mimo iż uważałabym że jest to zła decyzja, zła prośba? Ludzie często wyrażają swoją wolę w tym momencie życia, w którym nic im nie dolega. A gdy zdarzy się tragedia, gdy druga połówka nie może teraz o sobie zadecydować, i my musimy podjąć decyzję, czy powtórzymy wolę tej osoby? Czy zadziałamy wbrew jej życzeniom?

Takie właśnie myśli pozostawiła w mojej głowie ta lektura. Z tego co opowiadała mi moja babcia, która również aktualnie znajduje się pod urokiem pióra i warsztatu pana Sparksa, jego kolejne książki są równie mocno oddziałujące na czytelnika oraz równie "życiowe".
Zachęcam do lektury wszystkich którzy mają ochotę w te upalne dni odetchnąć nieco od codziennych trosk, i zanurzyć się w tej wzruszającej powieści! :)

7/10

czwartek, 25 lipca 2013

"Shirley", Charlotte Brontë





Ach, ci dżentelmeni! 






Tytuł: Shirley
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: MG
Ilość stron: 640


Chyba każdy z was kojarzy siostry Brontë, lub przynajmniej jedną z nich. Charlotte Brontë, o której dziś mowa, sercami polskich czytelników zawładnęła powieścią Dziwne losy Jane Eyre, natomiast Shirley była dotąd niewydawaną w Polsce jej powieścią.

Na tle wojen napoleońskich, codziennej walki klas i płci, a także wyznań, Charlotte Brontë ukazuje nam życie kilkunastu osób, które mniej lub więcej wplatają się w życie tytułowej Shirley. Jest to między innymi Robert Moore, młody i przystojny mężczyzna, dżentelmen, a także przedsiębiorca, który - sprowadzając nowe maszyny do swej fabryki, tym samym przyczyniając się do zwolnienia wielu pracowników - naraża swe życie na niebezpieczeństwo. Aby pozbyć się swoich długów, pragnie poślubić Shirley Keeldar, dumną dziedziczkę, która niedawno przybyła do swego rodzinnego dworu. Jednocześnie, jego serce wierne jest innej damie. Sama Shirley również zakochana jest w kim innym, co komplikuje sprawy jej zamążpójścia.


Na samym już wstępie przyznam, że choć ta zdecydowanie niebanalna powieść swój tytuł zawdzięcza imieniu bohaterki, oraz że mogłoby się wydawać iż będzie to bohaterka główna, najważniejsza, to bynajmniej nie w moim przekonaniu. Otóż wyznam wam, że na pojawienie się Shirley w tej powieści czekałam tak długo, że aż zastanawiałam się: jeśli na pojawienie się głównej bohaterki tyle czekam, to jak długo będę musiała czekać na wyjaśnienie innych, pobocznych i nie tak ważnych, aczkolwiek równie ciekawych wątków? Jednak ku mojej uldze w końcu ziściło się moje 'pragnienie', i Shirley została przedstawiona czytelnikowi.

Na przeczytanie Shirley nie mogłam się zdecydować. W gimnazjum jeszcze, zaczęłam czytać Dziwne losy Jane Eyre, które tak bardzo mnie znudziły, że żałowałam iż kiedykolwiek sięgnęłam po tą powieść. Obecnie żałuję natomiast swoich głupich opinii na temat tamtej książki - po prostu nie powinno się sięgać po książki do których się nie dorosło. Ale tak oto, będąc ostatnimi czasy w bibliotece Shirley wpadła mi w ręce, i tego nie żałuję.

Oczywiście, co mam nadzieję wywnioskowaliście już wcześniej - książka wielce przypadła mi do gustu :) I to nie tylko dlatego że autorka tkliwie rozczulała się i opisywała charaktery bohaterów (ich analiza jest moim ulubionym zajęciem podczas czytania książek), ale także dlatego, iż mimo ta książka napisana została w XIX wieku, to wcale mnie nie znudziła - a to już nie lada wyczyn. Nie spotkałam się z żadnymi nudnymi opisami, a dialogi - wcale nie sporadyczne - były bardzo dynamiczne, przez co znakomicie mi się czytało.
Bohaterowie książki - a było ich wielu - byli niezwykle barwni. Począwszy od zarozumiałych wikarych, przed srogie żony zamożnych dżentelmenów, tkliwe, starsze panie uwielbiające swoich proboszczów, aż do Caroline Helstone, Roberta i Louisa Moore'ów oraz Shirley Keeldar.
Caroline Helstone to stryjenka proboszcza parafii Briarfield. Wychowana tylko przez niego i służące, pozbawiona ojcowskiej ręki i matczynych gestów, wyrosła na piękną i młodą damę, aczkolwiek skromną i ułożoną. Druga dama zaś - panna Shirley Keeldar - to kapryśna, aczkolwiek zabawna, elokwentna i wykształcona osoba, która potrafi zjednać sobie wszystkich, którzy zaskarbią sobie u niej przyjaźń. Louis Moore jest bratem Roberta, z którym rozstał się aby przyjąć posadę guwernera, aczkolwiek w książce znajdziemy jego spotkanie z rodziną - wątek niezwykle ciekawy, i rozbudowany, a w dodatku nie bez konsekwencji. Robert Moore jest największą zagadką tej książki! To typ postaci który uwielbiam! Nieco tajemniczy, skryty, i na pozór samolubny - a tak na prawdę potrzebujący przyjaciół i rodziny.
Przez całą powieść przyglądałam się jego charakterowi, i muszę powiedzieć że było czemu! :)

