wtorek, 31 lipca 2012

"Opowieści buddyjskie dla małych i dużych", Ajahn Brahm



Usiądź i... poczytaj/pomyśl




Tytuł: Opowieści buddyjskie dla małych i dużych
Autor: Ajahn Brahm
Wydawnictwo: Studio Astropsychlogii
Ilość stron: 256

Ajahn Brahm - mnich, uczeń Mistrza Ajahn Chah'a na Dalekim Wschodzie. Oaza spokoju, ciszy, miejsce dla przemyśleń i do zastanowienia się. Tutaj właśnie powstał zbiór 180 opowiadań przeznaczonych dla wszystkich: dużych i małych. Ciekawe i pouczające, mówiące o religii, miłości, przebaczeniu i kłamstwach. Idealna pozycja na leniwe, upalne dni.


Nie będę ukrywała, że ta pozycja bardzo przypadła mi do gustu. Nie stała się moją ulubioną, bo do takich zaliczam tylko i wyłącznie te, do których poczułam miętę, aczkolwiek czuję że jest mi bliska.
Czemu? Myślę że zawdzięczam do tematyce jaką porusza Ajahn Brahm. Chodzi tu też o pewną nutkę... magii, ale nie takiej w pojęciu fantastycznym, ale raczej wdzięku. Bowiem przede wszystkim, czytając tą książkę poczułam się jak na lekcji stylu, dobrego zachowania i słuchania rozmówcy. Opowieści mają w sobie takie coś, czego nie ma w innych książkach. Zwykle gdy nas wciąga jakaś powieść, nie możemy się od niej oderwać. Ta natomiast wciąga, ale z odrywaniem się nie miałam problemu. Myślę, że to dzięki temu, iż są to krótkie opowiadania, które możemy czytać, np. jedno raz dziennie, lub dwa na dzień... To fajne, gdy chce się poczytać, a nie ma na to zbyt wiele czasu. Te opowiadania są idealne wręcz na jeden przystanek autobusem, czas zaparzenia się kawy, czy też na swoje pięć minut, gdy nasze dziecko woli chwilowo kolegów niż rodzica.
Ważnym elementem są tematy jakie porusza autor, i to, czy na pewno nadają się dla wszystkim. Czytamy tutaj o miłości, o pojmowaniu i rozumieniu świata, drugiego człowieka, i wielu innych, tego typu sprawach. Dlatego też uważam że owszem, te opowieści mogą być przeznaczone dla młodszych, ale czy tak na prawdę mają oni szansę je zrozumieć? Nie. Czemu? Bo nie doświadczyli jeszcze niczego złego, żeby zrozumieć. Nie mają komu przebaczać, nie znają miłości innej oprócz tej rodzicielskiej... Aczkolwiek tytuł mnie przyciągnął.

Podsumowując: warto przeczytać. Zawiera wiele interesujących i pouczających opowiadań, z których na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
9/10

Za możliwość zwolnienia, i zastanowienia się nad swoimi postępkami, serdecznie dziękuję wydawnictwu Studio Astropsychologii!


niedziela, 29 lipca 2012

"Wschodzący księżyc", Keri Arthur





Daj się porwać przygodzie


Tytuł: Wschodzący księżyc (t.1)
Autor: Keri Arthur
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 438



Riley Janson - kobieta pracująca, odważna i tchórzliwa, seksowna i pociągająca, na co dzień pracująca w Departamencie Innych Ras. Niezwykłe połączenie wilka i wampira czyni ją pożądaną przez wielu mężczyzn... Właśnie to staje się dla niej zgubne - walczy o przetrwanie, miłość i prawdę, a ceną walki jest życie. Podczas gdy musi ratować brata Rhoana, jej życie wywraca się do góry nogami. Mając nadzieję, że seksowna kobieta-wilk-wampir poradzi sobie z trudną sytuacją, zabrałam się za książkę...

"Poleżałam jeszcze chwilę na słońcu, a potem uznałam, iż najwyższy czas się  ruszyć, zanim obrosną mnie chwasty."

Seria Keri Arthur, Zew Nocy, jest jedną z lepiej znanych serii paranormalnych. Na wielu blogach i nie tylko, co jakiś czas pojawiają się recenzje którejś z części. Są to zazwyczaj opinie pochlebne, także mając to na uwadze, skompletowałam trzy części i zabrałam się za czytanie... Pierwsze wrażenie?

