poniedziałek, 24 grudnia 2012

"Ostatnia spowiedź", Nina Reichter



Zaszalejmy



Tytuł: Ostatnia Spowiedź. Tom I
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: NOVAE RES
Ilość stron: 384


"Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show biznesu.

Poznaj tom I cyklu Ostatnia spowiedź."

Dziewiętnastoletni chłopak, i równie młoda dziewczyna. Lotnisko, opóźnione loty. Co to może znaczyć? Tylko jedno: wspólnie spędzony czas. 
Ally, zwykła dziewczyna wracająca do Europy, a Bradin, zwykle-niezwykły chłopak, rockman, wokalista znanego na całym Świecie zespołu. Lecz Ally go nie rozpoznaje. Spotykają się na lotnisku, całkiem przypadkowo, jak zwykli nieznajomi. Spędzają ze sobą całkiem ciekawych kilka godzin - niestety na tym koniec! Czy jest czego żałować? Absolutnie, przecież jest do czego wracać. Chłopak, rodzina, studia - koncerty, fani, imprezy. Ale jednak - młodzi tego żałują. To coś innego, niż mają w dni powszednie. Czują się dobrze w swoim towarzystwie, a co najważniejsze, nie wiedzą zbyt wiele o sobie. Z tak lekkim sumieniem można pozwolić sobie na miło spędzone chwile i trochę wytchnienia. Ale co dalej, jeśli umowa mówi: "prasa nie może odkryć twoich kobiet"...


Czy miałam ochotę przeczytać tą książkę? Nie. Czy teraz wiem że było warto? Tak. A czemu? Bo to nie jest zwykła książka o miłości! :-)
Szczerze mówiąc ostatnimi czasy mam już dość książek o miłości. O tej wspaniałej, sielskiej, nieskazitelnej, i jakże przyciągającej rzesze nastolatków. Ale po kilkunastu recenzjach waszego autorstwa jakie przeczytałam, miałam dość niejasne wrażenie, że to będzie coś innego, ciekawszego, intrygującego. I co? Bingo! Jestem nią bowiem zachwycona :) Co najważniejsze, uczucie przedstawione nam przez autorkę, jest takie zwykłe, typowe i ludzkie. Dzieje się to za sprawą problemów, niedomówień i innych zdarzeń losowych, które wpływają na znajomość bohaterów, a jednocześnie do bólu przypominają naszą codzienną, normalną rzeczywistość. To naprawdę wielka zaleta, ponieważ w ten sposób nie wydaje nam się to naciągane, niemożliwe. Mamy do czynienia z naprawdę ludzkimi sytuacjami, które wcale nie są tak miłe jak mogłoby się nam wydawać.
Oprócz tej zwykłej, szarej codzienności, spotykamy też niebanalny i niepowtarzalny pomysł na fabułę. Znany rockman? Jasne! Zwykła dziewczyna? Czemu nie!
Wiem, że może wam to przypominać dość znany schemat - nieskazitelny chłopak i zwykła dziewczyna, ostatnio tak strasznie lansowany w powieściach. Tyle tylko, że tutaj nasz niezwykły chłopak pod niemałą ilością makijażu i poza sceną, jest całkiem zwykły. Poza tym on również czuje.
I właśnie tu pojawia się problem, kolejny, i strasznie ludzki, jeden z moich ulubionych wątków w tej książce: para, która składa się z młodej dziewczyny i starszego chłopaka. Para, którą kontroluje ON. Para, w której żadne z nich nie kocha. I tej trzeciej osoby - którą koca jedna osoba z naszego związku, lecz i tak nie mogą być razem. Niesprawiedliwości - ale czyż nie takie jest całe nasze życie?

”Odkąd jesteś, mam za dużo do stracenia…”- pomyślał.

Poza głównymi bohaterami, autorka wprowadza do książki jeszcze inne, ciekawe i fascynujące postacie. I tak właśnie zostajemy przedstawieni reszcie zespołu, bratu, ochroniarzowi, menadżerowi - czyli niezwykle ważnym osobom z życia Bradina. Oprócz tego poznajemy matkę - kojarzącą się z ciepłem, rodzinnym domem i chwilami wytchnienia. Oni wszyscy są dla młodego chłopaka ogromnym wsparciem. Z drugiej zaś strony, mamy matkę i ojca Ally - zimnych, chłodnych ludzi, którym wydaje się że wiedzą lepiej niż ich córka, co ona powinna robić w życiu, i z kim się spotykać. Jest też chłopak - niszczący ją psychicznie, z którym nie mogłaby spędzić reszty swego życia. Na szczęście bohaterki, ma ona przyjaciółkę. Ciepłą, miłą, zabawną, i zawsze skorą do pomocy. No i Bradina - ciepłego, który dzwoni co wieczór, martwi się i doradza. Który mimo wszystko walczy o nich, choć sam nie wie czy taki twór w ogóle istnieje.
Wszystkie te postacie zostały przedstawione w niezwykle barwny sposób, co dodaje pełności książce, i na swój sposób czyni ją wyrazistszą.

Czytając tę książkę możemy zaczerpnąć także nieco wiedzy o życiu osób publicznych, niezwykle zabieganych, i strasznie nękanych. Osobiście uważam, że realia świetnie zostały oddane, a sam wątek był bardzo interesujący.
Choć starałam się być obiektywna - nie znalazłam żadnych minusów. I chyba dobrze, o to chodzi. Jedyne co mi się nie spodobało to zakończenie, które sprawia że chciałabym porwać kolejne tomy i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt oprócz mnie nie ma wstępu! :) (Czyli chyba jednak mi się podobało:))

Podsumowując: niezwykle interesująca powieść o miłości i nie tylko, o życiowych problemach, Rozterkach i niedomówieniach. O tym, jakie życie jest naprawdę, i jakie kryje tajemnice. Świetna dla każdego - gorąco polecam!!! :)


„Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną...”

9/10

Zachęcam was również do przeczytania fragmentu powieści: TUTAJ

Za możliwość przeczytania tak wspaniałej powieści serdecznie dziękuję wydawnictwu NOVAE RES!



środa, 19 grudnia 2012

" Angielski Nauka słówek metodą MultiWords"

MULTIKURS czyli ucz się czego chcesz!

Nasze "menu"

Dla urozmaicenia i lepszego zapamiętywania
możemy skorzystać z gier.
Tu: memory

OGROMNY wybór słownictwa
Dziś trochę nietypowo, bowiem uczymy się języka angielskiego. Ale robimy to winny sposób: poznajemy nowe metody.
Czy uczycie się języków obcych? Jeśli tak, to jakich? I w jaki sposób? Czy słyszeliście już o metodzie nauki języków poprzez platformy językowe? Nie? Więc zobaczcie jak to działa!

Najgorszą rzeczą w języku angielskim są dla mnie nowe słówka. Co prawda lubię je, lubię ich brzmienie i w ogóle, i lubię gdy "zapamiętują" się same. Czyli np. poprzez ciągłe ich używanie, w końcu "wchodzą" do naszego umysłu i już tam zostają. Ale co ze słówkami które są przydatne, powinniśmy je znać, no ale właśnie... Wylatują nam z głowy! Tak, ja wiem jak to jest, zaczyna się na b... nie, może na c... Moment, niech pomyślę! Ale przecież nie może to się nam zdarzać, bo takie słówka powinniśmy pamiętać. Dlatego też na przeciw wychodzi nam platforma Multikurs. Możemy na niej znaleźć i wybrać sobie kurs jaki tylko nam odpowiada. Z naciskiem na słówka, lub ten posiadający także gramatykę - co tylko chcemy. Ja wybrałam Angielski nauka słówek metodą MultiWords i jestem bardzo zadowolona. Jak to działa? Spójrzmy.

Pierwsze zdjęcie przedstawia jakby nasze menu. Możemy wybrać co chcemy robić - uczyć się nowych słówek, utrwalać już te zapamiętane, zobaczyć nasze postępy w nauce, dodawać swoje własne słówka, lub po prostu pograć. Jeżeli wybierzemy ostatnią opcję - na pewno połączymy zabawę z nauką - spójrzcie na zdjęcie drugie. Jeśli natomiast chcielibyśmy wybrać materiał do nauki - będzie to trudne. Czemu? Bo mamy ogromny wybór! Przekonajcie się sami, zdjęcie trzecie. Otóż metoda nauki słówek MultiWords to ponad 10 000 słów i zwrotów. Porządna baza, prawda?


To co ciekawe i przydatne - nasze słówka możemy odsłuchać i zobaczyć jak wbudować je w zdanie. Nie musimy szukać żadnych słowników internetowych które nam odczytają poprawnie tekst, bo możemy zrobić to sami, bez zbędnego klikania i marnowania czasu.
Tą metodę polecam wszystkim, których zwykła nauka słówek nudzi, i szukają czegoś ciekawszego. Wystarczy 30 minut dziennie - w sam raz na poznanie nowych słówek i powtórkę już zapamiętanych.