Całą powieść mogę ocenić tylko w jeden sposób: zachwycająca! Ogromnie zachęcam do przeczytania wszystkich którzy nie w każdej sytuacji oczekują happy endu, aczkolwiek lgną do niego,a także tych, którym bardziej się podoba jeśli bohaterowie mają trochę... pod górkę :)

10/10! 

niedziela, 21 lipca 2013

Książki na: WAKACJE :)

Hej!

Wakacje to taki wyjątkowy czas dla każdego z nas. Dla mnie to czas odpoczynku od roku szkolnego, ale dla niektórych z was to jeszcze więcej obowiązków niż zwykle. Dlatego też mimo tego że mamy określone, ulubione typy książek, właśnie podczas wakacji sięgamy po coś zupełnie innego. Oto kilka propozycji podanych mi przez miejscową bibliotekę, jako tych najbardziej poczytnych :)

1. Książki NICHOLASA SPARKSA: 

PAMIĘTNIK 

"W starym wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki starej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat."

Chyba prawie wszyscy słyszeli o tej jednej ze słynniejszych powieści Sparksa. Osobiście na nią poluję w bibliotece, ale dla nieco mniej cierpliwych - "Pamiętnik" został również zekranizowany :)




OSTATNIA PIOSENKA 

"Życie siedemnastoletniej Ronnie Miller wywróciło się do góry nogami, gdy jej ojciec postanowił porzucić karierę i wyjechać do niewielkiego miasteczka w Północnej Karolinie. Jego ucieczka oznaczała koniec małżeństwa Millerów. Trzy lata później Ronnie dalej nie chce mieć nic wspólnego z ojcem i nie utrzymuje z nim kontaktu.

Nieoczekiwanie matka wysyła dziewczynę i jej młodszego brata, Jonaha, by spędzili wakacje w Wilmington. Dla Ronnie to ciężka próba - przyzwyczajona do Nowego Jorku, zakochana w jego nocnym życiu i modnych klubach, musi zmierzyć się nie tylko z niechęcią do wiodącego spokojne życie pianisty i zaangażowanego w budowę miejscowego kościoła ojca, ale również z senną atmosferą nadmorskiej mieściny. Wszystko wskazuje na to, że to będzie najgorsze lato w jej życiu...
 "

2. Z półki kryminały, horrory, itp.: 
CHEMIA ŚMIERCI

"Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. " 
Z własnego doświadczenia, bo przeczytana: mocno polecam tą książkę i jej cztery następczynie. Cudowny pomysł na zarwanie nocki :-) 

SAGA MILLENIUM

"Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez śladu. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist - dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera - magnata przemysłowego, stojącego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, rezygnuje z obowiązków zawodowych i podejmuje się niezwykłego zlecenia. Po pewnym czasie dołącza do niego Lisbeth Salander - młoda, intrygująca outsiderka i genialna researcherka. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej."

Moja siostra gorąco poleca, i to całą sagę :) Przy okazji pragnie zachęcić do skandynawskich kryminałów! :) 
3. Trochę FANTASY 

WIEDŹMIN
"Później mówiono, że człowiek ów nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej. Nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe. Kiedy ściągnął płaszcz, okazało się, że na pasie za plecami ma miecz. Nie było w tym nic dziwnego, w Wyzimie prawie wszyscy chodzili z bronią, ale nikt nie nosił miecza na plecach niby łuku czy kołczana. Białowłosego przywiodło do miasta królewskie orędzie: trzy tysiące orenów nagrody za odczarowanie nękającej mieszkańców Wyzimy strzygi. Takie czasy nastały. Dawniej po lasach jeno wilki wyły, teraz namnożyło się wszelakiego paskudztwa – gdzie spojrzysz, tam upiory, strzygi, bobołaki plugawe, bazyliszki, diaboły, żywiołaki, wiły i utopce. Tu nie wystarczą zwykłe czary ani osinowe kołki. Tu trzeba profesjonalisty. A przybysz z dalekiej Rivii takim profesjonalistą jest. To wiedźmin Geralt, mistrz miecza i magii, mutant zaprogramowany, by strzec na świecie moralnej i biologicznej równowagi."

Sapkowskiego nikomu nie trzeba chyba przedstawiać :) Nie byłam przekonana dopóki nie zobaczyłam listy oczekujących :) Oczywiście się wpisałam. Warto? (saga)

PAN LODOWEGO OGRODU 

"Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.