Za dużo seksu. Tak, wiem, wielu z was to wypomina. Poza tym? Ciekawie prowadzona narracja, zero błędów, przemyślany styl. Potem nastąpił przełom. Zaczęłam zauważać, iż nie mogę patrzeć na tą książkę przez pryzmat seksualny, bowiem taka jest natura bohaterki. Mogłabym to robić, gdyby ta myślała tylko i wyłącznie o tym, cały czas. Ale tak nie jest. W pierwszym tomie, trafiamy po prostu na czas gorączki seksualnej jaka ogarnia Riley i inne wilkołaki, i niestety nic na to nie możemy poradzić. Zaakceptowałam książkę taką jaką jest, i dobrze, bo wreszcie mogłam ją "poczuć". 
Książka sama w sobie, ma wszystko, co mieć powinna. Nie brakuje tutaj miejsca na nic: są emocje - pozytywne i negatywne; są zwroty akcji, niespodziewane reakcje, i ty m podobne. Poza tym, styl autorki nie pozostawia wiele do życzenia. Bowiem miło się ją czyta, nie jest nużąca, natomiast ciekawa i wciągająca. Czytanie jej jest przyjemnością, pieszczotą dla mojego zmysłu czytelniczego. :)

Wschodzący Księżyc zdecydowanie polecam wszystkim "dojrzalszym", i tym którym podtekst seksualny książki nie będzie przeszkadzał. Jestem pewna, że miło spędzicie czas, i równie mocno jak ja, będziecie chcieli sięgnąć po następną część :)  Tak więc w tym miejscu, nie pozostaje mi nic innego jak napisanie: zabieeeerać się za nią, ale już! ;)

Chciałam wam też powiedzieć, że niezmiernie się cieszę, że napisanie recenzji na wyjeździe doszło do skutku - dzień brzydkiej pogody ( choć niecały) i odjazd części znajomych przyczynił się do tego w głównej mierze. Szkoda że taka krótka, ale niestety nic nie wpadło mi do głowy (ahh to słońce :D). 
Całusy! 

środa, 25 lipca 2012

Takie tam...

Hej!

Pozdrawiam ze ślicznych polskich gór!
Z przykrością piszę tego posta. Nie jest on ani miły, ani fajny, ale za to szczery: nie odwiedza was. Nie piszę też u siebie. Mam nadzieję że mi wybaczycie moje lenistwo. :-) Na wyjeździe jestem do pierwszego sierpnia. Zaraz po przyjeździe mam nadzieję pokażą się recenzje książek których nie zdążyłam napisać w domu, tutaj nie miałam czasu, albo po prostu tych, które jeszcze mam przed sobą. Z racji tego że mam okropny brak czasu (ale to świadczy dobrze o moich wakacjach, prawda? :-) ) nie mam czasu nawet na czytanie. Muszę wam jednak przyznać, że chwilowa abstynencja od książek nie zaszkodzi mi, wiem to już dziś :) Mianowicie: im dłużej zwlekam, tym bardziej nie mogę się doczekać :)
Na dziś to już chyba wszystko: przepraszam za zamieszanie, brak odwiedzin, zero komentarzy i nowych postów: POPRAWIĘ SIĘ! :)


Całusy,
scorpius.

poniedziałek, 16 lipca 2012

" Zwiadowcy. Płonący most", John Flanagan






Żeby tylko się udało 




Tytuł: Płonący most (Zwiadowcy, t.2)
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 301


Już minęło trochę czasu, odkąd Will, sierota z zamku Redmont wybrany został na ucznia Halta, jednego ze słynniejszych Zwiadowców w całym kraju. Od tego czasu wiele zmian zaszło, zarówno w nim, jak i w około niego. On sam, zaprzyjaźnił się ze swoim odwiecznym wrogiem, który teraz jest jego powiernikiem. Również i Morgarath wprowadza zmiany - koniec tego, wreszcie zburzy (nie) ład panujący pośród Arlueńczyków. Jaką rolę odegra w tej historii tajemnicza dziewczyna o imieniu Evanlyn, oraz co ją łączy z Willem, możecie dowiedzieć się, sięgając po Zwiadowców. Tym razem na celowniku tom drugi.


