poniedziałek, 24 grudnia 2012

"Ostatnia spowiedź", Nina Reichter



Zaszalejmy



Tytuł: Ostatnia Spowiedź. Tom I
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: NOVAE RES
Ilość stron: 384


"Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show biznesu.

Poznaj tom I cyklu Ostatnia spowiedź."

Dziewiętnastoletni chłopak, i równie młoda dziewczyna. Lotnisko, opóźnione loty. Co to może znaczyć? Tylko jedno: wspólnie spędzony czas. 
Ally, zwykła dziewczyna wracająca do Europy, a Bradin, zwykle-niezwykły chłopak, rockman, wokalista znanego na całym Świecie zespołu. Lecz Ally go nie rozpoznaje. Spotykają się na lotnisku, całkiem przypadkowo, jak zwykli nieznajomi. Spędzają ze sobą całkiem ciekawych kilka godzin - niestety na tym koniec! Czy jest czego żałować? Absolutnie, przecież jest do czego wracać. Chłopak, rodzina, studia - koncerty, fani, imprezy. Ale jednak - młodzi tego żałują. To coś innego, niż mają w dni powszednie. Czują się dobrze w swoim towarzystwie, a co najważniejsze, nie wiedzą zbyt wiele o sobie. Z tak lekkim sumieniem można pozwolić sobie na miło spędzone chwile i trochę wytchnienia. Ale co dalej, jeśli umowa mówi: "prasa nie może odkryć twoich kobiet"...


Czy miałam ochotę przeczytać tą książkę? Nie. Czy teraz wiem że było warto? Tak. A czemu? Bo to nie jest zwykła książka o miłości! :-)
Szczerze mówiąc ostatnimi czasy mam już dość książek o miłości. O tej wspaniałej, sielskiej, nieskazitelnej, i jakże przyciągającej rzesze nastolatków. Ale po kilkunastu recenzjach waszego autorstwa jakie przeczytałam, miałam dość niejasne wrażenie, że to będzie coś innego, ciekawszego, intrygującego. I co? Bingo! Jestem nią bowiem zachwycona :) Co najważniejsze, uczucie przedstawione nam przez autorkę, jest takie zwykłe, typowe i ludzkie. Dzieje się to za sprawą problemów, niedomówień i innych zdarzeń losowych, które wpływają na znajomość bohaterów, a jednocześnie do bólu przypominają naszą codzienną, normalną rzeczywistość. To naprawdę wielka zaleta, ponieważ w ten sposób nie wydaje nam się to naciągane, niemożliwe. Mamy do czynienia z naprawdę ludzkimi sytuacjami, które wcale nie są tak miłe jak mogłoby się nam wydawać.
Oprócz tej zwykłej, szarej codzienności, spotykamy też niebanalny i niepowtarzalny pomysł na fabułę. Znany rockman? Jasne! Zwykła dziewczyna? Czemu nie!
Wiem, że może wam to przypominać dość znany schemat - nieskazitelny chłopak i zwykła dziewczyna, ostatnio tak strasznie lansowany w powieściach. Tyle tylko, że tutaj nasz niezwykły chłopak pod niemałą ilością makijażu i poza sceną, jest całkiem zwykły. Poza tym on również czuje.
I właśnie tu pojawia się problem, kolejny, i strasznie ludzki, jeden z moich ulubionych wątków w tej książce: para, która składa się z młodej dziewczyny i starszego chłopaka. Para, którą kontroluje ON. Para, w której żadne z nich nie kocha. I tej trzeciej osoby - którą koca jedna osoba z naszego związku, lecz i tak nie mogą być razem. Niesprawiedliwości - ale czyż nie takie jest całe nasze życie?

”Odkąd jesteś, mam za dużo do stracenia…”- pomyślał.

Poza głównymi bohaterami, autorka wprowadza do książki jeszcze inne, ciekawe i fascynujące postacie. I tak właśnie zostajemy przedstawieni reszcie zespołu, bratu, ochroniarzowi, menadżerowi - czyli niezwykle ważnym osobom z życia Bradina. Oprócz tego poznajemy matkę - kojarzącą się z ciepłem, rodzinnym domem i chwilami wytchnienia. Oni wszyscy są dla młodego chłopaka ogromnym wsparciem. Z drugiej zaś strony, mamy matkę i ojca Ally - zimnych, chłodnych ludzi, którym wydaje się że wiedzą lepiej niż ich córka, co ona powinna robić w życiu, i z kim się spotykać. Jest też chłopak - niszczący ją psychicznie, z którym nie mogłaby spędzić reszty swego życia. Na szczęście bohaterki, ma ona przyjaciółkę. Ciepłą, miłą, zabawną, i zawsze skorą do pomocy. No i Bradina - ciepłego, który dzwoni co wieczór, martwi się i doradza. Który mimo wszystko walczy o nich, choć sam nie wie czy taki twór w ogóle istnieje.
Wszystkie te postacie zostały przedstawione w niezwykle barwny sposób, co dodaje pełności książce, i na swój sposób czyni ją wyrazistszą.