Vuko Drakkainen samotnie rusza na ratunek ekspedycji naukowej badającej człekopodobną cywilizację planety Midgaard. Pod żadnym pozorem nie może ingerować w rozwój nieznanej kultury. Trafia na zły czas. Planeta powitała go mgłą i śmiercią. Dalej jest tylko gorzej. Trwa wojna bogów. Giną śmiertelnicy. Odwieczne reguły zostały złamane."

Bibliotekarka z dumą opowiadała mi o rodaku który tak bardzo został pokochany przez czytelników. Wielu znajomych poleca, twierdząc że to najlepszy 'kawałek' literatury jaki kiedykolwiek mieli w rękach :)



4. PARANORMAL

WAMPIRY Z MORGANVILLE
"Morganville jest straszne po zmroku. Wtedy miastem zaczynają rządzić ci, którzy nie do końca umarli.
Czy śmiertelna siedemnastolatka przetrwa w mieście wampirów?
Claire przyjechała do Morganville studiować i świetnie się bawić. Nie przypuszczała, że zamiast w akademiku, zamieszka w starym domu, którego ściany skrywają mroczne sekrety. I nie wiedziała, że gdy zachodzi słońce, miasto bierze w posiadanie zło spragnione świeżej krwi..."

Jeśli lubicie wampirzą tematykę, to jest to coś dla was :) Czytałam, i polecam całą serię! :) 

Poczytne również są : "Zmierzch" oraz seria "Dom Nocy" :) 




A wy co czytacie w wakacje, i co możecie polecić, a czego stanowczo odradzacie? ;)





czwartek, 2 maja 2013

"Dziecko księżyca", J.R. Rain




Wybiorę lepszą opcję





Tytuł: Dziecko księżyca, (t.4) 
Autor: J. R. Rain
Wydawnictwo: G+J
Ilość stron: 259



Samantha Moon to matka, była żona, pani detektyw, oraz wampir. Musi odwozić dzieci do szkoły, śledzić różne osobowości, a także dobrze się przypudrowywać - tak, aby widoczna była na monitoringach. A jest to naprawdę trudne, gdy nie może zobaczyć się w lusterku. Ale ostatnio ma poważniejsze problemy niż mocny makijaż - stanie przed wyborem dotyczącym życia jej dziecka. Jaką decyzję podejmie Luna, i jakie konsekwencje z tego wynikną, możecie się dowiedzieć z lektury, do której serdecznie zapraszam.


To już nasze czwarte spotkanie z Luną. W poprzednich częściach mieliśmy możliwość podglądania jej życia, i bynajmniej nie było ono ani trochę mniej skomplikowane. Wręcz przeciwnie, Luna, która rozstaje się ze swoim mężem, dzielnie walczy o dzieci, ma niezwykle wiele problemów. Chodź może powinnam napisać, że raczej te problemy są zwykłe. Ale czy nie takie są najtrudniejsze? Jako wampir, wiele problemów może załatwiać szybciej i skuteczniej - ale wciąż jest kobietą i matką. Przez to swoje problemy musi załatwiać w najprostszy, i dobrze znany nam sposób: ludzki. Wydawać by się mogło że to coś naturalnego, jednak nie dla niej. Bo Luna jest wampirem.
W tej części naszej niezwykłej serii, Luna boryka się z problemem, który przerósł chyba nawet ją. Jej dziecko, jej ukochany synek - umiera. Luna jako istota paranormalna widzi jego duszę, która jest coraz słabsza, a niedługo nastąpi jej koniec. Jej synka spowijają cienie, coraz szczelniej oplatając jego małe ciało. Jednakże nasza matka dowiaduje się że istnieje pewien sposób na uratowanie jej synka. Ale jeśli się nie uda? Jeśli nie będzie powrotu? Co jeśli plan legnie w gruzach, a ona przez całe swoje życie będzie cierpieć? Co jeśli jej syn ją przeklnie? - właśnie z takimi pytaniami boryka się nasza bohaterka. W walce na śmierć i życie, o śmierć lub życie, wampir, detektyw oraz matka w jednej osobie stara się nie być bezsilną. Bo jak można nie walczyć o własne dzieci?

Oprócz stale widocznego motywu codziennej troski o swoje dziecko, w książce nie mogło zabraknąć również wątku miłosnego, chociaż przyznaję - jest naprawdę ubogi. Dla głównej bohaterki jest to pewna odskocznia od tego co się aktualnie dzieje w jej życiu. Oczywiście jednak trochę nadziei na jakiekolwiek uczucia możemy mieć dopiero pod koniec książki - gdy pewne sprawy się wyjaśniają, a Samantha może odetchnąć. I to jest fajne - dla nas małe pocieszenie.

Po raz kolejny spotykamy się z Luną, i po raz kolejny jest to udane spotkanie. Pani Rain ma niezwykle lekkie pióro, czego skutkiem jest przyjemna lektura. Wspominałam już wcześniej, przy poprzednich recenzjach, że język którym posługuje się autorka nie jest ubogi, lecz przystępny, łatwy i prosty. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że przyjemnością jest czytanie jej powieści. Robi się to szybko i łatwo, a to za sprawą nie tylko jej stylu, ale także środków jakie zastosowała, aby umilić nam czas. Mam na myśli między innymi dużą ilość zwrotów akcji, niezbyt długie opisy i przemyślane dialogi.