" - A teraz wybaczcie nam, proszę. Musimy zająć się pewnym drobiazgiem. Trzeba zaplanować wojnę." 

Mało kto nie słyszał o serii Zwiadowcy, gdyż to niezwykle popularne książki. Początkowo planowana trylogia, na dzień dzisiejszy - w sprzedaży jest 11 tomów. Przeznaczona dla młodzieży, podbija serca nawet i dorosłych. Co takiego w sobie ma? Wiele, oj wiele...

Po poprzednią część, Ruiny Gorlanu sięgnęłam już dawno. Na początku miałam mieszane uczucia, ale potem wciągnęłam się, i pochłonęłam książkę za jednym zamachem. Zostałam oczarowana, i szkoda tylko, że tak długo zwlekałam z zabraniem się za część drugą, bo niestety - pamięć nie jest niezawodna, a ja po prostu wielu szczegółów nie pamiętałam. Myślę że to troszkę zmieniło moje odczucia co do niej. Niemniej jednak, przyznaję: ma to coś. Przede wszystkim, jest wciągająca. Kto raz zasiądnie, już nie wstanie - chciało by się rzec. I chyba jest to prawdą. Porównując ją do części poprzedniej, od razu zauważyłam że brakuje jej tej magiczności, sekretów i tajemnic - niemniej jednak, jest wspaniała.

Przeczytałam gdzieś, że ta książka jest przewidywalna - i niestety, trudno mi się z tym nie zgodzić. Tak jest w istocie: Płonący Most w wielu miejscach mnie nie zaskoczył. Nie oznacza to jednak, że w ogóle jest pozbawiony jakichkolwiek nieprzewidywalnych sytuacji, przeciwnie. Wszystko dzięki temu, że John Flanagan wie, jak zachęcić czytelnika - i stosuje zwroty akcji. Jest to w każdej książce zabieg konieczny.

Jednak tym, co oczarowało mnie w Zwiadowcach była owa tajemniczość. Troszkę jej tu zabrakło, ale mimo wszystko Płonący Most jest dobry, bardzo dobry. Ciekawą sprawą są opisy, czasem długie, które - wcale nie nużą. Naprawdę! Bardzo nie lubię flakowatych opisów. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić że te takie są - ale nie jest to prawdą, bowiem powiedziałabym że są idealnie skrojone.
Podoba mi się również to, że nie jest to po prostu fantastyka, lecz połączenie trzech rzeczy które współgrają ze sobą idealnie: fantastyka + historia + humor = Zwiadowcy 
Tak, nie mogę powiedzieć że jest to powieść historyczna, jednak jakąś jej cząstkę zawiera. Flanagan świetnie przedstawia nam średniowieczne czasy, wplatając pomiędzy nie nutkę tajemnicy zmieszaną ze śmiesznymi tekstami. Połączenie idealne? Tak!

Nie będę was zanudzała: zabierzcie się za serię jeśli możecie. Nie będziecie żałować, a będzie to miło spędzony czas. Zwiadowcy to wręcz idealna pozycja dla wszystkich laików fantastyki, lecz nie tylko. Gorąco polecam!

"-Brak wiary w siebie jest jak choroba, jeśli stracisz nad nim panowanie, twoje wątpliwości staną się rzeczywistością."
8.5/10

sobota, 14 lipca 2012

Stosikowo :) # , kilka informacji...