Czytając tę książkę możemy zaczerpnąć także nieco wiedzy o życiu osób publicznych, niezwykle zabieganych, i strasznie nękanych. Osobiście uważam, że realia świetnie zostały oddane, a sam wątek był bardzo interesujący.
Choć starałam się być obiektywna - nie znalazłam żadnych minusów. I chyba dobrze, o to chodzi. Jedyne co mi się nie spodobało to zakończenie, które sprawia że chciałabym porwać kolejne tomy i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt oprócz mnie nie ma wstępu! :) (Czyli chyba jednak mi się podobało:))

Podsumowując: niezwykle interesująca powieść o miłości i nie tylko, o życiowych problemach, Rozterkach i niedomówieniach. O tym, jakie życie jest naprawdę, i jakie kryje tajemnice. Świetna dla każdego - gorąco polecam!!! :)


„Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną...”

9/10

Zachęcam was również do przeczytania fragmentu powieści: TUTAJ

Za możliwość przeczytania tak wspaniałej powieści serdecznie dziękuję wydawnictwu NOVAE RES!



środa, 19 grudnia 2012

" Angielski Nauka słówek metodą MultiWords"

MULTIKURS czyli ucz się czego chcesz!

Nasze "menu"

Dla urozmaicenia i lepszego zapamiętywania
możemy skorzystać z gier.
Tu: memory

OGROMNY wybór słownictwa
Dziś trochę nietypowo, bowiem uczymy się języka angielskiego. Ale robimy to winny sposób: poznajemy nowe metody.
Czy uczycie się języków obcych? Jeśli tak, to jakich? I w jaki sposób? Czy słyszeliście już o metodzie nauki języków poprzez platformy językowe? Nie? Więc zobaczcie jak to działa!

Najgorszą rzeczą w języku angielskim są dla mnie nowe słówka. Co prawda lubię je, lubię ich brzmienie i w ogóle, i lubię gdy "zapamiętują" się same. Czyli np. poprzez ciągłe ich używanie, w końcu "wchodzą" do naszego umysłu i już tam zostają. Ale co ze słówkami które są przydatne, powinniśmy je znać, no ale właśnie... Wylatują nam z głowy! Tak, ja wiem jak to jest, zaczyna się na b... nie, może na c... Moment, niech pomyślę! Ale przecież nie może to się nam zdarzać, bo takie słówka powinniśmy pamiętać. Dlatego też na przeciw wychodzi nam platforma Multikurs. Możemy na niej znaleźć i wybrać sobie kurs jaki tylko nam odpowiada. Z naciskiem na słówka, lub ten posiadający także gramatykę - co tylko chcemy. Ja wybrałam Angielski nauka słówek metodą MultiWords i jestem bardzo zadowolona. Jak to działa? Spójrzmy.

Pierwsze zdjęcie przedstawia jakby nasze menu. Możemy wybrać co chcemy robić - uczyć się nowych słówek, utrwalać już te zapamiętane, zobaczyć nasze postępy w nauce, dodawać swoje własne słówka, lub po prostu pograć. Jeżeli wybierzemy ostatnią opcję - na pewno połączymy zabawę z nauką - spójrzcie na zdjęcie drugie. Jeśli natomiast chcielibyśmy wybrać materiał do nauki - będzie to trudne. Czemu? Bo mamy ogromny wybór! Przekonajcie się sami, zdjęcie trzecie. Otóż metoda nauki słówek MultiWords to ponad 10 000 słów i zwrotów. Porządna baza, prawda?


To co ciekawe i przydatne - nasze słówka możemy odsłuchać i zobaczyć jak wbudować je w zdanie. Nie musimy szukać żadnych słowników internetowych które nam odczytają poprawnie tekst, bo możemy zrobić to sami, bez zbędnego klikania i marnowania czasu.
Tą metodę polecam wszystkim, których zwykła nauka słówek nudzi, i szukają czegoś ciekawszego. Wystarczy 30 minut dziennie - w sam raz na poznanie nowych słówek i powtórkę już zapamiętanych.

