wtorek, 12 marca 2013

"Zawsze przy mnie stój", Carolyn Jess Cooke


Aniele Boży, Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój




Tytuł: Zawsze przy mnie stój
Autor: Carolyn Jess Cooke
Wydawnictwo: Otwarte dla Ciebie
Ilość stron: 311


Wiele razy w swoim życiu zwracaliśmy się w modlitwie do naszego Anioła Stróża, aby bez względu na porę dnia czy nocy, zawsze się nami opiekował, i z nami był. Ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, że to my musimy otworzyć się na ich obecność? Że one zawsze są przy nas? Że to my musimy chcieć?

Ruth to Anioł Stróż Margot, czyli jej samej kiedy jeszcze żyła. Od Najwyższego dostała polecenie, aby strzec jej przed najgorszym. Jednak ona, widząc co sama ze sobą robiła w przeszłości, chce zmienić bieg wydarzeń. Czy się jej uda? Czy mimo że zawarła pakt z demonem, i poświęciła swoje anielskie życie, będzie potrafiła uratować Margot od najgorszego? Sami sprawdźcie :)
Corolyn Jess Cooke jest filmoznawczynią
oraz wielokrotnie nagradzaną poetką.
Na Uniwersytecie Northumbria uczy
kreatywnego pisania.
Mieszka w Anglii z mężem i trójką dzieci.
(od wydawcy) 

„Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie.”


Wbrew pozorom, Carolyn Jess Cooke nie przedstawia nam powieści typu paranormal. Jest to zwykła-niezwykła powieść o uczuciach towarzyszących człowiekowi, tych dobrych i złych, o  tym jak warto zadbać już w młodości o jakość życia, i o tym, jak ważni są dla nas nasi bliscy. To opowieść o nas samych, o tym że powinniśmy czasem zastanowić się, jakich wyborów dokonujemy.

Zawsze przy mnie stój to jedna z tych powieści, które mimo tego że poruszają najważniejsze kwestie związane z naszym życiem, to czyta się je zaskakująco łatwo. Zdecydowanie styl pisania autorki nie jest rzeczą do której mogłabym się przyczepić. Wręcz przeciwnie. Czytając, nie spotkałam ani jednego niezrozumiałego dla mnie słowa, a jednocześnie nie była to tekst złożony z najprostszych zdań lub słów. Autorka nie pogubiła się z wątkami, bo po prostu nie były one zbytnio rozbudowane. Właściwie rzecz ujmując, mamy tutaj jeden główny wątek, niczym silny nurt rzeki, który to wyznacza trasę. Ponadto, autorka dołożyła wszelkich starań, aby czytanie szło jak po maśle. Gdy raz wciągniecie się, trudno będzie odłożyć książkę na bok. Mimo że ma ona ponad trzysta stron, zdecydowanie można ją pochłonąć w dwa czy trzy zimowe (nadal! :< ) wieczory, spędzone z kubkiem herbaty w dłoni.

Sama fabuła również jest ciekawa, a to za sprawą rozbudowanych charakterów. Otóż postacie które są nam przedstawione, mają skomplikowane i poplątane osobowości. Mają wiele sprzeczności w sobie, i pretensji do drugiej osoby. Ale zaraz, zaraz, czy to wam nie przypomina... Nas samych? Ależ tak!
Postacie wykreowane przez panią Cooke, są niezwykle realistyczne. Czytając miałam wrażenie że skądś znam te dokonywanie wyborów, te rozterki które nas dopadają, te emocje, towarzyszące Margot i Ruth przez ich wspólną tułaczkę.

„Czasem od rozpaczy do pogodzenia się z losem trzeba pokonać bardzo długą drogę.”


Przez całą powieść szczerze kibicowałam Ruth, aby dokonała tego, co miała w planach. Ale nawet nie wiecie jaka trudna jest egzystencja Anioła Stróża! Przecież my sami go nie widzimy, nie słyszymy, i nie chcemy w naszym życiu.
Zawsze przy mnie stój skłania do przemyśleń i refleksji, a chyba właśnie to jest jedną z najważniejszych rzeczy dla autora: aby książka wniosła coś do naszego życia.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy mają ochotę zmierzyć się nie tylko z przeciwnościami losu, ale i także z samym sobą. Tym, którzy potrafią spojrzeć wstecz, i nauczyć się, że powiedzenie które tyle razy słyszeliśmy z ust rodziców, dziadków, a nawet nauczycieli - dwa razy przemyśl zanim coś zrobisz - naprawdę ma jakiś sens. Niech przeczytają również Ci, którzy lubią ciekawe książki, bo być może ona pozostawi jakiś ślad na waszych sercach ;)

„Jest tutaj kilkoro złych ludzi, tego możesz być pewna. Źli ludzie są wszędzie. Może to nawet lepiej, że spotkasz ich już teraz. Wierz mi, im wcześniej nauczysz się nie cierpieć przez głupców, tym lepiej.”