Hej!
Dziś nie mam dla was niestety recenzji, niemniej mam nadzieję że post się spodoba.
Zastanawiając się chwilę, jak to jest możliwe, że pokazuję wam moje stosiki dość często (tylko ostatnio zaniedbałam), a wyświetla mi się ich tak mało... Okey, doszłam do tego, że: najpierw, gdy zaczęłam pokazywać wam stosy, nie oznaczałam ich odpowiednią etykietą, potem oznaczałam, lecz nie zawsze, a ostatnio... Ukazały się dwa stosy pod numerem 4. Taaak, moja spostrzegawczość powala, nie?
No dobra, ale nie o tym dziś miało być. Oczywiście mam wam do pokazania stos, ale to za chwilę.
Muszę się przyznać, że jeśli zdążę przeczytać i napisać recenzje, to ustawię je automatycznie, i będą się publikowały w najbliższym czasie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nie mam zbyt wiele czasu (a mam wakacje!) nie wiem jak to z tymi recenzjami będzie. Mianowicie, 17 lipca wyjeżdżam na dwa tygodnie.
Jak zwykle wybywam w polskie góry, w okolice Beskidu Śląskiego dokładnie. Jest to moja ulubiona część zarówno Polski, jak i polskich gór. Nawet Bieszczady nie są tak urokliwe! ;) Wyruszam też dalej, na południe, do pięknego Cieszyna - zarówno polskiego, jak i Czeskiego. W Czechy zagłębię się może trochę dalej, jeśli starczy mi czasu oczywiście, bo zamierzam też odwiedzić Austrię, Wiedeń oczywiście. Będzie to wspaniała okazja do ćwiczenia języków. (Z tego też miejsca, chciałabym was zaprosić na mojego drugiego bloga, który jest poświęcony mojemu rozwojowi osobistemu, pasji jaką są języki obce, motywacji, i jeszcze kilka rzeczy, ale to sprawdźcie już sami.)
Będę się więc trochę lenić. Owszem, zabieram laptopa, a i stacjonarny komputer w moim ośrodku jest, ale szczerze mówiąc, mając przeróżne masaże i inne zabiegi, rzekę na przeciwko recepcji oraz basen i siłownie w ośrodku, nie chce mi się nawet dotykać klawiatury. Rozumiecie, prawda? :) Wiedziałam, za to was uwielbiam :D
Tym samym już dziś, 14 lipca chciałam wam wszystkim podziękować. Otóż... 19.07 minie pół roku, odkąd opublikowałam pierwszą notkę. Przez ten cały czas, wszyscy byliście ze mną, wszyscy mnie wspieraliście. W tym czasie poznałam wielu ludzi, którzy okazali się zarówno przemili, jak i nieco opryskliwi. Niemniej jednak, wprowadziliście do mojego życia wiele zmian, pozytywnych zmian. Wieeeelkie dzięki. :)
Szczególnie miło jest mi z tego powodu, iż czytacie i komentujecie moje recenzje. Raz są gorsze, a raz lepsze. A wy stale ze mną.
W tym też czasie, nawiązałam kilka kontaktów z wydawnictwami, które zaowocowały współpracą.
Serdecznie im dziękuję za okazane zaufanie.
A teraz już ostatnia sprawa, która odciąga was od zobaczenia mojego dzisiejszego stosu, otóż: wiem, że ostatnimi czasy blogi opanowała epidemia zabaw, a i ja sama zostałam zaproszona do nich.... 6 razy :) Serdeczne dzięki! Przepraszam was też za to, że nie wzięłam w nich udziału. Nie będę się wywijała: po prostu mi się nie chciało. Tak, bo nie mam na nic czasu, a świadomość że miałabym jeszcze wkładać wysiłek w cokolwiek innego niż ogarnianie bagażu lub bieganie za paszportem( w efekcie końcowym zadowoliłam się dowodem), napawało mnie przerażało mnie do tego stopnia, że postanowiłam spasować.
No dobra, teraz to już musicie zobaczyć ten stos:

Nawet się jeszcze walizki załapały :D

Standardowo od dołu:
* Skrzydła nad Delft - recenzyjne od Espritu, czeka na swoją kolej; chyba wezmę w góry
* Zaraźliwa moc myślenia - recenzyjne od Studia Astropsychologii, nie mam pojęcia kiedy się za to zabiorę
* Wschodzący Księżyc
* Kuszące zło
* Całując grzech - wszystkie trzy z wymiany; jeśli pamiętacie, to najpierw miałam tylko trzeci tom... Teraz gdy już skompletowałam, pewnie zabiorę się za czytanie na dniach :)
* Zwiadowcy. Płonący Most - już kończę, recenzja może jeszcze przed wyjazdem :)
* Opowieści buddyjskie dla małych i dużych - recenzyjna od Studia Astropsychologii; powiem tyle: świetna :)
* Niemiecki nie gryzie - recenzyjne od Egdarda, nie byłam przekonana do serii, teraz jestem nią zachwycona
* Fiszki Niemiecki Praktyczne zwroty konwersacyjne - j.w :)