Za możliwość szlifowania swoich umiejętności językowych serdecznie dziękuję platformie MULTIKURS!

piątek, 14 grudnia 2012

"Jutro 6. Cienie", John Marsden



Zanim nadejdzie mrok




Tytuł: Jutro 6. Cienie
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 266


Jest ich coraz mniej. Pomyślelibyśmy - elita. I zapewne tak jest. Oni postrzegają to trochę inaczej - szczęściarze. Bo jak inaczej mogą się nazwać? Oni - to znaczy Ellie, Homer, Lee, Fi oraz Kevin. Jest ich coraz mniej. Ale znów toczą zawziętą walkę. Walkę z wrogiem, losem, niesprawiedliwościami, bólem, wspomnieniami. Ze wszystkim co chce z nimi walczyć. A tych jest coraz więcej. Po ostatnich wyczynach tej garstki ludzi naprawdę stali się poszukiwanymi numer jeden. No cóż, na wojnie wyznają zasadę - walcz, nie poddawaj się.

Jestem w zasadzie pewna, że pośród was nie znajdę osoby która nie słyszałaby o serii Jutro. I nie dlatego, że była ( i jest) dość mocno promowana, ale dlatego też, że doceniło ją wielu czytelników na całym świecie. Właściwie rzecz biorąc, nadal ją docenia. Otóż niedawno w Polsce ukazała się siódma - a zarazem ostatnia część - dzięki czemu o serii znów można było usłyszeć. Ja tymczasem prezentuję recenzję przedostatniej, szóstej części, lecz spodziewajcie się niedługo również części siódmej. Ale do rzeczy.

Nie chciałabym wam za dużo zdradzać, ale wcale nie muszę, Wystarczy że wyobrazicie sobie, iż jest wojna. Trwa już od jakiegoś czasu, i szczerze mówiąc wszyscy mają jej dość. Są przerażeni, wycieńczeni, głodni. A raczej byli. Aktualnie wróg po stłumieniu powstań i tego typu spraw, zajął się zasiedlaniem australijskich terenów swoimi rodakami. Ale niektórzy nadal walczą. Na przykład garstka młodzieży, która przez te kilka miesięcy stała się dorosła. Musieli dorosnąć, więc to dorośli. Musieli zabić, więc zabili. Musieli się chronić, więc się ochronili.
Nie wyobrażam sobie, aby teraz wybuchła wojna. Nie wyobrażam sobie, jak poradziliby sobie Ci wszyscy młodzi ludzie. Dlatego też podziwiam, szczerze podziwiam to, jak zachowują się postacie. Gdyby nie to, jak zostali wychowani - np. na farmie - nigdy by sobie nie poradzili w życiu podczas wojny. Bo niektórzy z nich mieszkali w mieście - i właśnie ci, niby skąd mieliby wiedzieć w jaki sposób wypatroszyć upolowane jagnię? Zapewne nigdy by go w ogóle nie upolowali. I właśnie o to chodzi w tej książce. O skłonienie do myślenia.
Nie umiem nie myśleć podczas jej czytania o tym jak byłoby to w naszym przypadku. Po prostu nie umiem.
Dlatego też wszystkim, bardzo, bardzo gorąco polecam tę powieść. Bo skłania do myślenia. Bo jest refleksyjna. Bo wnosi coś do naszego życia.

W dodatku Marsden rozbudził we mnie miłość do Australii. Tak, wiem że Australia w książkach to nie Australia na żywo, ale na prawdę polubiłam jego opisy. Bo oprócz świetnie zbudowanych dialogów, wielu napotkanych zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń, autor - w imieniu Ellie zresztą - opisuje wszystko tak, że aż chce się czytać. I chwała mu za to.

Czy polecam tę książkę? Jak najbardziej. Oczywiście proponuję zacząć od pierwszej części, od którejś kolejnej nie ma to sensu. Nadaje się dla wszystkich, bez wyjątku. Ostatnio w serii zaczytuje się moja babcia - więc to powinno być najlepszym przykładem.

10/10

środa, 5 grudnia 2012

"Zaklinacz Dusz. Przeprowadzanie w Zaświaty", Izabela Janczarska



Pójdź za mną







Tytuł: Zaklinacz Dusz. Przeprowadzanie w zaświaty
Autor: Izabela Janczarska
Wydawnictwo: STUDIO ASTROPSYCHOLOGII
Ilość stron: 214

Kto z nas nie słyszał opowieści o duchach? Zapewne znajdzie się mało takich osób. W dzieciństwie notorycznie straszyliśmy się z kolegami i koleżankami różnymi przygodami z duchami w roli głównej, i przyznam szczerze - nadal to czasem robimy. Choć wiadomo - teraz to trochę zupełnie inny wymiar.
A jeśli ktoś ma ochotę na krótkie, lekkie opowieści o duchach i przeprawianiu ich w zaświaty, to zapraszam do lektury recenzji, jak i samej książki.

Zacznijmy jednak od samej autorki: Izabela Janczarska - znawczyni radiestezji, fizjoterapii i medycyny chińskiej. Jest podróżniczką, ale przede wszystkim zaklinaczką dusz. Posiada dar porozumiewania się z duszami i pomaga im przejść na Drugą Stronę. *

Teraz już wiemy nieco o autorce. To właśnie ona serwuje nam zbiór kilkudziesięciu opowieści - niedługich, zajmujących po kilka stron, które opisują jej przygody z duchami. Nie są to bynajmniej ciężkie opowieści, przeciwnie. Mamy do czynienia z lekką lekturą, pisaną zwykłym, potocznym językiem. Plusem jest, że czyta się ją "na raty" - i można się w każdej chwili oderwać, nie przerywając świetnego momentu fabuły( po prostu takiego nie ma, ze względu na to że opowieści są krótkie). Z drugiej strony, jest to jednak minus - bo niestety nie "wciągamy" się w książkę, przez co nie mamy poczucia silnej więzi z książką.

Niemniej jednak, sama tematyka jest dość ciekawa. Czytamy o różnych spotkaniach z duchami - tych przypadkowych (np. we śnie), i tych ściśle kontrolowanych, "ustawianych". Dowiadujemy się o wielu sytuacjach, gdy to autorka wychodziła z inicjatywą pomocy, ale też takich, gdy to inni prosili p. Janczarską o rozwikłanie sprawy. Czasami też sami głównie zainteresowani składali wizyty, dając jasno(albo i nie) do zrozumienia, że potrzebują, i proszą o pomoc.

Poznajemy wiele istot, i ich problemy. Zazwyczaj ściśle wiążą się one z ich życiem wśród ludzi. Ale są to już inne osobowości. Zrozumiały pewne rzeczy i sprawy - dlatego też każda z tych krótkich opowieści zazwyczaj niesie ze sobą jakiś morał, jakieś przesłanie. I to właśnie głównie z tego powodu ją polecam.

Nie do końca wiem jak powinnam się do tej książki odnieść: była w porządku, ale nie jest to szczyt marzeń. Jednak mimo wszystko uznaję, że nie straciłam tego czasu, dlatego też spoglądam na nią w taki sposób.
Polecam wszystkim zainteresowanym, i tym trochę mniej - lubiącym się zrelaksować.

6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu STUDIO ASTROPSYCHOLOGII


* okładka


sobota, 1 grudnia 2012

Podsumowanie

Cześć wszystkim!

Jak pewnie zdążyliście zauważyć, zanim ogarnęłam swoje licealne, nowe życie, minęło trochę czasu, a i mój blog nieco podupadł. Ale myślę że czas to zmienić, dlatego też niedawno wzięłam się na nowo i zebrałam wszystkie siły i chęci razem, i ku mojemu małemu zaskoczeniu, udaje mi się wszystko godzić, tak, że ani moje ani wasze blogi nie cierpią. (Tak, znów je odwiedzam (: )

Jako że dawno nie robiłam podsumowania, uważam że z końcem miesiąca i na nie nadszedł czas. Listopad to nie jest czas na bicie rekordów, i na pewno tak się nie stało. Ale do rzeczy.

Oto książki które udało mi się przeczytać w listopadzie:

1. Niepokój - Maggie Stiefvater
2. Ukojenie - j.w
3. Zabójcze marzenia - Linda Howard
4. Jutro - John Marsden.

Przyznaję, że to bardzo mało nawet jak na mnie, i troszkę się wstydzę tego wyniku, no ale nic nie poradzę.
Dodam, że Jutro (jak i 4 kolejne części =5), zostały już raz przeze mnie przeczytane, ale ostatnio gdy miałam obchodziłam swoje urodziny, dostałam wszystkie 7 części :) Chyba nie muszę mówić jak strasznie się cieszyłam? :) Dlatego też postanowiłam je przeczytać od nowa.

Nie, wcale nie robiłam zdjęcia kalkulatorem, to mój świetny aparat w telefonie :P
Swoją drogą: postarali się nawet ładnie zapakować, pudełko niżej to opakowanie :)

Moim ambitnym planem na grudzień jest przeczytanie pozostałych, 6 części Jutra, + jeden egzemplarz recenzyjny, którego pół już za mną. Choć mam ogromne chęci nie wiem jak to z czytaniem będzie, bo wiadomo: święta, przygotowania, nawał nauki, i w dodatku mój czas między świętami a sylwestrem jest w całości przeznaczony dla mojego chłopaka. Ale i tak jestem dobrej myśli. :)

A jak tam u was w listopadzie? Jakimi wynikami możecie się pochwalić? :)

Całusy, 
scorpius. :)

czwartek, 29 listopada 2012

"Zabójcze Zauroczenie", Linda Howard



To nie ja zabijam! 