Książki pani Rain są specyficzne - w każdej książce Lunę spotyka nowy 'problem', ale w tej samej części go rozwiązuje. Dlatego tak miło się ją czyta - to co zaczęte, jest i skończone. Jedynym wyjątkiem jest wątek miłosny, który ciągnie się za nami od początku powieści, aż do teraz, do czwartej części, i jestem pewna że jeszcze przez piątą również.

Muszę przyznać że czas spędzony z Dzieckiem księżyca nie był czasem straconym. Miło było przysiąść do lektury tej książki, i nie wstać, do póki jej nie przeczytałam. Zajęło mi to nieco ponad dwie godziny - a wszystko przez naprawdę udane pomysły autorki.
Wam również gorąco polecam tą lekturę ;)

8/10

Za możliwość ponownego zagłębienia się w świat Luny, serdecznie dziękuję wydawnictwu G+J




1. Luna
3. Amerykański wampir
4. Dziecko księżyca

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

"Gra o tron", George R.R Martin




Wygrajmy tę bitwę!



Tytuł: Gra o tron(t.1)
Autor: George R.R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i-ska
Ilość stron: 836

Gra o tron znów rozpoczęta. Choć Smoczy król Aerys Targaryen został pokonany już dawno temu, to jego rządy z Żelaznego Tronu pamięta jeszcze wielu. Na tronie zasiada obecnie Robert - przed laty buntowniczy i porywczy, dziś trochę już zmęczony. W około strach sieją też Lannisterowie, potężny ród, z którego wywodzi się również królowa. Czy życie władcy może zależeć od upodobań jego wrogów? Wielu w to nie wierzy, jednak potomstwo Smoka nadal żyje, a walka o władzę nie skończyła się nigdy...

„Strach tnie głębiej niż miecze.” 

Jestem pewna, że każdy słyszał już o Grze o Tron. Czy to serial, który powstaje na podstawie książki (3 sezon HBO), czy to książka - któreś z nich na pewno przez wasze myśli się prześlizgnęła. Jedni z was mają za sobą lekturę, inni są zagorzałymi fanami serialu, a ci jeszcze inni nie wiedzą o czym jest, lub jej/go nie cierpią. Ja zaliczam się do wszystkich po trochu: słyszałam o serialu, ale nie wiedziałam o czym jest. Gdy obejrzałam pierwszy odcinek stwierdziłam że go nie cierpię, ale przez przypadek zobaczyłam pierwszy odcinek trzeciego sezonu i go polubiłam, a książkę właśnie skończyłam, i bardzo mi się podobało! :) Tak więc jak widzicie różne są nasze losy, a z góry nic nie jest przesądzone. Aktualnie zastanawiam się nad obejrzeniem pierwszego sezonu, choć przyznaję, że nie mam na to czasu. No ale może wakacje są dla mnie nadzieją? :)


Chcąc powiedzieć o czym jest ta książka, bez zdradzania szczegółów, stracilibyśmy tu pewnie z pół nocy. Bowiem jest co opowiadać. Otwierając książkę, powinniśmy być przygotowani na średniowieczne życie: na królów, trony, księżniczki, lordów i serów, i tym podobnych. Gdy przekręcimy nieco kartek, znajdziemy również mury obronne, a trochę dalej kilka pochodni. Wędrując dalej poprzez ciemne i pełne tajemnic zadrukowane karty, znajdziemy Innych oraz kilka smoków.Czy jesteście na to gotowi? Mam nadzieję że tak!

Trudno jest mi powiedzieć kto jest głównym bohaterem, choć mam kilka typów. Moim zdaniem jest to Ned, czyli lord Eddard Stark, pan Winterfell. A może to jego żona, moja ulubiona postać, lady Catelyn, z domu Tully, z Riverrun?  Lub Daenerys, ostatni smok który pozostał? Na prawdę trudno się domyślić, bo akcję widzimy z różnych stron. 
Z wydarzeniami jesteśmy na bieżąco dzięki podglądaniu różnych osób. Raz odwiedzamy Krasnala, z rodu Lannisterów, syna lorda Tywina, brata Jaime znanego też jako Królobójca, oraz brata królowej Cersei. Innym razem podróż odbywa się z Sansą żeby zaraz potem naszym przewodnikiem stała się Arya. Czasem odwiedzimy któregoś z synów lorda Starka, a najczęściej jest to chyba nasz bękart, Jon Snow. 
Jak widzicie, postaci jest tu dużo. Dużo jest też tu przeróżnych wydarzeń: zabawnych, ściskających serce, i zapierających dech w piersiach. Moim zdaniem to trochę taka książka dla każdego :) 

Jeśli dostaniesz jakieś imię, przyjmij je, uczyń swoim, a wtedy już nigdy cię nim nie zranią.”