A jako czasoumilacz: 

Całusy, 
scorpius. 





czwartek, 12 lipca 2012

"Kosogłos", Suzannne Collins




Być Kosogłosem



Tytuł: Kosogłos (t.3)
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media rodzina
Ilość stron: 372



Nie ma już nic. Nie ma Dwunastki. Nie ma Ćwieka, nie ma Złożyska. Tylko Wioska Zwycięzców pozostała, o ironio. Nie ma też rodzin. Ale nie wszystkich - niektórzy się uratowali. O dziwo, nie ci najbogatsi. Za to inny dystrykt jednak żyje, trwa i pomaga. Na szczęście. Ćwierćwiecze Poskromienia się zakończyło, wbrew zasadom: nie z jednym zwycięzcom. Bo zwycięzców nie było. Dystrykty się buntują. Kapitol opada z sił. Trzynastka istnieje.

"- Ciągle chcesz mnie chronić. Prawda czy fałsz? - szepcze. 
- Prawda - odpowiadam, i dodaję dla jasności: - Właśnie to robimy oboje. Chronimy się nawzajem."

Po uprzedniej, wręcz zachwycającej mnie pozycji, czyli W pierścieniu ognia, po zwieńczeniu trylogii - Kosogłosie, spodziewałam się czegoś więcej. Jeśli miałabym ją oceniać normalnymi kryteriami, powiedziałabym że jest to książka ciekawa: ogromna ilość zwrotów akcji, sekrety, tajemnice, duża dawka emocji... Jeśli miałabym ją natomiast porównywać do pozostałych części trylogii, powiedziałabym jedno: zawiodłam się. Taaak, bo wiele osób mówiło, iż jest to najlepsza część. Mi chyba wydała się najgorszą z nich wszystkich. Nie chodzi o styl. Chodzi o fabułę.
Autorka 'objechała' mojego ulubionego bohatera - Gale'a, nie dając mu zbyt dobrego zakończenia na jakie zdecydowanie zasługiwał. Uśmierciła też osoby, które najbardziej przypadły mi do gustu, które według mnie, były perełką tej serii. Mam wrażenie, że Suzanne Collins broniła się przed emocjami, przed tym aby dać im upust, przed tym aby zakończyć serię należycie. Wiem, że wielu z was zakończenie podobało się niesamowicie - osobiście byłam tak zniesmaczona, smutna, czy też zawiedziona, że recenzja Kosogłosa musiała poczekać, bo nie sposób mi było na nią patrzeć. No cóż.

Mimo wszystko, tak jak wspomniałam wyżej, książka nie jako zakończenie serii a normalnie oceniana, wypada dobrze. Nadal styl autorki nie pozostawia wiele do życzenia. Spotykamy się z perfekcyjnie zastosowanymi środkami, i ku mojej uciesze - zwrotom akcji. Choć - muszę przyznać - w pewnym momencie mnie zmęczyły. Ale co tam, uważam to raczej za atut - no w końcu mnie, wytrwałego czytelnika, zmęczyły zwroty akcji, ha!

Zastanawiałam się, czy zabieg, jaki zastosowałam do W pierścieniu ognia podziałałby i w tym wypadku. Mianowicie po przeczytaniu części drugiej, odczekać pewien czas, i dopiero zabrać się za tom trzeci. Może z perspektywy czasu, popatrzyłabym na nią z dystansem, i oceniłabym ją inaczej? Myślę że byłoby to bardzo możliwe, choć sama w sumie nie wiem, czy po emocjach związanych z W pierścieniu ognia dałabym radę czekać na Kosogłosa.

Polecam: każdemu, bez wyjątku. Do lektury całej trylogii właśnie przymierza się moja babcia, a to przynajmniej dziwne. Przez całe lata zaczytywała się w romansach, głównie tych Daniele Steel, którą nie wątpię niektórzy z was znają. Ale postanowiłam podsunąć jej Igrzyska bowiem są takie książki, które powinien przeczytać każdy. Czuję że sprosta temu zadaniu, zważywszy na to, że poprzedni bestseller - Zmierzch pochłonęła szybko. Tylko jakoś do Harry'ego nie jest przekonana :P
Nie przedłużając: przeczytajcie sami, koniecznie całą trylogię. Zobaczcie, prześpijcie się z tym. Naprawdę gorąco polecam - przy dłuższym, trzytomowym spotkaniu trylogia zyskuje w moich oczach wiele.

" Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie."
9/10

poniedziałek, 9 lipca 2012

"W pierścieniu ognia", Suzanne Collins





Kto przyjaciel, a kto wróg




Tytuł: W pierścieniu ognia (t.2)
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron:


Po każdych Głodowych Igrzyskach, zwycięzca udaję się w Tournee Zwycięzców, odwiedzając po kolei wszystkie dystrykty. I także w tym roku, zwycięzcy na nie wyruszają. Podczas przygotowań do niego, w czasie trwania, a nawet już po nim, do Katniss docierają niepokojące wieści. Niepokojące, ale dla władz. Czy bunt przeciwko władzom Kapitolu jest możliwy? Czy dystrykty mogą zniweczyć okrucieństwo panujących? I to, jaką Katniss odegra w tym rolę...

"-Osobiście staram się zawsze przekuwać emocje na pracę, bo w ten sposób nie krzywdzę nikogo oprócz siebie."

Poprzednią część czytałam jakiś czas temu. Miała ciekawą fabułę, ogromną ilość zwrotów akcji, była wciągająca, i wiele, wiele więcej zalet. Jednak nie zachwyciła mnie na tyle, ażebym mogła stwierdzić z przekonaniem: "tak, to nie były zmarnowane pieniądze". Wręcz przeciwnie, myślałam co innego. Właśnie dlatego dałam sobie czas, odsapnęłam, i dopiero niedawno zabrałam się za ów część. Co mogę teraz powiedzieć? Nie żałuję swojej decyzji.
Każda książka ma swoją cechę rozpoznawczą, charakterystyczną. Takim elementem rozpoznawczym w W pierścieniu ognia jest ogromna szczerość, która wyżyma ze mnie emocje niczym gąbka pozbywająca się wody. Jestem przekonana, że czytając tą część, oprócz ogromnego braku zainteresowania światem poza nią, na mojej twarzy odmalowywały się emocje. Strach, ból, udręka - nadzieja, przyjaźń miłość. Bo... bo tej książki nie da się nie czuć.
Jakie emocje towarzyszyły mi przy jej czytaniu? Wszystkie. Czasem była to książka szczera do bólu tak, że ciekły mi łzy. Innym razem śmiałam się do kartek. Raz była to książka lekka, przyjemna, a innym razem - rozpaczliwa, trudna do zrozumienia, okazania jakichkolwiek pozytywnych emocji. I to chyba właśnie dlatego ją tak polubiłam.

Bohaterowie? Cóż, najbardziej utożsamiam się z przyjacielem Katniss. Szczery, zawsze ten sam, poczciwy Gale. Tylko ludzie w okół niego źli i okrutni. Wcale nie będę ukrywać że to on jest moim ulubionym bohaterem, i trochę szkoda mi, że jest go tak mało w tej części. Niestety, niektórzy muszą stanąć w cieniu, ażeby inni mogli zaistnieć.
I faktycznie - pojawiają się nowe postacie. Z tych 'nowych' do gustu przypadła mi zdecydowanie Johanna. Zamknięta, mająca swoje tajemnice, a jednak szczera do bólu - ah, chyba ma coś ze mnie.
Poza tym, przyznaję: jedni bohaterowie lepsi, drudzy gorsi. Kwestia uznania.

Z tą książką na pewno nie będziecie się nudzić. Tak jak i w Igrzyskach zaznajomicie się z wyśmienitą fabułą, szybkimi zwrotami akcji, i nieoczekiwanymi decyzjami bohaterów. Na pewno nie będziecie się nudzić, słowo honoru. Moje słowo honoru! :)


W pierścieniu ognia polecam wszystkim. Ale nie możecie zacząć od tej części, skuście się na Igrzyska. To będzie zdecydowanie lepsza decyzja :)


"[...] bo jesteś kosogłosem, Katniss [...]"
9.5/10

piątek, 6 lipca 2012

"Nieposkromiona", P.C. Cast, Kristin Cast






To się nie mogło zdarzyć!