Za możliwość szlifowania swoich umiejętności językowych serdecznie dziękuję platformie MULTIKURS!

piątek, 14 grudnia 2012

"Jutro 6. Cienie", John Marsden



Zanim nadejdzie mrok




Tytuł: Jutro 6. Cienie
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 266


Jest ich coraz mniej. Pomyślelibyśmy - elita. I zapewne tak jest. Oni postrzegają to trochę inaczej - szczęściarze. Bo jak inaczej mogą się nazwać? Oni - to znaczy Ellie, Homer, Lee, Fi oraz Kevin. Jest ich coraz mniej. Ale znów toczą zawziętą walkę. Walkę z wrogiem, losem, niesprawiedliwościami, bólem, wspomnieniami. Ze wszystkim co chce z nimi walczyć. A tych jest coraz więcej. Po ostatnich wyczynach tej garstki ludzi naprawdę stali się poszukiwanymi numer jeden. No cóż, na wojnie wyznają zasadę - walcz, nie poddawaj się.

Jestem w zasadzie pewna, że pośród was nie znajdę osoby która nie słyszałaby o serii Jutro. I nie dlatego, że była ( i jest) dość mocno promowana, ale dlatego też, że doceniło ją wielu czytelników na całym świecie. Właściwie rzecz biorąc, nadal ją docenia. Otóż niedawno w Polsce ukazała się siódma - a zarazem ostatnia część - dzięki czemu o serii znów można było usłyszeć. Ja tymczasem prezentuję recenzję przedostatniej, szóstej części, lecz spodziewajcie się niedługo również części siódmej. Ale do rzeczy.

Nie chciałabym wam za dużo zdradzać, ale wcale nie muszę, Wystarczy że wyobrazicie sobie, iż jest wojna. Trwa już od jakiegoś czasu, i szczerze mówiąc wszyscy mają jej dość. Są przerażeni, wycieńczeni, głodni. A raczej byli. Aktualnie wróg po stłumieniu powstań i tego typu spraw, zajął się zasiedlaniem australijskich terenów swoimi rodakami. Ale niektórzy nadal walczą. Na przykład garstka młodzieży, która przez te kilka miesięcy stała się dorosła. Musieli dorosnąć, więc to dorośli. Musieli zabić, więc zabili. Musieli się chronić, więc się ochronili.
Nie wyobrażam sobie, aby teraz wybuchła wojna. Nie wyobrażam sobie, jak poradziliby sobie Ci wszyscy młodzi ludzie. Dlatego też podziwiam, szczerze podziwiam to, jak zachowują się postacie. Gdyby nie to, jak zostali wychowani - np. na farmie - nigdy by sobie nie poradzili w życiu podczas wojny. Bo niektórzy z nich mieszkali w mieście - i właśnie ci, niby skąd mieliby wiedzieć w jaki sposób wypatroszyć upolowane jagnię? Zapewne nigdy by go w ogóle nie upolowali. I właśnie o to chodzi w tej książce. O skłonienie do myślenia.
Nie umiem nie myśleć podczas jej czytania o tym jak byłoby to w naszym przypadku. Po prostu nie umiem.
Dlatego też wszystkim, bardzo, bardzo gorąco polecam tę powieść. Bo skłania do myślenia. Bo jest refleksyjna. Bo wnosi coś do naszego życia.

W dodatku Marsden rozbudził we mnie miłość do Australii. Tak, wiem że Australia w książkach to nie Australia na żywo, ale na prawdę polubiłam jego opisy. Bo oprócz świetnie zbudowanych dialogów, wielu napotkanych zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń, autor - w imieniu Ellie zresztą - opisuje wszystko tak, że aż chce się czytać. I chwała mu za to.

Czy polecam tę książkę? Jak najbardziej. Oczywiście proponuję zacząć od pierwszej części, od którejś kolejnej nie ma to sensu. Nadaje się dla wszystkich, bez wyjątku. Ostatnio w serii zaczytuje się moja babcia - więc to powinno być najlepszym przykładem.

10/10

środa, 5 grudnia 2012

"Zaklinacz Dusz. Przeprowadzanie w Zaświaty", Izabela Janczarska



Pójdź za mną







Tytuł: Zaklinacz Dusz. Przeprowadzanie w zaświaty
Autor: Izabela Janczarska
Wydawnictwo: STUDIO ASTROPSYCHOLOGII
Ilość stron: 214

Kto z nas nie słyszał opowieści o duchach? Zapewne znajdzie się mało takich osób. W dzieciństwie notorycznie straszyliśmy się z kolegami i koleżankami różnymi przygodami z duchami w roli głównej, i przyznam szczerze - nadal to czasem robimy. Choć wiadomo - teraz to trochę zupełnie inny wymiar.
A jeśli ktoś ma ochotę na krótkie, lekkie opowieści o duchach i przeprawianiu ich w zaświaty, to zapraszam do lektury recenzji, jak i samej książki.