  




Tytuł: Zabójcze zauroczenie
Autor: Linda Howard
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron:270


Jeśli wydaje wam się, że zawód kamerdynera jest prosty, to się mylicie. To samo, jeśli uważacie że nie jest czasochłonny, i wymaga mało wysiłku. Jeśli tak sądzicie, jesteście w ogromnym błędzie. A najlepiej wie to Sara Stevens, kobieta kamerdyner, która opiekuje się sędzią federalnym, już w podeszłym wieku. Ma ona za zadania doglądać wszystkiego; od małych nieszczelności zacząwszy, poprzez dopilnowanie poziomu cholesterolu, skończywszy na obronie życia sędziego za cenę nawet własnego. Właśnie tym zajmuje się niezwykle seksowna i pociągająca, młoda kobieta o oliwkowej cerze i sprężystej sylwetce. 
Odkąd opiekuje się starcem, nie wydarzyło się jeszcze nic dziwnego. Lecz do czasu. Pewnej nocy Sara psuje plany włamywaczy, udaremnia im kradzież, i za sprawą mediów staje się popularna. I również za ich sprawą, u pewnego mężczyzny wyzwala się obsesja na jej punkcie, która doprowadzi do strasznych tragedii. Czy niezwykle umięśniony policjant który co chwilę zerka na Sarę będzie potrafił znaleźć winnego? I jaki będzie to miało skutek na znajomość jego, i pięknej kamerdynerki? Cóż, przekonajmy się...

Po powieść Lindy Howard Zabójcze zauroczenie sięgnęłam całkiem przypadkiem. Czyściłam swoją skrzynkę mejlową, i przez przypadek natrafiłam na ten tytuł. Troszkę zaintrygowana, i troszkę już uświadomiona o czym będzie ów pozycja, z chęcią zabrałam się za czytanie. I choć to zupełnie nie mój gatunek i klimat, cieszę się że po nią sięgnęłam. Nie zmarnowałam ani krzty swojego czasu, a wręcz przeciwnie: spędziłam go niezwykle miło.

Zabójcze zauroczenie zabójcze połączenie thrillera oraz romansu. To powieść kobieca, ale nie jest to zwykły romans, lecz taki zawierający więcej wątków. I właśnie chyba ta wielowątkowość spowodowała to, że tak szybko czytało mi się to powieść. Bowiem nie zeszło mi się z nią długo; to chyba jasne, że interesował mnie wątek morderstw itp., ale nie mogłam się doczekać rozwinięcia wątku miłosnego. Dlatego też czytałam coraz szybciej i szybciej (podświadomie), żeby w końcu móc nacieszyć się tymi chwilami gdy miłość kwitnie. Ale wątek miłosny, to nie tylko sama miłość, to także inne uczucia, takie jak zaufanie, czasem jego brak, wsparcie, więź, i wiele, wiele innych. Muszę przyznać, że na tym poziomie autorka nie zawiodła mnie ani troszeczkę. Czytało mi się te uczuciowe poczynania naprawdę dobrze, i szkoda że tak szybko się skończyło. 

Na drugim miejscu stawiam część thrillera w tej książce. Na samym wstępie już mówię, że nie czytam zwykle takich powieści - ale mi się podobało. Choć myślałam że morderstwa, całe dochodzenia i ich otoczka, to nie moja bajka, jednak teraz zastanawiam się nad ruszeniem swojego tyłka w tę część literatury. 
I choć czytelnik nie zastanawia się zbytnio kto za tym wszystkim stoi, bo tak naprawdę to wie, autorka "zmusiła" nas do "denerwowania" się na policję, że tak wolno kojarzą fakty. No tak, tak, nam, czytelnikom którzy wiedzą z góry można zarzucić: łatwo powiedzieć! :-)

Lubię opisywać charaktery, i stara już tradycją będzie tak też przy tej recenzji. Otóż na główny plan wychodzi nasza bohaterka: silna, niezależna i młoda kobieta, która wie czego chce i do czego dąży, która ma wyznaczone swoje plany na przyszłość, i która wie, że jest pociągająca. Z drugiej strony mamy policjanta o silnej osobowości, ogromnych mięśniach i równie potężnym umyśle, twardo stąpającego po ziemi. Ten związek będzie jak starcie dwóch tornad: albo stoczą ze sobą zaciętą walkę, albo złączą się w jedno i spróbują pokonać przeciwności losu razem. 
Łatwo zauważyć, że autorka chciała pokazać nam głównie siłę osobowości Sary, a ja przyznaję, że zrobiła to świetnie.

Podsumowując: polecam wszystkim czytelniczkom lubiącym trochę miłości, uczuć i zabójstw. Zachęcam do sięgnięcia po nią, gdyż będzie to mile spędzony czas. Ja sama przymierzam się do przeczytania kolejnych książek jej autorstwa, bo naprawdę przypadły mi do gustu. :)

8/10

poniedziałek, 26 listopada 2012

"Drżenie", "Niepokój", "Ukojenie", Maggie Stiefvater


Tytuł: Drżenie
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 459
Dziś zaczniemy trochę inaczej. Jako że nie wyobrażałam sobie oddzielnego zrecenzowania poszczególnych części trylogii, zdecydowałam się na recenzję łączoną. Mam nadzieję że pomysł wypali i wam również się spodoba :)

Po pierwsze więc, o czym będę opowiadać? Ano o pewnej dziewczynie, i pewnym chłopcu. O dziewczynie która jeszcze się nie przemieniła, i o chłopcu który ma już to za sobą. O miłości która ich połączyła, i o tym, jak nasi kochani rodzice mogą nam dopiec. O tym jak młodzi ludzie są nierozumiani we współczesnym świecie, i o ich stricte życiowych problemach. 

Marcy Falls. Małe miasteczko i pewna dziewczyna. Nasza historia rozpoczyna się w momencie gdy pewien chłopak z miejscowego liceum zostaje zagryziony przez wilki. Wtedy to też poznajemy Grace - miłą, uczynną, sumienną dziewczynę, która też kiedyś została ugryziona. Do naszego życia zawita też jej uroczy Wilk. Ten Wilk, który ma swoje życie, i osobowość, i piękne, żółte oczy. 


 
Tytuł: Niepokój (t.2)
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 432
Nie chciałabym wam za dużo zdradzać, a recenzując trzy części naraz jest to naprawdę trudne. Nie mogłam jednak ich rozdzielić, gdyż przeczytałam je zbyt szybko, ażeby móc do końca rozróżniać co w której z nich się działo. Mogę jednak przyznać, że wszystko to co w powieściach zostało zawarte, jest mistrzostwem
Nie wiem czy wiecie o czym mówię, ale niektóre książki nie są zwykłe, lecz mają pewien klimat. I ta taki ma. To mieszanka tajemniczości, pewnego niedowierzania, i czające się gdzieś za rogiem, wszechobecne uczucie. Uczucie miłości, może zakochania... Dwóch dorosłych choć młodych ludzi. 
Przez wszystkie części, towarzyszymy im w ich życiu, spotykamy się z problemami. Poznajemy wielu ludzi; obserwujemy ich zachowania, zmiany, wpływ na głównych bohaterów, i odwrotnie.

Muszę powiedzieć, że o trylogii autorstwa pani Stiefvater słyszałam już dawno, ale dopiero niedawno nadarzyła się okazja żeby się z nią zapoznać. I szczerze mówiąc, ani prze chwilę nie żałowałam tego, że po nią sięgnęłam. 
Tytuł: Ukojenie (t.3)
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 518
Ta seria tak bardzo oddziaływała na moje zmysły, że raz miałam ochotę rzucić nią o ścianę, a innym razem zaspałam, bo czytałam do późna. Były też łzy, wzruszenie, strach. Osobiście, uwielbiam kiedy książka jest tak uczuciowa. Dlatego też oceniam to na plus.


I na koniec, przyznaję: nie było rzeczy, która by mi się nie spodobała. Bo zarówno fabuła, jak i styl pisarki, liczne środki stylistyczne które wprowadziła, to wszystko było świetnie połączone.

Dlatego też polecam wszystkim, wszystkim, wszystkim. Tym, którzy mają ochotę poczytać coś lekkiego, i tym, którzy lubią się wciągnąć. Jednym zdaniem: wszystkim tym, dla których nastoletnia, a zarazem tak dojrzała miłość nie jest przereklamowanym banałem. :)

9/10
 


Przepraszam też, że nie było mnie na waszych blogach, jak i na moim. Miałam pewne problemy, ale zamierzam to nadrobić. Do następnej recenzji! :)

     

wtorek, 6 listopada 2012

"Niebezpieczna rozgrywka", Keri Arthur



Nie pogrywaj ze mną...wrr


Tytuł: Niebezpieczna rozgrywka (t.4)
Autor: Keri Arthur
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 408


Riley Jenson. Od niedawna (wreszcie) Strażnik w Departamencie Innych Ras. Jak zwykle, bardzo energetyczna i seksowna kobieta, odwiedza kluby, w których szuka niecodziennych wrażeń. Ale gdy nie może dostać się do jednego z nich... Wcale nie rezygnuje! Wręcz przeciwnie: zaczyna pojmować sens całej sprawy jaką prowadzi, i tego kto rządzi całym interesem. Pakując się w niemałe kłopoty, stara się rozwikłać zagadkę i powstrzymać serię morderstw w Melbourne. Jak poradzi sobie, zważając na jej rozterki uczuciowe? No cóż, przekonajcie się...