Gra o tron to masywna książka. Licząca sobie 836 stron powieść, to lektura na dobrych kilka dni. Dla mnie, to lektura na dwa tygodnie. Zapewne znane jest wam uczucie, kiedy brak czasu zabiera wam wszelkie przyjemności; wykorzystuje się wtedy każdą wolną chwilę na czytanie. I ja tak robiłam, przez co wątek ciągle mi się urywał, a to doprowadzało mnie do szału. Ale wreszcie w mojej pięknej miejscowości zagościło Słońce, i tak oto, wypoczywając na zewnątrz skończyłam lekturę, czego owocem jest recenzja którą właśnie czytacie.
Wspomniałam wyżej, że to masywna książka. Pod względem ciężaru który na nas osiada podczas czytania - już nie tak bardzo. Oczywiście zauważyłam, że autor ma swój specyficzny styl pisania, który dla niektórych może stać się przytłaczającym problemem nie do przebolenia, jednakże wcale nie jest tak źle. Tu chodzi raczej o kwestię przyzwyczajenia, o wyczucie stylu, i smaku. Bo jak można pisać lekkim językiem, używając małego zasobu słów, opisując średniowieczne życie? No pytam się jak :D Moim zdaniem jest to niemożliwe - i stokrotne dzięki za to :) 
Książka jest pełna mądrości, które sobie powypisywałam, gdzie tylko mogłam. Mam na myśli cytaty - ma swoje ulubione :) 

Nie wiem jak wy, ale ja, budując, a może raczej umacniając swój gust czytelniczy, zahaczyłam o beton z różnymi nazwami: "grube książki", "wciągająca akcja", "dużo zwrotów akcji", "irytujące momenty niekiedy są potrzebne" i "walka o władzę". No i tak to już mi zostało. Lubuję się w takich książkach, a jeśli one spełniają moje oczekiwania, jestem cudownie szczęśliwa. I z tą powieścią też tak było. Ale jak to podczas budowy - czasem są pewne wątpliwości, czy aby na pewno równo są te cegły... Na początku muszę przyznać że trochę wystawały, ale wraz  z trzecim rozdziałem cegiełki się wyrównały :) Dlatego zapraszam do powieści! Przeczytajcie lekturę, lub obejrzyjcie serial, lub zróbcie obydwie rzeczy, jeśli powtórki wam nie przeszkadzają ;) Książkę polecam wszystkim fanom wartkiej akcji i tego typu spraw, osadzonych w przeszłości. 


„Miłość to trucizna . Ma słodki smak, lecz niezawodnie cię zabije.”

8/10

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Ciemniejsza strona Greya", Erica Leonard




Jeszcze seksowniejszy




Tytuł: Ciemniejsza strona Greya (t.2)
Autor: Erica Leonard (E L James)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 626


Po Pięćdziesięciu twarzach Greya, które ostatnio recenzowałam, czas na jego Ciemniejszą stronę. Zostawiliśmy już za sobą etap poznawania się, dokonywania analizy charakterów, i tym podobnych. Nie wrócimy już do momentów w którym bohaterowie stąpają po niepewnym gruncie.

Dziś zabieram was do krainy w której Anastasia Steele i Christian Grey znają się bardzo dobrze. Do krainy, w której nie ma miejsca na niepewność i zakłopotanie. To miejsce wyjątkowe, po którym tylko nasi kochankowie wiedzą jak stąpać, które tylko oni rozumieją i które jest przeznaczone tylko dla nich.
A wszystko to przez to, iż nasza para naprawdę się dobrała. Choć jest pomiędzy nimi wiele zgrzytów i trochę niedomówień, niewiele to znaczy w obliczu miłości jaką się darzą. Jak każda para, muszą się kłócić, bo bez kłótni mało który związek potrafi przetrwać.

„Stoję przed nim naga i pozbawiona wstydu i wiem, że jest tak dlatego, iż on mnie kocha. Nie muszę się już chować. Christian nic nie mówi, jedynie patrzy. Widzę jego pożądanie, wręcz uwielbienie, i coś jeszcze, siłę jego pragnienia – siłę jego miłości do mnie.”


Ostatnia recenzja jaka ukazała się na blogu, to poprzedniczka tej części, i jednocześnie początek trylogii. Mimo że zdania były podzielone, mimo tego że jedni z was uważali że dialogi to dno(niektóre mnie też doprowadzały do szewskiej pasji!), że schemat jest strasznie oklepany, ja i tak postanowiłam przeczytać drugą część. I choć wiem, że wielu z was absolutnie nie chce sięgnąć po tę książkę, to ja i tak będę was zachęcać :) 

Jak już wspomniałam wyżej, dialogi nie są zbytnio rozbudowane. Takie wiecie... trochę 'na odwal się', a trochę dlatego, że autorce najprawdopodobniej brak warsztatu. Mi się wydaje, że to miała być lekka pozycja z dużą ilością seksu, i to - jak najbardziej - autorce wyszło. 
Również i fabuła nie jest poplątana, bo raczej mało w niej wątków - tu też wyszło zgodnie z zamierzeniami. 
A jeśli ktoś mówił o nudzie w pierwszej części, zdecydowanie was pocieszę: jestem w trakcie czytania części trzeciej i ciągle zauważam poprawę. Już w drugiej było lepiej, zrobiło się nieco ciekawiej. Chyba najciekawiej ze wszystkich części trylogii. 

„Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, już nigdy nie będę taka jak dawniej.”

Powyższy cytat, to jedno zdanie, którym z pewnością mogłabym opisać książkę. Odkąd Christian Grey pojawił się w życiu Anastasi Steele, jej życie nie wygląda tak jak dawniej. Absolwentka studiów, zarabia na swoje życie, pracując w małym wydawnictwie. Jednakże jednocześnie wcale ze swoich pieniędzy nie korzysta, choć to wcale nie jest takie normalne. Bo wyobraźcie sobie sytuację: jesteście zwykłą, przeciętną osobą. Możecie pozwolić sobie na rzeczy tańsze, lub droższe - zależy ile pieniędzy odłożycie ze swojej przeciętnej pensji. I nagle spada na was olbrzymia gotówka. Tak olbrzymia, że możecie kupić sobie własny odrzutowiec, wille rozesłane na całym świecie, kurorty spa, najnowsze technologie, ubrania prosto od projektantów... Nie tak łatwo się przyzwyczaić! Nie od razu zaczniecie sięgać po droższy majonez czy musztardę - stopniowo będziecie się wdrażać. I Anastasia właśnie tak czyni. Jednak muszę przyznać, że trochę mnie to irytowało gdy ciągle powtarzała, że nie może się przyzwyczaić do tego że każda para jej butów kosztowała kilkanaście tysięcy dolarów... :) 

Myślę że Ciemniejsza strona Greya oprócz tego że jest trochę ciemniejsza, to jeszcze fajniejsza! Tak po prostu  i po ludzku - czasem bawi, a czasem irytuje. Można ją czytać wszędzie, bo przerwanie w niespodziewanym momencie wcale nie oznacza 'utraty wątku'. Ale ostrzegam, czytanie w miejscach publicznych grozi dziwnymi spojrzeniami :D 

Podsumowując: polecam na te coraz cieplejsze dni :) To taka miła, przyjemna i niezobowiązująca lektura! :) 


„Moje serce chyba nie wytrzyma kolejnego takiego mejla, nie mówiąc o moich spodniach.”

9/10

niedziela, 7 kwietnia 2013

"Pięćdziesiąt twarzy Greya", Erika Leonard



Hej, hej, nie opieraj się jej 



Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya
Autor: E L James (Erica Leonard)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 608



Anastasia Steele to szczęśliwa studentka. Ma w około siebie przyjaciół, na których zawsze może liczyć. I z wzajemnością. Właśnie pewnego dnia, Kate, najlepsza przyjaciółka Anastasii potrzebuje pomocy. Niefortunnie zachorowała, akurat wtedy gdy miała przeprowadzać wywiad z jednym z najbardziej wpływowych biznesmenów, który jednocześnie jest sponsorem ich uczelni. Anastasia jako wzorowa przyjaciółka, udaje się do firmy Greya, aby przeprowadzić wywiad. I tak zaczyna się nasza przygoda z panną Steele i panem Greyem.

„Naszym celem jest sprawianie przyjemności Panno Steele.”

Mało jest chyba wśród nas osób, które nie szłyszałoby o tej książce. Pewnego dnia zaczęła się jej reklama, i tak już trwa. Widzimy ją wszędzie: w telewizji, gazetach, internecie, a ostatnio słyszałam jej recenzję nawet w radiu. Zainteresowana tą książką, i zaciekawiona jej fenomenem postanowiłam się przyjrzeć się jej bliżej. I oto co widzę... Na pozór Pięćdziesiąt twarzy Greya to zwykły romans, w którym znajdziemy znany motyw: mega przystojnego i obrzydliwie bogatego mężczyzny, oraz kobietę - średnio usytuowaną, młodą i ładną, ale nie doceniającą swojej urody. I gdybyśmy tylko z tej strony na tę powieść patrzyli, zdecydowanie moglibyśmy zaszufladkować ją wraz z innymi książkami, typu "do przeczytania na raz, trochę się wzruszyłam, ale to zwykły romans". Tymczasem tak nie jest. To co wyróżnia tą powieść to duża ilość seksu, ale raczej nie słodkiego - tu występuje ten perwersyjny rodzaj. Spotykalam się już z książkami w których jest duża ilość seksu. To między innymi seria autorstwa Keri Arhur. Wiele osób nie lubi tej serii właśnie dlatego: bo jest tam dużo seksu, a z założenia jest to książka paranormal romance. Pięćdziesiąt twarzy Greya to jednak coś innego, a to dlatego że ta książka z założenia jest o seksie.