Zacznijmy jednak od samej autorki: Izabela Janczarska - znawczyni radiestezji, fizjoterapii i medycyny chińskiej. Jest podróżniczką, ale przede wszystkim zaklinaczką dusz. Posiada dar porozumiewania się z duszami i pomaga im przejść na Drugą Stronę. *

Teraz już wiemy nieco o autorce. To właśnie ona serwuje nam zbiór kilkudziesięciu opowieści - niedługich, zajmujących po kilka stron, które opisują jej przygody z duchami. Nie są to bynajmniej ciężkie opowieści, przeciwnie. Mamy do czynienia z lekką lekturą, pisaną zwykłym, potocznym językiem. Plusem jest, że czyta się ją "na raty" - i można się w każdej chwili oderwać, nie przerywając świetnego momentu fabuły( po prostu takiego nie ma, ze względu na to że opowieści są krótkie). Z drugiej strony, jest to jednak minus - bo niestety nie "wciągamy" się w książkę, przez co nie mamy poczucia silnej więzi z książką.

Niemniej jednak, sama tematyka jest dość ciekawa. Czytamy o różnych spotkaniach z duchami - tych przypadkowych (np. we śnie), i tych ściśle kontrolowanych, "ustawianych". Dowiadujemy się o wielu sytuacjach, gdy to autorka wychodziła z inicjatywą pomocy, ale też takich, gdy to inni prosili p. Janczarską o rozwikłanie sprawy. Czasami też sami głównie zainteresowani składali wizyty, dając jasno(albo i nie) do zrozumienia, że potrzebują, i proszą o pomoc.

Poznajemy wiele istot, i ich problemy. Zazwyczaj ściśle wiążą się one z ich życiem wśród ludzi. Ale są to już inne osobowości. Zrozumiały pewne rzeczy i sprawy - dlatego też każda z tych krótkich opowieści zazwyczaj niesie ze sobą jakiś morał, jakieś przesłanie. I to właśnie głównie z tego powodu ją polecam.

Nie do końca wiem jak powinnam się do tej książki odnieść: była w porządku, ale nie jest to szczyt marzeń. Jednak mimo wszystko uznaję, że nie straciłam tego czasu, dlatego też spoglądam na nią w taki sposób.
Polecam wszystkim zainteresowanym, i tym trochę mniej - lubiącym się zrelaksować.

6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu STUDIO ASTROPSYCHOLOGII


* okładka


sobota, 1 grudnia 2012

Podsumowanie

Cześć wszystkim!

Jak pewnie zdążyliście zauważyć, zanim ogarnęłam swoje licealne, nowe życie, minęło trochę czasu, a i mój blog nieco podupadł. Ale myślę że czas to zmienić, dlatego też niedawno wzięłam się na nowo i zebrałam wszystkie siły i chęci razem, i ku mojemu małemu zaskoczeniu, udaje mi się wszystko godzić, tak, że ani moje ani wasze blogi nie cierpią. (Tak, znów je odwiedzam (: )

Jako że dawno nie robiłam podsumowania, uważam że z końcem miesiąca i na nie nadszedł czas. Listopad to nie jest czas na bicie rekordów, i na pewno tak się nie stało. Ale do rzeczy.

Oto książki które udało mi się przeczytać w listopadzie:

1. Niepokój - Maggie Stiefvater
2. Ukojenie - j.w
3. Zabójcze marzenia - Linda Howard
4. Jutro - John Marsden.

Przyznaję, że to bardzo mało nawet jak na mnie, i troszkę się wstydzę tego wyniku, no ale nic nie poradzę.
Dodam, że Jutro (jak i 4 kolejne części =5), zostały już raz przeze mnie przeczytane, ale ostatnio gdy miałam obchodziłam swoje urodziny, dostałam wszystkie 7 części :) Chyba nie muszę mówić jak strasznie się cieszyłam? :) Dlatego też postanowiłam je przeczytać od nowa.

Nie, wcale nie robiłam zdjęcia kalkulatorem, to mój świetny aparat w telefonie :P
Swoją drogą: postarali się nawet ładnie zapakować, pudełko niżej to opakowanie :)

Moim ambitnym planem na grudzień jest przeczytanie pozostałych, 6 części Jutra, + jeden egzemplarz recenzyjny, którego pół już za mną. Choć mam ogromne chęci nie wiem jak to z czytaniem będzie, bo wiadomo: święta, przygotowania, nawał nauki, i w dodatku mój czas między świętami a sylwestrem jest w całości przeznaczony dla mojego chłopaka. Ale i tak jestem dobrej myśli. :)

A jak tam u was w listopadzie? Jakimi wynikami możecie się pochwalić? :)

Całusy, 
scorpius. :)