Długo czekałam na tą część. Czekałam z niecierpliwością. Jutro wychodzi, tak, tak, kupię. Jednak pomyłka, nie jutro. Zmiana terminu. Brak książki w księgarni... I wiele innych. Ale wreszcie ją dorwałam. Stoi u mnie na półce, i mogę cieszyć nią moje oczęta. Podziwiam, oglądam, wycieram z gromadzącego się kurzu... Naprawdę przywiązałam się już do tego cyklu; to czwarta część, i choć nie mam zielonego pojęcia kiedy wychodzi następna część, już się nie mogę doczekać! ;) Ale mówmy o części czwartej...

Pani Arhur nie zaskoczyła. Znaczy się, zaskoczyła, normalka, ale nie tym że jej książka jest świetna! Bo ja ta, szczerze mówiąc, czuję się już przyzwyczajona do dobrego stylu autorki! Tak, tak, to naprawdę możliwe. A co takiego znajduje się w jej twórczości?

Osobiście zainteresowałam się cyklem Zew Nocy, po tym jak przeczytałam kilka sprzecznych recenzji i opinii. Świetna, wciągająca - pisaliście. Żenada, sam seks - twierdzili inni. A ja za to przyznam, że obydwoje mają trochę racji. Jednak skłaniam się do opinii pierwszej. Czemu? A to temu, iż próbuję wytłumaczyć wszystkim, którzy dziwią się, "jak to możesz czytać!" że bez seksu by się nie dało. Bowiem główna bohaterka jest wilkołakiem a pożywką dla nich jest seks! To tak jak dla wampirów krew, a ich uwielbiają przecież miliony czytelników na całym świecie ;)
Znaczy się, sprostuję: Riley jest dhampirem. Pół wilkołakiem, pół wampirem, z nadal rozwijającymi się zdolnościami paranormalnymi. Wszystko przez to, że jej byli kochankowie, starali się ją zapłodnić - i nie wahali się przed niczym, nawet wstrzykiwaniem różnych substancji do jej organizmu. Tak więc, poprzez tak ściśle zbudowaną fabułę, autorka wprowadziła nowe rzeczy do powieści. Bowiem w tej części spotykamy Riley, która narzeka na swoją stale powiększającą się moc. A to dlatego, że może być to dla niej szkodliwe. Jednakże nasza bohaterka nie jest głupia, wręcz przeciwnie. Dopóki lek nie wyrządził jej żadnej krzywdy, stara się korzystać z darów jakie los ją obdarował. W związku z tym, wreszcie zostaje Strażnikiem. I tu zaczynają się schody... Riley jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie, choć wydaje się tego nie zauważać. Czytelnik natomiast i owszem: serce bije mocniej, i nie możemy się doczekać, żeby dowiedzieć się, cóż takiego się stanie.

Ciekawie rozwinięty w tej części został również wątek miłosny. Szczerze mówiąc, muszę przyznać że to, co zrobiła Riley, co zrobił Quinn, było totalnym zaskoczeniem! Ale mówi się trudno i żyje się dalej! :) Natomiast drugi facet Riley, pokazał przed nami swoje dobre strony: opiekuńczość, bliskość, miłość. Czy nie tego nam potrzeba do szczęścia?

Wcale nie ukrywam, że ta część bardzo mi się podobała. Może nie tak jak poprzednie, ale nie mogę narzekać na nic! :) Pozostaje mi więc czekać tylko na następną część. :)
Niebezpieczną Rozgrywkę serdecznie polecam wszystkim którzy lubią poczytać coś niebanalnego, wciągającego, ciekawego, i co jest nagięciem rzeczywistości - czyli literaturą paranormalną.

8/10

sobota, 27 października 2012

"Zwiadowcy. Księga piąta. Czarnoksiężnik z Północy", John Flanagan



A teraz na swoim



Tytuł: Zwiadowcy. Księga piąta. Czarnoksiężnik z Północy (t.5)
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 382


Wreszcie Will został doceniony. Wstąpił w szeregi Korpusu Zwiadowców, został pełnomocnym Zwiadowcą, oraz własne lenno którym miał się zajmować. Spokojny rytm życia w lennie Seacliff zostaje przerwany gdy odwiedza je wysłanniczka Służb Dyplomatycznych, szczera i oddana przyjaciółka Willa, Alyss. Nie pojawia się jednak bez powodu - przywozi ze sobą cenne informacje, które zmuszają młodego Zwiadowcę do wyjazdu. Will kolejny raz bierze udział w niebezpiecznej misji, a życie nie tylko jego jest zagrożone. Pośród wielu tajemnic do odkrycia, jedna jest największa: kto jest tajemniczym czarnoksiężnikiem, i dlaczego do diaska otruł pana zamku Norgate? 

„Po moim zniknięciu miejscowi dodali dwa do dwóch. Wyszło im siedem.” 

Od naszego ostatniego spotkania z Willem minęło już kilka lat. Dokładnie pięć. Will tego czasu nie marnował. Został Zwiadowcą z prawdziwego zdarzenia; dokończył szkolenie u Halta, swojego nauczyciela i jednocześnie bardzo mu bliskiego człowieka; dostał nawet własne lenno, i w chwili przybycia do Seacliff nasza już piąta przygoda z Willem się rozpoczyna. 
Mimo swojego młodego wieku, i młodo wyglądającej twarzy oraz postury, Will zostaje dobrze przyjęty przez rządzących Seacliff. Nieco później, dzięki swojemu sprytowi, przebiegłości, ale także niemałym doświadczeniu, Will ratuje lenno z opresji. I choć to tutaj miałam okazję na dalszy ciąg historii, akcja zostaje przeniesiona w inne miejsce. Niebezpieczniejsze. 


To już nasze piąte spotkanie z przygodami Willa. Kończąc tą część, byłam przekonana - i nadal jestem, ściśle rzecz ujmując - że sięgnę po następne. Czemu? To proste. Powieści o Zwiadowcach zawierają w sobie coś takiego, czego życzyłabym sobie, aby każda czytana książka przeze mnie to miała. Zwiadowcy bowiem wciągają, nęcą i kuszą. Aura i tajemnice otaczające elitarny korpus stale wzmagają moją ciekawość. Chcę wiedzieć coraz więcej, czytać coraz więcej i umieć coraz więcej. Chcę więcej przygód z Willem, chcę więcej informacji o Halcie, chcę się dowiedzieć jak potoczy się wątek miłosny... Dowiaduję się, a jednocześnie mi mało, i mało. A autor - John Flanagan - wcale nie pomaga mi w zaspokojeniu swojej ciekawości! On ją podsyca! Gdybym nie lubiła tego pisarza tak bardzo, mogłabym rzec iż jest podłym draniem. Ale pod tym względem każdy autor jest bezwzględny. I za co my ich tak kochamy się pytam? :)

Wspomniałam o magicznej aurze i tajemnicach. Wspomniałam o ciekawości. Nie wspomniałam za to o tym, jak łączą się te wszystkie, oraz wiele innych elementów w spójną całość. Otóż to nic nadzwyczajnego. Połączenie świetnej fabuły, wielu zwrotów akcji, i tajemnic które ciekawią czytelnika. 
W rzeczy samej, fabuła nie jest banalna. Wręcz przeciwnie. Jak wspomniałam, gratką dla czytelnika są tajemnice i zagadki. To coś w rodzaju odgadywanki - pierwsza na to wpadnę ja, czy bohater książki? Trofea trafiają do obu stron. 

Mam nadzieję, że trochę was zachęciłam. Mimo że ogromnie polecam tą część, nadal zostaję przy twierdzeniu że pierwsza część była najlepsza. I właśnie od niej polecam zaczęcie cyklu - inaczej nie ma to zbyt wielkiego sensu. Tak więc jeszcze raz: polecam, polecam, polecam! 

„O wiele łatwiej [jest] wyleczyć zranione ciało niż cierpiąca duszę.”

9/10

  1. Ruiny Gorlanu
  2. Płonący most
  3. Ziemia skuta lodem
  4. Bitwa o Skandię
  5. Czarnoksiężnik z Północy
  6. Oblężenie Macindaw
  7. Okup za Eraka
  8. Królowie Conmelu
  9. Halt w niebezpieczeństwie
  10. Cesarz Nihon-Ja
  11. Zaginione historie

wtorek, 23 października 2012

"Wędrówka przez sen", Josephine Angelini




Nie chcę
Nie potrafię


Tytuł: Wędrówka przez sen (t.2)
Autor: Josephine Angelini
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 368


Sny mogą być wykańczające. Wiecie coś o tym? Helena wie. Owszem, są i piękne, połączone z naszymi marzeniami... Nie, ale to nie te. Helena miewa o dużą gorszą ich odmianę - i tak też się czuje. Jest padnięta, dlatego też idzie spać. Lecz gdy się budzi - jest jeszcze bardziej zmęczona. Ów męczący i powolny cykl, doprowadza ją do groźnego stanu - gdy ciało nie nadąża za umysłem, w konsekwencji czego z nimi obydwoma jest coraz gorzej. Lecz dzielna dziewczyna wie, że tylko ona ma szansę na przełamanie klątwy i uwolnienie od niej rodziny. Na swoje szczęście lub i nie, w krainie snów spotyka Oriona - boskiego, niezwykle umięśnionego i mężnego Sukcesora. Czy Orion w snach i Lucas na Ziemi zdołają utrzymać Helenę przy życiu? Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? I wreszcie: co robią bogowie na Ziemi?