Jednak pomimo tego że mamy tu dużo takich scen, tą powieść jest również pełna innych, równie ciekawych momentów. Na samym początku poznajemy pannę Steele, jako kobietę jakich wiele. Przedstawiona została tak, aby wzbudzać zaufanie czytelników. Miła, sympatyczna dziewczyna, pracująca w sklepie budowlanym, aby zarobić sobie na życie studenckie. Widzimy również pana Greya który jest niedostępnym człowiekiem dla zewnętrznego świata. I tak właśnie się poznają.

Warto wspomnień coś więcej o naszym bohaterze. To postać niezwykle tajemnicza, a w porównaniu do innych niezwykle w sobie zamknięta. Grey ma problemy z uczuciami, a wszystko to przez jego przeszłość. Jednak mimo swojej niepewności, nieufności do świata, założył swój własny biznes, i tak właśnie stał się jednym z bogatszych biznesmenów. I niespodziewanie do zamkniętego świata Greya, w którym tylko on sam wie jak egzystować, wkracza młoda Anastasia, która jak nietrudno się domyślić, zdobywa jego serce.

Pięćdziesiąt twarzy Greya czytało mi się naprawdę nieźle. Oprócz interesującej fabuły, autorka przedstawiła nam ciekawy styl. Fakt - nie jest zbyt wyszukany - i dlatego niepełna ilość gwiazdek przypada tej pozycji, ale niczego jej mu nie brakuje. Wygląda to tak, jakby normalna kobieta wpadła nagle na pomysł napisania książki: bez wielkiego przygotowania, i trochę ' po łebkach'. Ale liczy się efekt - a ten jest naprawdę ciekawy i intrygujący.

Innymi słowy: nie ma powodów dla których mogłabym wam odradzać tą książkę. Zachęcam was do niej, choćby po to, żeby sprawdzić czym zachwyca się Świat :)

Jestem pewna że wielu z was ma ją już za sobą. Jakie są wasze odczucia? :)

„Pozbywa się marynarki, rozwiązuje ciemny krawat i rzuca je na sofę. A potem bierze mnie w ramiona, przytula mocno, szybko chwyta mój kucyk, żeby odchylić mi głowę i całuje mnie tak, jakby od tego zależało jego życie.”

8/10

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Fiszkoteka"




Fiszkujmy :)








Dziś przedstawiam wam recenzję nie książki, jak to zwykle bywa, lecz Fiszkoteki, czyli waszego miejsca w internecie. Miejsca gdzie możecie tworzyć swoje fiszki, i z nich korzystać. Ale to nie tylko to; lecz zacznijmy nieco od innej strony.

Chyba każdy z nas miał lub ma styczność z językiem obcym. W dzisiejszych czasach znajomość innych języków niż nasz ojczysty, to nie tylko prestiż i większe możliwości, ale też konieczność. Tylko czasem możemy znaleźć oferty pracy, gdzie nie jest wymagany język obcy, a i w szkołach uczą nas już ich od małego. Jednakże jak dobrze wiemy, szkolne metody nie zawsze przypadają nam do gustu - w sumie jest to rzadkością. Dlatego też coraz więcej osób ma coraz większe wymagania: tworzone są kursy on-line, otwierane są coraz to nowe szkoły językowe, poznajemy to coraz nowsze metody. Tymczasem ja pragnę zachęcić was do zapewne znanej wam już metody tworzenia fiszek.
Przygotowanie do matury.
Tu: różne sposoby sprawdzania wiedzy.
Otóż Fiszkoteka, to platforma internetowa, na której naszym pierwszym ruchem powinno być zalogowanie się. Gdy już to zrobimy, możemy zapoznawać się z wszystkimi funkcjami jakie portal nam proponuje. Już w momencie gdy się zalogujemy, a nie wykupimy kursów, możemy tworzyć swoje zestawy fiszek. Ów fiszki można tworzyć w różnych kombinacjach językowych. Następnie, z pozycji platformy możemy je wydrukować, lub np. pobrać w formacie mp3, tak abyśmy mogli ich słuchać w drodze do pracy, szkoły, w autobusie, czy gdziekolwiek indziej. Ja sama obawiałam się jak to będzie z wymową. Ale nie martwcie się - jeśli odpowiednio wybierzecie język, lektor mówi bardzo poprawnie.

Przygotowanie do matury. Tu: opisanie obrazka.
Ale nie wszyscy są tacy zawzięci: inni zamiast uczyć się wolą gry... I tu Fiszkoteka również wyszła naprzeciw odbiorcom: czemu by nie pograć w memory? :-)

Oczywiście, niektóre funkcje dotyczą tylko użytkowników którzy wykupią dostęp, ale żeby się bliżej z tym zapoznać, odsyłam na stronę. Sami sprawdźcie co możecie robić :)


Oczywiście, Fiszkoteka to nie tylko platforma do nauki języków. Znajdziecie tam zestawy z historii, matematyki, biologii czy geografii - czyli wszystko czego szukacie :)

Serdecznie zachęcam do wypróbowania Fiszkoteki :) Mi przypadła do gustu; szczególnie lubię uczyć się niemieckich słówek :)

Za możliwość zapoznania się z Fiszkoteką, serdecznie dziękuję pani Ewie Wzrok!



wtorek, 12 marca 2013

"Zawsze przy mnie stój", Carolyn Jess Cooke


Aniele Boży, Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój




Tytuł: Zawsze przy mnie stój
Autor: Carolyn Jess Cooke
Wydawnictwo: Otwarte dla Ciebie
Ilość stron: 311


Wiele razy w swoim życiu zwracaliśmy się w modlitwie do naszego Anioła Stróża, aby bez względu na porę dnia czy nocy, zawsze się nami opiekował, i z nami był. Ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, że to my musimy otworzyć się na ich obecność? Że one zawsze są przy nas? Że to my musimy chcieć?