Tytuł: Nieposkromiona (t.4)
Autor: P.C. Cast, Kristin Cast
Wydawnictwo: Książnica/Publicat
Ilość stron: 359




Pamiętacie te czasy, kiedy Zoey musiała wybierać między trzema chłopakami? Dawne dzieje. Teraz jest sama, a w jej szkole pojawia się nowy adept, równie przystojny co jej byli. Ma teraz coraz więcej problemów ze swoją nieumarłą koleżanką, która o zgrozo - ma inny tatuaż niż wszyscy. Wydawać może się że to błahe, jednak tanie nie jest bo przecież... nowy rodzaj wampira?!
Również bliscy odsuwają się od Zoey. Wydaje się, że już tylko sama bogini Nyks czuwa nad adeptką i jej małym, zagruzowanym świecie...

„Czasem chaos i miłość wydają się tym samym.”

Mam wrażenie, że wartość książek tej serii, waha się jak wskazówka na liczniku. Bowiem z tymi książkami to jest tak:
tom pierwszy - średnio
tom drugi - świetny, prawie dzieło
tom trzeci - mogło być lepiej
tom czwarty - prawie tak dobra jak tom drugi

Właśnie tak to się przedstawia w moim umyśle: dlatego nie wiem co sądzić o tej serii! Tom drugi należy do moich ulubionych książek, ale jego następca zdecydowanie nie. Tom czwarty jest nieco lepszym ale to nie jest jeszcze to, co w drugim. Dlatego wcale się nie dziwię że ta seria ma tylu zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej mam krótszą drogę do tych pierwszych, ale muszę przyznać: gdyby nie kłody kładzione przez autorki pod moje nogi, byłabym tam szybciej.

To, co uwielbiam w serii o Domu Nocy, to nieustające emocje, niespodziewane zwroty akcji i spontaniczne decyzje. Lubię nawet wątek miłosny, który jest o wiele lepszy odkąd Zoey zdecydowała się na jednego chłopaka, a nie trzech. Gratuluję, naprawdę. Już myślałam że ta sieczka nie skończy się nigdy.

Tom trzeci również był zaskoczeniem. Nowe istoty, nowi bohaterowie, nowe zagadki do rozwiązania. Gdy jest coś tajemniczego, książkę czyta się zdecydowanie lepiej. I tak właśnie z nią było. Nie mogłam się wprost doczekać, kiedy skończę, ażebym mogła się wreszcie dowiedzieć co i jak się skończy.
Tym samym muszę przyznać, że już nie mogę się doczekać gdy wypożyczę następny tom :) 


Komu polecam? Przede wszystkim tym, którzy wytrwali aż dotąd. Jeśli zirytował was tom poprzedni, z tym będzie wiele lepiej :) Natomiast całą serię polecam tym, którzy chcieliby w te jakże gorące wakacje, poczytać coś lekkiego - tak żeby nie wysilać się zbytnio :P

„-Nie możesz wykorzystać swojej umiejętności sterowania umysłem i zmusić jej, żeby przestała tak pajacować? (…)
- Niestety. Już próbowałam. W jej umyśle jest coś, przez co nie mogę się przebić.
- To moja nadzwyczajna inteligencja.
- Raczej impertynencja (…).
8.5/10

środa, 4 lipca 2012

"Wybrana", P.C. Cast, Kristin Cast




No i co mam teraz zrobić? 


Tytuł: Wybrana (t.3)
Autor: P.C. Cast, Kristin Cast
Wydawnictwo: Publicat
Ilość stron: 292




Chcielibyście obchodzić urodziny 24 grudnia? Na pewno nie. A Zoey obchodzi, i szczerze mówiąc, ma tego serdecznie dość. Wszystkie prezenty mają motyw świąteczny - co za ironia! Sfrustrowanej nastolatce w odzyskaniu humoru nie pomaga fakt, że musi wybrać pomiędzy trzema swoimi chłopakami: nieziemsko przystojnym adeptem Domu Nocy, ludzkim chłopakiem którego krew smakuje wyśmienicie, oraz niezwykle czułym wampirem - nauczycielem. Na dodatek Ci, którzy byli jej przyjaciółmi sprawiają zupełnie odmienne wrażenie, a odwieczny wróg Zoey jest jej coraz bliższy. Jak potoczą się losy Zoey? Aby się dowiedzieć, wystarczy przeczytać tom trzeci serii o Domu Nocy...