Wędrówka przez sen to druga część znakomitej trylogii o Sukcesorach, czyli półbogach. W poprzedniej części, która możliwe że jest wam znana ( Spętani przez bogów), poznawaliśmy Helenę, Lucasa, Hektora, Kasandrę i innych dzieci bogów. Teraz zaś - zagłębiamy się w nich, dostrzegamy różnice, i wreszcie - ubolewamy że tak szybko się kończy. Ale powolutku.

„Przeszłam trasę do piekła i z powrotem w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłabym porzucić te uczucia, ale nie znalazłam dziury tak wielkiej i głębokiej.”

Przyznaję: po pierwszej części byłam poruszona. Długo czekałam na część drugą, ale wreszcie po przeczytaniu jej z czystym sumieniem mogę stwierdzić że również jestem poruszona. Już część pierwsza bardzo duży nacisk kładła na uczucie - i ta również. SPOILER Nie mogę też przeboleć, iż główni bohaterowie, zakochani, dowiedzieli się, jakoby mieli być rodziną. Męczę się z tą myślą od czasu przeczytania tamtej części i nadal się nie mogę pogodzić! 

A bohaterowie? Skrojeni idealnie. Nasza główna bohaterka Helena - piękna, nieśmiała dziewczyna, obdarzona niezwykłymi umiejętnościami; Lucas - ideał chłopaka, choć w drugim tomie poznajemy też jego 'wybuchową' stronę charakteru, przez co stał się jeszcze bardziej męski (aah *.*), Orion - poznajemy go dopiero w tej części - wysportowany, umięśniony, 'duży', opiekuńczy. Jak tu nie czuć się przy nim bezpiecznie?! :) Claire - przyjaciółka Heleny, zawsze czekająca w pogotowiu, wreszcie jej miłość rozkwita; Jazon - brat słynnego Lucasa, wraz z bliźniaczką Ariadną posiadają nadzwyczaj przydatne umiejętności; Hektor - jeden z moich ulubieńców. Opryskliwy, choć tak na prawdę to szczery i wiecznie zmartwiony o rodzinę. I jeszcze wiele, wiele, wiele więcej cudownych bohaterów, którzy aż zachęcają do przeczytania książki. 

A co sądzę o fabule? Kolejny raz pani Angelini dała niezły popis, i ma powody do dumy! Wędrówka przez sen jest pełna zwrotów akcji, tajemnic, zagadek, wątpliwości - czyli tego co czytelnicy lubią najbardziej! Czytając ją, nie mogłam się oderwać - a że posiadam w formie e-booka, czytałam do póki moje biedne oczy nie zaczęły mi łzawić - straszny mój los. Ale książka nie, wręcz przeciwnie. Cudo, cudo, cudo! 


Wędrówka przez Sen oraz część pierwszą Spętani przez bogów polecam wszystkim, którzy lubią paranormal, aczkolwiek z rzadko spotykaną mitologią w tle :) Tak banalne połączenie, a tak zachwycające ;) 
Zdecydowanie moje must read, must have :)

" - Jak mam o tobie zapomnieć? Jesteś częścią mnie. Żeby cię zapomnieć, musiałabym zapomnieć o sobie.” 
9.5/10

piątek, 19 października 2012

"Astrocalendarium 2013", Krystyna Konaszewska-Rymarkiewicz




Dowiedz się, co Cię czeka!




Tytuł: Astrocalendarium 2013
Autor: Krystyna Konaszewska-Rymarkiewicz
Wydawnictwo: STUDIO ASTROPSYCHOLOGII
Ilość stron: 304


Zastanawialiście się czasem, jaki będzie następny dzień? Czy przytrafi wam się coś ekscytującego, zabawnego, czy strasznego, lub wręcz przeciwnie - będziecie usypiać z nudów? Czy dochodziliście do wniosku, że niestety nie na wszystko macie wpływ? A może czuliście, że coś wami kieruje? I wreszcie: nie chcielibyście wiedzieć, co czeka was jutro? Teraz to możliwe! Chcecie się przekonać jak? Uwaga, tadam, tadam... Przed wami, Astrocalendarium 2013!


Ale zacznijmy od najważniejszego: czymże Astocalendarium jest?
Wyjaśnię swoimi słowami: istną przepowiednią. Lub inaczej - zbiorem wiedzy i informacji na temat poszczególnych dni w roku 2013; wkładem pracy p. Konaszewskiej-Rymarkiewicz; naszym osobistym przewodnikiem. Astrocalendarium jest niesamowicie przydatną rzeczą, dzięki której możemy sterować naszym życiem, unikać kłopotów gdy te są nam przewidziane, rozwiązywać napięte sytuacje zawczasu.

Fachowo natomiast, mogę wam udzielić informacji, jakoby Astrocalendarium było przewodnikiem astologicznym, który analizuje układy planet, Słońca i Księżyca. Dzięki niemu łatwiej jest nam się dostosować do oddziaływania ciał niebieskich.

Zapewne też, chcielibyście wiedzieć, jak Astrocalendarium wygląda "od kuchni". Otóż:

  • Wprowadzenie: zapoznanie użytkownika z symbolami jakimi autorka operuje w kalendarzu, omówienie różnych aspektów, całego roku 2013, wykresy
  • Omówienie prognoz dla osób z poszczególnych znaków
  • Kalendarz z omówionymi astrowpływami
Moim zdaniem, już sam schemat przedstawia się bardzo obiecująco. Dlatego właśnie zapragnęłam go mieć.
Ale oprócz tego, niesie bardzo ciekawą wiedzę. Uważam że z chęcią posłuchacie prognoz, na przykład na dzień... 26 lipca:
"Słabe tranzyty sugerują, że lepiej byłoby wstrzymać się od nieprzemyślanych poczynań. Możliwa fałszywa ocena faktów. Starajmy się mitygować nastroje oraz powściągać stymulowane dzisiejszą nadpobudliwością działania."

I jak, podoba się? Mi bardzo! Na zachętę dodam, że obok opisu każdego dnia, znajdziecie inne podstawowe informacje. Dodatkowo jest miejsce na notatki czy przemyślenia, więc z powodzeniem można nim zastąpić zwykły kalendarz. W związku z tym, wydaje się jeszcze praktyczniejszy niż na początku :)
Chciałabym więc wszystkim wam ogromnie go polecić, naprawdę super sprawa. I to nie tylko tym zainteresowanych tą tematyką. To świetny przewodnik dla każdego :) 

10/10

Za możliwość kontrolowania swoich nastrojów, dziękuję serdecznie wydawnictwu STUDIO ASTROPSYCHOLOGII!


poniedziałek, 15 października 2012

"Zwiadowcy. Księga czwarta. Bitwa o Skandię.", John Flanagan




Przyjaciół poznaje się w biedzie





Tytuł: Zwiadowcy. Księga czwarta. Bitwa o Skandię (t.4)
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron:384


Odkąd Evanlyn uciekła przed ogromnymi Skandianami, zabierając ze sobą Willa wgłąb lasu, minęło już trochę czasu. Na polance gdzie stała ich chatka śnieg zaczął już się topić; Słońce coraz częściej wychylało się z za chmur, ciesząc i jednocześnie martwiąc młodą księżniczkę. Poczekać czy uciekać? Co począć?
Problem rozwiązuje się sam: dziewczyna znika. Młody uczeń zwiadowcy zostaje postawiony pod ścianą, nie mając wyboru. Za wszelką cenę musi odnaleźć dziewczynę i uratować ją z rąk porywaczy. Tylko jak pokonać sześciu temudżeińskich wojowników? Z pomocą jednak przychodzą Willowi jak zwykle przyjaciele, na których może liczyć w tak trudnych chwilach. Jednak mimo uciechy, że ma ze sobą kogoś bliskiego swemu sercu, okazuje się że powinien mieć większe zmartwienia.. Oto kilkutysięczna armia zamierza napaść na Skandię. Jak zachowa się nieprzyjaciel względem Arlueńczyków, i czy zjednoczy się z nimi aby móc stawić czoło potężnej armii temudżeińskich jeźdźców? Czy przyjaźń skandyjsko-arlueńska jest jednak możliwa? Aby dowiedzieć się tego wszystkiego, zajrzyjcie do tomu czwartego, wspaniałej serii o przygodach pewnego roztropnego, młodego zwiadowcy. :)

Czy znana jest wam seria Zwiadowcy?

  • Tak? Mam nadzieję że się podoba równie mocno jak mi :) 
  • Nie? Na co czekacie? :) Zabierać się prędko! :)

Zakładając że choć trochę słyszeliście o serii Zwiadowcy, opisałam wam powyżej to, co uznałam za potrzebne informacje. Dla niektórych będą tylko przypomnieniem, innych mam nadzieję zachęcą. Tak czy inaczej, otwarcie mówię: Zwiadowcy jak zwykle mistrzem!

Zastanawiam się, co jest w nich takiego, że przyciągają mnie jak magnes. Lecz nadal nie wiem. Może to sprawka świetnie wykrojonej fabuły? Ciągłego napięcia, wielu zmartwień, ulg, pociech? Lub wykreowanych bohaterów? Ich skrajnych charakterów - od uczuciowej Evanlyn i mężnego, nieco prostackiego Horace'a, poprzez Willa - ciekawego świata, inteligentnego i skrytego chłopca, ucznia Zwiadowcy, do Halta - srogiego nauczyciela, mającego jednocześnie dobre serce, wielką duszę i ogromne doświadczenie? Wreszcie - może to za sprawą zastosowanych środków? Dużej ilości zwrotów akcji, wartkich chwil? 
Chyba wszystko to składa się na sukces, o jakim inni mogliby tylko pomarzyć, a John Flanagan go osiągnął. 