Ruth to Anioł Stróż Margot, czyli jej samej kiedy jeszcze żyła. Od Najwyższego dostała polecenie, aby strzec jej przed najgorszym. Jednak ona, widząc co sama ze sobą robiła w przeszłości, chce zmienić bieg wydarzeń. Czy się jej uda? Czy mimo że zawarła pakt z demonem, i poświęciła swoje anielskie życie, będzie potrafiła uratować Margot od najgorszego? Sami sprawdźcie :)
Corolyn Jess Cooke jest filmoznawczynią
oraz wielokrotnie nagradzaną poetką.
Na Uniwersytecie Northumbria uczy
kreatywnego pisania.
Mieszka w Anglii z mężem i trójką dzieci.
(od wydawcy) 

„Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie.”


Wbrew pozorom, Carolyn Jess Cooke nie przedstawia nam powieści typu paranormal. Jest to zwykła-niezwykła powieść o uczuciach towarzyszących człowiekowi, tych dobrych i złych, o  tym jak warto zadbać już w młodości o jakość życia, i o tym, jak ważni są dla nas nasi bliscy. To opowieść o nas samych, o tym że powinniśmy czasem zastanowić się, jakich wyborów dokonujemy.

Zawsze przy mnie stój to jedna z tych powieści, które mimo tego że poruszają najważniejsze kwestie związane z naszym życiem, to czyta się je zaskakująco łatwo. Zdecydowanie styl pisania autorki nie jest rzeczą do której mogłabym się przyczepić. Wręcz przeciwnie. Czytając, nie spotkałam ani jednego niezrozumiałego dla mnie słowa, a jednocześnie nie była to tekst złożony z najprostszych zdań lub słów. Autorka nie pogubiła się z wątkami, bo po prostu nie były one zbytnio rozbudowane. Właściwie rzecz ujmując, mamy tutaj jeden główny wątek, niczym silny nurt rzeki, który to wyznacza trasę. Ponadto, autorka dołożyła wszelkich starań, aby czytanie szło jak po maśle. Gdy raz wciągniecie się, trudno będzie odłożyć książkę na bok. Mimo że ma ona ponad trzysta stron, zdecydowanie można ją pochłonąć w dwa czy trzy zimowe (nadal! :< ) wieczory, spędzone z kubkiem herbaty w dłoni.

Sama fabuła również jest ciekawa, a to za sprawą rozbudowanych charakterów. Otóż postacie które są nam przedstawione, mają skomplikowane i poplątane osobowości. Mają wiele sprzeczności w sobie, i pretensji do drugiej osoby. Ale zaraz, zaraz, czy to wam nie przypomina... Nas samych? Ależ tak!
Postacie wykreowane przez panią Cooke, są niezwykle realistyczne. Czytając miałam wrażenie że skądś znam te dokonywanie wyborów, te rozterki które nas dopadają, te emocje, towarzyszące Margot i Ruth przez ich wspólną tułaczkę.

„Czasem od rozpaczy do pogodzenia się z losem trzeba pokonać bardzo długą drogę.”


Przez całą powieść szczerze kibicowałam Ruth, aby dokonała tego, co miała w planach. Ale nawet nie wiecie jaka trudna jest egzystencja Anioła Stróża! Przecież my sami go nie widzimy, nie słyszymy, i nie chcemy w naszym życiu.
Zawsze przy mnie stój skłania do przemyśleń i refleksji, a chyba właśnie to jest jedną z najważniejszych rzeczy dla autora: aby książka wniosła coś do naszego życia.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy mają ochotę zmierzyć się nie tylko z przeciwnościami losu, ale i także z samym sobą. Tym, którzy potrafią spojrzeć wstecz, i nauczyć się, że powiedzenie które tyle razy słyszeliśmy z ust rodziców, dziadków, a nawet nauczycieli - dwa razy przemyśl zanim coś zrobisz - naprawdę ma jakiś sens. Niech przeczytają również Ci, którzy lubią ciekawe książki, bo być może ona pozostawi jakiś ślad na waszych sercach ;)

„Jest tutaj kilkoro złych ludzi, tego możesz być pewna. Źli ludzie są wszędzie. Może to nawet lepiej, że spotkasz ich już teraz. Wierz mi, im wcześniej nauczysz się nie cierpieć przez głupców, tym lepiej.”

7,5/10