7,5/10

piątek, 8 marca 2013

"Kroniki Ellie. Wojna się skończyła, walka wciąż trwa", John Marsden



Trzeba walczyć o lepsze jutro





Tytuł: Kroniki Ellie. Wojna się skończyła, walka wciąż trwa (t.1-kont. serii "Jutro")
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 302


Gdy kończy się wojna nie wiadomo czego można się spodziewać. Zależy to od tego, która strona wygrała - no i jeśli przeciwnik zagarnął pierwotnie nasze ziemie - na czyich się znajdujemy. Ellie i jej przyjaciele znaleźli się w dość nieprzyjemnej sytuacji. Są na swojej ziemi, ale... ale ona znajduje się na pograniczu. Co to oznacza w praktyce? Stałe zagrożenie. Bo mimo tego że wojna się skończyła, to walka wciąż trwa.


Przypomnijmy sobie co nieco o serii Jutro. Opowiada ona o grupie nastolatków, którzy wyjeżdżają na biwak, a po kilku dniach przebywania w dziczy, wychodząc w stronę cywilizacji, nie spotykają niczego, co mogło by świadczyć o tym, że wszystko jest OK. W pobliżu nie ma żywej duszy, nawet zwierzęta poumierały. Tak oto zaczęła się inwazja która trwa przez siedmioczęściową serię. Kontynuacją tej serii jest trylogia, która rozpoczyna się od pozycji którą dziś recenzuję.

Kroniki Ellie zaczynają się zaraz po tym, jak w 7 części Jutra wydarzenia się kończą. Mamy zatem Ellie po wielu okropnych przejściach, z szarganą psychiką, i ludźmi w okół którzy odchodzą i wracają, a potem znów odchodzą a człowiek naprawdę nie wie czy oni jeszcze wrócą. Wszystko i wszyscy starają się dojść do ładu z tym nowym porządkiem, który przecież nikomu nie przypadł do gustu. Jest trudno, nawet dla naszej bohaterki, która przeszła tak wiele.
Jak zwykle muszę przyznać, że John Marsden porusza te obszary mózgu, które są odpowiedzialne za postawienie się w sytuacji Ellie ( tak naprawdę nie wiem czy są takie obszary- no dobra w 99% ich nie ma, ale to właśnie się ze mną dzieje gdy czytam coś co wyszło z pod pióra tego pana). Myślę że niezwykle realistyczne przedstawienie postaci, ich uczucia, zachowania i charaktery do owego myślenia zmuszają. Ta książka jest napisana w sposób którego chyba nie da się polubić. To przemyślenia Ellie, to komentarze wobec obecnej sytuacji, to takie proste dialogi które jest jednocześnie skomplikowane. To jak wielopoziomowy budynek z windą bez przycisków - jeśli do niej wejdziesz, nigdy nie wiadomo gdzie będziesz musiał wysiąść.

W pierwszej części trylogii, Ellie stara się utrzymać gospodarstwo. Po okropnych przeżyciach jakich doświadczyła również i po wojnie stale stara się dojść do siebie. Jednakże zawsze, mimo że wspierają nas bliscy, przyjaciele i życzliwi sąsiedzi, znajdzie się również ktoś kto myśli tylko o sobie, i chce nas wpakować w bagno. Ale jak powiedział jeden z bohaterów (cytat na dole), trzeba walczyć. Walczyć, żeby wygrać, lub przegrać. Niewalczenie to tylko przegrana.

Każdy kto przeżył wojnę staje się innym człowiekiem. Jego niegdyś podświadome lęki teraz zyskują prawdziwą formę; to co kiedyś oglądał się w filmach sci-fi, teraz posiada we własnych wspomnieniach. Dlatego też nowe życie jest trudne. I właśnie tak ukazuje nam je autor - nie jako cudowne życie bo przecież przeżyliśmy, lecz jako kolejne pasmo zmagań, kolejne głazy które należy wtoczyć pod górę. I właśnie tak wygląda wątek miłosny w Kronikach Ellie. Trudno powiedzieć czy jakikolwiek występuje, bo odpowiedź znajduje się poza zasięgiem bohaterów, gdzieś wysoko. Dlatego też przed nimi długa i wyczerpująca wspinaczka. Nie oznacza to jednak, że ta kontynuacja jest pozbawiona uczuć, wręcz przeciwnie - jest nimi nafaszerowana. A jedynym sposobem na poznanie skali nasycenia, jest przeczytanie tej książki - do czego serdecznie was zachęcam. Jednakże od razu uprzedzam, że nie ma sensu po nią sięgać bez ówczesnego przeczytania serii Jutro - bo po prostu nie będziecie wiedzieli o czym jest mowa.

Podsumowując: polecam gorąco każdemu, bowiem nie jest to książka dla ściśle określonego przedziału wiekowego - moja babcia zaczytuje się w serii jak i jej kontynuacji razem ze mną! :)

"Walcz - powiedział. - Jeśli walczysz, wygrywasz albo przegrywasz. Jeśli nie walczysz, przegrywasz."
10/10