Znów też, czytając Zwiadowców, możemy obserwować jak zmieniają się nasi bohaterowie. Autor kontynuuje proces dorastania, dojrzewania młodych bohaterów, ale też zarazem stara się pokazywać, że dorośli ludzie też się starzeją. Dlatego też uważam, że ta książka nie jest tylko głupią opowieścią fantasy, lecz zawiera jakieś prawdy, motta czy przesłania. 

W związku z powyższym, uważam że naprawdę jest godna polecenia. Nadaje się nie tylko dla dzieci i młodzieży, ale też dla troszkę doroślejszych, aczkolwiek lubiących historie z przesłaniem.
Polecam gorąco wszystkim! :)

  1. Ruiny Gorlanu
  2. Płonący most
  3. Ziemia skuta lodem
  4. Bitwa o Skandię
  5. Czarnoksiężnik z Północy
  6. Oblężenie Macindaw
  7. Okup za Eraka
  8. Królowie Conmelu
  9. Halt w niebezpieczeństwie
  10. Cesarz Nihon-Ja
  11. Zaginione historie

środa, 26 września 2012

"Rosyjski Gramatyka", wyd. Edgard



Uczę się języków!



Tytuł: ROSYJSKI Gramatyka
Wydawnictwo: EDGARD
Ilość stron: 230


Zapewne każdy z was, uczył się (a może wciąż się uczy?) języków obcych. Najczęściej jest to angielski, jednakże w dobie dzisiejszej potrzeby komunikacji międzynarodowej, musimy umieć więcej języków. Oczywiście można zakładać że większość mówi już w języku angielskim, ale nie bądźmy aż takimi optymistami! Wyjeżdżając (np.) do Rosji, porozumiewać się będziemy zapewne nie tylko z osobami wykształconymi, ale też tymi mniej. I właśnie w takich sytuacjach potrzebujemy znajomości kolejnego języka. Dlaczego więc nie miał by to być język rosyjski? W końcu Rosja jest niedaleko nas, więc możemy go potrzebować. Zakładając zatem że zgadzacie się ze mną, zachęcam was do dalszej lektury. A o czym rozmawiamy? Ano o Rosyjskiej gramatyce! 


Zgodnie z powyższymi słowami, przedstawiam wam (ta dam, ta dam...) ROSYJSKI GRAMATYKA!
Jak można przeczytać na okładce, jest to ni mniej ni więcej, tylko "Praktyczne repetytorium z ćwiczeniami dla początkujących i zaawansowanych". A ja zgadzam się z tym w stu procentach.
Całe repetytorium, podzielone mamy na działy. Zgodnie ze zdaniem "[...] dla początkujących [...]", zaczynamy od najprostszych tematów, jakimi w tym przypadku są:
* Alfabet - pisownia, wymowa i przykłady
* Rzeczowniki (Pisownia rzeczowników, liczba, rodzaj, itp.)
* Czasowniki
I tak dalej, dalej i dalej :) Dotąd aż wiemy wszystko o gramatyce rosyjskiej. ;)
Jednak sucha teoria nie jest kluczem do sukcesu. Dlatego też mamy tutaj wiele ćwiczeń, które pozwolą uporządkować i usystematyzować zdobytą przez nas wiedzę.

Ogólnie rzecz ujmując, uważam że te repetytorium posiada wszystko, co posiadać powinno :) Myślę że każdy znajdzie coś dla siebie - i początkujący i zaawansowany. Wszystko zostało bardzo czytelnie i zrozumiale wytłumaczone, dlatego też uważam, że nie będzie problemu ze zrozumieniem.

Jak głosi okładka, repetytorium przygotuje nas do różnych egzaminów, może służyć jako powtórka :)
Ciekawą rzeczą są też tablice - koniugacyjne i deklinacyjne :) Myślę że to spore ułatwienie, nie trzeba buszować po internecie czy innych źródłach, ucząc się z tej książki :)

To tyle. Jak widzicie serdecznie polecam wam tą pozycję! :)


Za możliwość nauki języka rosyjskiego, serdecznie dziękuję wydawnictwu EDGARD!


niedziela, 23 września 2012

"Zwiadowcy. Księga trzecia. Ziemia skuta lodem.", John Flanagan




Za wszelką cenę



Tytuł: Zwiadowcy. Księga trzecia. Ziemia skuta lodem.(t.3)
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 331


Wzburzone fale i lodowata woda. Słońce za skłębionymi chmurami, nie ogrzewające zupełnie niczego. Morze.
Will i Evanlyn płyną do Skandii, należącym do ich porywacza - Eraka, oraz jego zbójeckiej kompanii. O swój los martwią się coraz bardziej, zważywszy na to, że pogoda zmienia się na coraz gorszą. Gdy wydaje się że już nie może być gorzej, fale zalewają cały statek...
Gdzieś daleko w tyle, na swym koniu jedzie najlepszy zwiadowca w Królestwie, za swym uczniem, któremu poprzysiągł, iż go uratuje. Jednak z każdym dniem to zadanie wydaje się trudniejsze, i trudniejsze... Mając jednak przy boku osławionego chwałą ucznia szkoły rycerskiej, gna przed siebie nie bacząc na niebezpieczeństwo. Czy uda mu się uratować swego ucznia? I jak daleko będzie musiał się posunąć?


„Jednak nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. Najważniejsze, żeby wierzyć, nie poddawać się. Tego nauczył mnie Halt. Nigdy się nie poddawaj, bowiem kiedy pojawi się sposobność, musisz być gotów, żeby z niej skorzystać.”


To już moje trzecie spotkanie z serią, i po raz kolejny muszę przyznać, że udało się. Jak zawsze, książka była niezwykle wciągającą lekturą. W tym temacie nie mogę nic innego o niej powiedzieć - autor tworzy niezwykle barwną historię, z wieloma "efektami specjalnymi", momentami zaskoczenia oraz zwrotami akcji, jakich nie powstydzili by się najlepsi pisarze. I mówiąc szczerze, bez żadnych skrupułów Johna Flanagana do takowych mogę zaliczyć. ;) 
Jak wspomniałam, lektura była wciągająca. To samo mogę powiedzieć o fabule. Bowiem mimo tego, że kolejny raz spotykamy się z tymi samymi bohaterami, wcale nie jest nudno, a wręcz przeciwnie. Nasi bohaterowie dorastają, a my to obserwujemy. Z dnia na dzień stają się mężniejsi. Czasem jednak czytamy również o upadkach. Ale po cóż one byłyby, jeśli nie po to, ażeby móc się podnosić po raz kolejny, po raz kolejny stawać się silniejszym człowiekiem? 
Jak mówię: postacie dorastają. Stąd też zachodzące w nich zmiany. Poznajemy ich nowe oblicza, czasem lepsze, czasem gorsze. Na tej płaszczyźnie, najbardziej zaskoczył mnie Erak. Pokazał swoje dwa oblicza, a to było ciekawym posunięciem ze strony autora. Poznajemy go od drugiej strony, a to zaś wzbudza w nas mieszane uczucia, prowadzi do wahania ze strony czytelnika. 
Poza tym, pojawia się też tu wątek miłosny. Bardzo nikły, przyznaję, ale... po nitce do kłębka!

Ogólnie rzecz ujmując, wydaje mi się że ani druga, ani ta, trzecia część nie dorównują Ruinom Gorlanu (t.1), choć i te również oceniam bardzo wysoko. 
Uważam też, że seria Zwiadowcy jest jedną z lepszych serii fantastycznych przeznaczonych dla nastolatków, i gorąco zachęcam do zabrania się za nią.  :)
Polecam więc wszystkim lubiącym fantastykę, wiele zwrotów akcji, i minione epoki! :)


„- Halt? - odezwał się nieśmiało. Usłyszał westchnienie jadącego obok niego niskiego, krępego mężczyzny - Już myślałem, że złapałeś tu jakąś cudzoziemską chorobę - zauważył Halt - Od trzech minut nie zadałeś żadnego pytania.
9/10


Wybaczcie mi proszę, tak długą nieobecność, i moje sporadyczne recenzje. Nowa szkoła, nowe miejsce i nowi ludzie - sami wiecie. Ale postaram się wrócić tutaj z wieloma recenzjami i nowymi pomysłami, zapewne będzie też jakiś konkurs! :) 

niedziela, 16 września 2012

"Zaraźliwa moc myślenia", Dr David R. Hamilton






Inni mają na mnie wpływ




Tytuł: Zaraźliwa moc myślenia
Autor: Dr David R. Hamilton
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Ilość stron: 292


" Czyż nie byłoby świetnie, gdybyś zamiast łapania okropnego przeziębienia, złapał dobry nastrój swojego przyjaciela lub zdrowe nawyki kolegi z pracy? Ta przełomowa książka udowadnia, iż emocje naprawdę są zaraźliwe. Wszystko, co myślisz i robisz może być odczuwane przez innych ludzi, nawet tych oddalonych od Ciebie o setki kilometrów."*

Czy myślenie jest zaraźliwe? Z pewnością. Wiemy o tym nie od dziś, choć możliwe że tak naprawdę wcale się nad tym nie zastanawiamy. Zawsze, nawet podczas rozmowy z drugą osobą, na naszej twarzy pojawiają się różne emocje. Gdy rozmawiamy o sprawach przykrych i bolesnych, to właśnie takie emocje władają naszą twarzą. I najczęściej druga osoba je odzwierciedla. Po prostu zaraziliśmy ją myśleniem.
Działa to również w drugą stronę - widząc osobę wyprostowaną, uśmiechniętą i spokojną, udzielają się nam właśnie takie emocje. A wszystko to za neuronów lustrzanych.