„Wiecie jak to jest z kotami: nie mają właścicieli, tylko służbę”

Uważam że ta seria, jest najdziwniej ocenianą z jaką kiedykolwiek się spotkałam. Zazwyczaj większość ma takie samo zdanie, może minimalnie odmienne, i zdarzają się tylko wyjątki które twierdzą inaczej. O tej serii natomiast, zdecydowanie mogę powiedzieć: ile osób, tyle opinii. Jedni mówią że to gniot. Inni że jest przewspaniała. Ktoś pisał w komentarzach, że po prostu obeszło się bez echa. No cóż, musiałam sprawdzić sama.
Nie żałuję.

Po tym jak wychwaliłam poprzednią część w recenzji, ta tylko prosi się objechanie. Nie, nie uważam ażeby była totalnym gniotem, dnem. Przeciwnie: książkę samą w sobie czyta się szybko, jest dużo spontanicznych decyzji i zwrotów akcji, ale zdecydowanie bohaterka działała mi na nerwy. Po raz setny ( albo tysięczny!) zastanawiała się co zrobić ze swoimi trzema chłopakami, bo nie mogła się zdecydować. Brrrr, nienawidzę tego. Był taki pewien moment, że książkę odłożyłam na bok (!) bo nie byłam w stanie jej czytać. Wszystko przez Zoey i jej trzech chłopaków... No nic, powróciłam do niej kilka godzin później, gdy już wiedziałam że po prostu muszę szybko przemknąć wzrokiem przez ten denerwujący moment. Warto było? Zdecydowanie. Książka ciekawie się skończyła, i w zasadzie oprócz tego drobnego (lub nie) mankamentu jakim było niezwykle wkurzające zachowanie bohaterki przez jakiś czas, książka nie zaskoczyła mnie niczym złym. I dobrze.

Przyznam się szczerze, że nie mogę wam zbytnio przybliżyć książki, bo w sumie nie pamiętam o czym była. Oczywiście nie dlatego że czytałam ją dawno, przeciwnie. Skończyłam ją czytać kilka dni temu, ale niestety od razu zabrałam się za następną część, a nie chcę kłamać na temat tego, o czym która była. :) 

No więc: polecam wszystkim lubiącym tematykę wampirzą, którzy lubią paranormalne książki, i tym, mającym troszkę cierpliwości :)


„Szukam siły nie po to, by stać się mocniejsza od innych, ale by zwalczyć swego najgroźniejszego przeciwnika : własne wątpliwości.”
7.5/10

poniedziałek, 2 lipca 2012

Posumowanie

Hej!
Na waszych blogach roi się od podsumowań - tak więc i na moim się pojawi. Szczerze mówiąc, jakoś niezbyt je lubię u siebie, pewnie dlatego że zawsze książek przeczytanych jest mniej niż u was. Nic na to nie mogę poradzić, a goryczy dodaje fakt, iż wasze podsumowanie czytać uwielbiam. No ale cóż...
Moje podsumowanie jest krótkie, z racji tego że planuję je napisać, i o nim szybko zapomnieć :P

Ilość książek przeczytanych w czerwcu - 7
Ilość przeczytanych stron w czerwcu - 2571
Najlepsze książka przeczytana w czerwcu - Hyperversum
Najgorsza książka przeczytana w czerwcu - takiej nie było, aczkolwiek najmniej interesująca okazała się pozycja Oszukując przeznaczenie. Co rządzi twoim losem choć i tak jej poziom był wysoki. 


To by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie. Uwaga, odliczamy: trzy... dwa... jeden... I już słabych wyników nie pamiętamy. Mamy tylko nadzieję że lipiec przyniesie lepszy wynik, chociaż w sumie to nie wiem, bo dwa tygodnie zajmuje mi wyjazd... Ale się postaram! 


A w ogóle: jak wakacje, jak zakończenia roku, wyniki matur, i sesje? Wszystko dobrze, możemy świętować? :) Mam nadzieję że tak. Przynajmniej tak jest u mnie, a i tego samego życzę wam! 


Całusy,
scorpius.