Neurony lustrzane to tylko mała część tematyki, jaką porusza autor. Choć muszę przyznać - stale nam towarzyszą. Bowiem głównym tematem książki, są myśli. W taki, czy inny sposób, Dr Hamilon nawiązuje do nich przez cały czas. Ażeby nie podawać nam tylko suchych informacji (jak to w wielu poradnikach bywa), np. w pierwszym rozdziale mamy przytoczoną historię. Dopiero później przystępujemy do analizy i wyjaśnienia takich a nie innych zachowań o jakich przeczytaliśmy. Na końcu możemy spotkać się z wieloma opisami badań i różnego typu doświadczeń.

Sama tematyka, jest niezwykle interesująca. Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś zupełnie innego, i nie urywam - gorszego. Ale jestem mile zaskoczona. Zupełnie inny niż większość poradników! :)
Tematy więc, są mniej i bardziej ciekawe, w zależności od tego, kto co lubi. Mi na przykład spodobało się to: "korzyści ze związków". Ciekawiło mnie, więc zajrzałam, i przyznaję, że dowiedziałam się ciekawych rzeczy :)
Ale jest więcej takich tematów, który pasowały by i wam. Są to prawie tylko i wyłącznie informacje, które przydają się w codziennym życiu. Dlatego też, ten nie jest tak bezużyteczny jak niektóre poradniki. Poza tym, uważam że to książka o tematyce bardzo na topie. Zawiera bowiem wiele rad, które przydadzą nam się chociażby podczas ubiegania się o pracę, czy kształtowaniu pozycji w społeczeństwie do jakiego trafiliśmy.

Podsumowując: uważam że książka jest jedną z najlepszych tego typu. Dla mnie, jest najlepszą, i najbardziej odpowiednią. Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania, i tego samego wam życzę! :)
Tak więc: zachęcam do lektury! :)


Za możliwość wgłębienia się w sprawy dotyczące naszych myśli, serdecznie dziękuję wydawnictwu Studio Astropsychologii!


* opis z tyłu książki


środa, 5 września 2012

"Skrzydła nad Delft", Aubrey Flegg




Daj się... namalować!



Tytuł: Skrzydła nad Delft
Autor: Aubrey Flegg
Wydawnictwo: ESPRIT
Ilość stron: 256


Louise Eeden, mieszkająca w Delft, w Holandii, jest córką znanego projektanta porcelany. Jako mądra i świadoma swoich czynów dziewczyna, wie, że oczekuje się od niej, iż poślubi niejakiego Reyniera de Vriesa, aby dwa zakłady porcelany mogły się połączyć. Jednocześnie jako człowiek, ma też swoje odczucia, i w związku z nimi, Reyniera nie widzi jako swego męża. W zamian za niego, poznaje Pietera, ucznia samego Mistrza. Czy mając na uwadze fakt, że jej matka umiera, a ojciec jest coraz słabszy, pomoże mu w osiągnięciu sukcesu? Jak potoczą się losy młodej panny Eeden? Jeśli chcecie wiedzieć, zapraszam do lektury! :) 

Skrzydła nad Delft to książka iście magiczna. Nie ma tu co prawda fantastyki, ale za to jest klimat, są postacie i miejsca. Miejsca, których opisy autor ubrał w słowa tak, jak gdyby były to czary. Postacie otulił ich cechami charakterystycznymi, jak nagie ciało ubrane w satynę. I klimat. Ten zaś, stworzył niepowtarzalny. Mogę zatapiać się w tym świecie, i wcale nie mam ochoty wychodzić. Jak autorowi udało się to zrobić - tego nie wiem. Jednakże zrobił to wyśmienicie.
Tak, zachwalam, i zachwalam. Bo jest co. Pan Flegg włożył bardzo dużo pracy w to, aby Skrzydła nad Delft wypadły znakomicie. I tak się stało. Choć niekoniecznie co do fabuły, ale o tym może później.
Czasem zdarza mi się, zachwycać nad światem jaki przedstawia nam autor, i nie jest to wcale najczęściej świat fantastyczny. Nie, to po prostu zwykłe życie, ale przedstawione tak, jak gdyby było inaczej. Opisy uliczek, domów, ubrań, krajobrazów - wszystko to, w Skrzydłach posiadało jakiś efekt "dostojności". Poza tym, że dobrze mi się to czytało, wzbogacało również książkę. Czyli rzecz na plus!

Wspomniałam wyżej, że fabuła nieco mnie rozczarowała. I w istocie tak było. Do dosłownie kilku ostatnich rozdziałów, nie mogłam wytrzymać z ciekawości. Ale dalej było niestety tylko gorzej :(
Spodziewałam się jakiegoś przeciągania, i w ogóle, trzymania czytelnika w niepewności, ale... Nic takiego się nie zdarzyło. Bach, bach, i już wiemy że Ten czy Tamten wyleci z życia dziewczyny. Proste? Zbyt proste. A potem co? Nagle niepasujące zbytnio tematy do całej treści, dziwne wydarzenia. Właściwie, był to chaos!
Zakończenie zdecydowanie mogłoby pokusić się o tytuł jednego z gorszych, jakie czytałam. Jednak nie uważam, ażeby konieczne było obniżanie jej jakoś ogromnie oceny za to. Niemniej jednak, w ogólnym rozrachunku, wypada gorzej, choć zapowiadało się tak świetnie!
Ogólnie jednak, fabuła jest wciągająca. Przenosimy się do XVII wieku, do Holandii.

Zdecydowanie też, nie można pomijać okładki! Przyciąga wzrok, i to na nią jako pierwszą, zwróciłam uwagę. Bardzo intensywny kolor sukni, zielony, i cała postać dziewczyny, wydaje nam się narzucona przez autora okładki, jako pierwszoplanowa. I rzeczywiście tak jest. Graficy spisali się świetnie ;)

Podsumowując: godna polecenia, choć może zawieść :)

7/10

Za możliwość spędzenia miłego wieczoru w XVII wiecznej Holandii, serdecznie dziękuję wydawnictwu Esprit!


wtorek, 21 sierpnia 2012

"Kuszące zło", Keri Arthur



Niebezpieczeństwo mnie przyciąga




Tytuł: Kuszące zło (t.3)
Autor: Keri Arhur
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 430


Skończyła się zabawa. Teraz czas na prawdziwą walkę. Riley sama już nie wie, co jest dobre a co złe. Wie jedno: należy zniszczyć Starra. Raz na zawsze. Chcąc za wszelką cenę spełnić swój cel, stara się przeniknąć do środowiska wroga, i pozbyć się go za pomocą jego własnej broni. Czy uda jej się dopiąć swego, mając przy boku najseksowniejszego wampira jakiego kiedykolwiek poznała, oraz wilka o tak potężnej aurze? Jak to odbije się na niej? Żeby się przekonać wystarczy zajrzeć...


To już moje trzecie spotkanie z piórem Keri Arthur, trzecie w tym cyklu, i - na szczęście znów udane. Nawet bardzo. Ale po kolei.
Kuszące zło trzecia część cyklu Zew Nocy. I jak na razie, ostatnia jaka została wydana, choć już w najbliższym czasie światło dzienne ma ujrzeć część czwarta. Czy będzie tak samo dobra jak jej poprzedniczki - zobaczymy. Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czytać i recenzować te dzieła, które zostały już wydane w języku polskim.

Jeśli miałabym porównywać wszystkie trzy części do siebie, to od razu powiem, że część druga była ciupkę lepsza. Ale to nie dużo, dlatego jestem w stanie wybaczyć, zważywszy na to, że seria jest jedną z lepszych jakie czytałam. Ma w sobie to coś co mnie osobiście urzeka, i przyciąga. I znowu poruszę ten wątek - zawiera też dużą ilość scen erotycznych. Kto dobrze zna serię, zauważy że wcale nie jest to wadą ;)
Tym czym lubię, są też bohaterowie. Autorka świetnie ich wykreowała, nadając im niepowtarzalne cechy, które czynią ich wyjątkowymi. Przede wszystkim nie są głupi, nie okazują się odwagą graniczącą z głupotą w momentach do tego niewskazanych, ale też zachowują zimną krew gdy jest taka potrzeba.  Mamy tutaj Riley, główną bohaterkę - odważną, a jednocześnie bojącą się o swój los, Quinna - seksownego wampira, który mam nadzieję postara się, i zdobędzie serce Riley, Kade'a - koniokształtnego, z którego Riley na pewno nie zrezygnuje zbyt szybko, Kellena - stanowczo zbyt stanowczego ( ^^), Rhoana - ukochanego brata, oraz Jacka - troszkę wścibskiego szefa. Czy wy też zauważyliście, że główne postacie to oprócz Riley, sami mężczyźni? I tak w istocie jest. Właściwie to nie ma tam wielu kobiet, a jeśli są- nie odgrywają większej roli. Dzięki temu uzyskujemy efekt, o jaki zapewne chodziło autorce - Riley wydaje się nam niepowtarzalna, jedyna i oryginalna.

Jeśli chodzi natomiast o zasób słownictwa autorki, czy środki jakie zastosowała - zdecydowanie nie możemy narzekać. Pani Arthur stanęła na wysokości zadania, sprostała wyzwaniu. Dzięki temu nie nudzimy się czytając jej prozę, bowiem naszpikowana jest epitetami, ubarwieniami, i innymi cudami ;)

Cóż, na koniec nie mogę wręcz napisać nic innego, jak tylko: polecam. :)
W tym miejscu też, chciałam ogłosić - nie mogę doczekać się kolejnej części! :)

9/10


A tu coś klimatycznego, tak żeby umilić czas:

Jestem w tym zakochana! ♥

piątek, 17 sierpnia 2012

"Niemiecki. Fiszki. Praktyczne zwroty konwersacyjne", wyd. Edgard





Tylko mnie przekręć 




Tytuł: Niemiecki. Fiszki. Praktyczne zwroty konwersacyjne
Wydawnictwo: Edgard
Ilość: 500 karteczek



Ostatnio nauka języków(choć nie tylko), poprzez fiszki to bardzo popularna rzecz. I polecana również. A ja, uwielbiam języki, szczególnie niemiecki i angielski. Skoro wszyscy chwalą, i chwalą, dlaczego by się z nimi nie zapoznać? No właśnie, więc zróbmy to! ;)

Ale od początku. Fiszki to małe karteczki, które po jednej stronie zawierają wyrażenie, oraz zdanie w którym zostało ono zastosowane np. w języku polskim, a na odwrocie - w drugim języku. Wygląda to tak:


Owe fiszki są bardzo praktyczne. Zostały podzielone na 16 grup tematycznych, dzięki którym nauka idzie zdecydowanie łatwiej. Możemy wybrać, którego działu aktualnie chcemy się uczyć, i do roboty :)
Ciekawą sprawą jest również fakt, że tak naprawdę nie musimy się zbytnio wysilać, uczymy się gotowych zwrotów. 

Czy dzięki fiszkom, skuteczniej uczę się języka niemieckiego? Zdecydowanie tak. Wystarczy że przejrzę kilka razy karteczkę, i już ją zapamiętuję. Ale nie wszystko na raz... Polecam stopniowe przeglądanie karteczek. Mój plan nauki wygląda tak: fiszki podzieliłam na 5 części, po 100 fiszek w każdej. Codziennie przeglądam 100 innych fiszek, i tak od poniedziałku do piątku włącznie. W sobotę mam przerwę od nauki, natomiast w niedzielę, powtarzam wszystkie. 2 razy. Od poniedziałku od nowa. Jest to mój sposób na naukę, ale każdy może wypracować swój własny. Zdecydowanie do tego zachęcam, zważywszy na to, że fiszki nadają się na każdą porę.
Szczególnie polecam naukę podczas np. jazdy autobusem/pociągiem, czy w czasie nudnego wykładu, lub wolnej godziny między lekcjami. 

Podsumowując: fiszki polecam wszystkim, bez względu na wiek, czy poziom zaawansowania językowego, bowiem istnieją ich różne rodzaje. Te szczególnie przypadły mi do gustu, i zamierzam się z nich uczyć, tak więc i wam je polecam :) 
9/10

Za możliwość szlifowania swoich umiejętności językowych, serdecznie dziękuję wydawnictwu Edgard








poniedziałek, 13 sierpnia 2012

"Całując grzech", Keri Arthur



Tylko nie wpakuj się w kłopoty

Tytuł: Całując grzech (t.2)
Autor: Keri Arthur
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 429


To nie przypadek, że Riley Jenson, pół wampir pół wilkołak budzi się naga w nieznanym dla siebie miejscu, i nie pamięta jak tu się znalazła, ani po co. Ostatni tydzień też jakoś wyleciał jej z głowy... I w końcu dlaczego zamiast budynków są atrapy, a w stajni przetrzymywany jest najseksowniejszy ogier jakiego kiedykolwiek widziała? Mimo że nadal nie jest Strażnikiem, Departament wciągnął ją w śledztwo, a ona wpadła w nie jak śliwka w kompot. Bo Riley się nie poddaje, musi go zabić.

„Ja i powodzenie znamy się tylko z widzenia.”

Poprzednią część, Wschodzący księżyc recenzowałam stosunkowo niedawno. Jednak prawie od razu zabrałam się za Całując grzech, bowiem wprost nie mogłam się doczekać. Czy słuszne było moje zniecierpliwienie? Jak najbardziej!
Druga część serii Zew Nocy, jest dużo lepsza niż jej poprzedniczka. Dodatkowo i spojrzenie mam nie te, bo do pewnych kwestii się już przyzwyczaiłam. Jak na przykład do seksu w książce. To po prostu wilcza natura głównej bohaterki, i dawno się już z tym pogodziłam. Także za to, na pewno nie będzie minusa. 
Ciekawsza jest też fabuła - zdecydowanie mocniej wciągająca niż poprzednia. Więcej się dzieje, i więcej zwrotów akcji. Do akcji wkraczają też nowe osoby, aby na pewno nie było nam nudno. I tu także następuje kolejny plus, bo oprócz osób, poznajemy też nowe stwory. Muszę przyznać że autorka ma bujną wyobraźnię, nie ma co ;) 

Lubię książki, które czyta się z zapartym tchem. Lubię też takie, które po prostu są miłą lekturą. I wreszcie - lubię takie, które są połączeniem obydwu tych cech. Ta jest. Jest lekka, pisana prostym językiem, ale nie prostackim, miło się ją czyta. Na pewno znacie takie książki. Z drugiej strony, ma wciągającą fabułę, i wprost nie mogę się od niej oderwać. Takie też znacie. A ich połączenie? Skutkuje oto tą książką. 
Ciekawą sprawą są też bohaterowie. Różni jak dzień, i noc. Koniokształtny, wampir i wilkołak, to zabiegający o względy Riley mężczyźni, którzy mają dość ostre charaktery. I sama Riley - ostra, ale przy tym kobieca, i wymagająca. Całując grzech to istna mieszanka temperamentu. 

Podsumowując: książkę polecam wszystkim miłośnikom paranormalu, oraz tym, którym podobała się część pierwsza! :)

„Piękno to kwestia gustu. Nie zawsze widać je na pierwszy rzut oka.” 
9/10

piątek, 10 sierpnia 2012

"Niemiecki nie gryzie", wyd. Edgard





Weź niemiecki w swoje ręce







Tytuł: Niemiecki nie gryzie
Wydawnictwo: Edgard
Ilość stron: 160




Do serii języków Nie gryzących, czyli np. niemiecki nie gryzie, hiszpański nie gryzie, itp., zdecydowanie nie byłam przekonana. A potem tak jakoś się złożyło, że dostałam ją do recenzji, i co? Zdecydowanie żałuję swojego poprzedniego nastawienia. Czemu? Przekonajcie się!

Na samym początku mamy wprowadzenie. Nieco o książce, o tym jak z niej korzystać, i tak dalej. Dalej - bardzo ważny jak dla mnie rozdział - Wymowa. Możemy zarówno posłuchać wymowy, jak i sami wypowiadać spółgłoski i samogłoski. Istnieje tu bardzo ważny podział, na m.in.:wymowa samogłosek, samogłosek z przegłosem, dwugłosek, wyjątków... Dzięki nim, zdecydowanie poprawiłam swoją wymowę, i wreszcie zrozumiałam, ' czemu tak, a nie inaczej'. Dalsze działy są tematyczne. I tak na przykład zaczynamy na Pierwszych kontaktach, przebywamy na przykład przez Pracę i Podróże aż do Zdrowia. Uważam że to bardzo logiczny podział, ponieważ w ten sposób możemy usystematyzować swoją wiedzę.

Co ciekawe i dobre dla naszej nauki, nie dostajemy tylko porcji suchych informacji. Wręcz przeciwnie. Najpierw zapoznajemy się ze słownictwem, tym gdzie go stosujemy, itd. Możemy też wysłuchać nagrań i poćwiczyć wymowę powtarzając za lektorem, lub po prostu wsłuchując się w np. dialog. Dalej znajdują się ćwiczenia, sprawdzające to, czy faktycznie coś zostało nam w głowie, oraz pomagające w zapamiętaniu informacji.Ważnym jest, że ćwiczenia te, nie kładą nacisku tylko na jedną metodę, ale są różnorodne, dzięki czemu samouk wcale się nie nudzi.
Na końcu każdego działu natomiast, znajdziemy mini słowniczek, w którym znajdują się słówka i zwroty jakie spotkaliśmy podczas omawiania danego działu - a nie pojawiły się w ćwiczeniach. Również dzięki nim można się sprawdzić.

Dobre dla nas jest również to, że nie ma tu samego słownictwa, ale też gramatyka. Nie jest natomiast tego za  wiele - odpowiednia porcja informacji dla tych początkujących, jak i trochę w tym już siedzących.

Przyznaję więc, że mi, Niemiecki nie gryzie bardzo się podobał. Nie miałam jeszcze styczności z wieloma samouczkami, więc nie mam do czego porównywać, niemniej jednak - ten jest godny uwagi. Jak najbardziej, polecam wszystkim!
10/10

Za możliwość szlifowania swoich umiejętności językowych, serdecznie dziękuję wydawnictwu Edgard!